Rozdział 29. Powrót Zła? Spotkanie? Nowa Osobowość?

161 19 73
                                    

Szesnasty lipca, dwa dni przed doręczeniem listu Andresa

Pov:Floryda

- Któż to się zjawił. Nasza Andrea de Fonollosa. - powiedział Lucas, bijąc mi brawa.

- Po pierwsze, Berrote. Nie Fonollosa. Po drugie obejdzie się bez oklasków- posłałam mu wredny uśmiech.

- Gratuluję! - krzyknęła Mariana, po czym przytuliła mnie.

Mariana to stara moja znajoma, chodziłyśmy razem do klasy, ale nie lubiłyśmy się zbytnio. Była wkurzająca, cicha, do nikogo praktycznie się nie odzywała. Gdy skończyłyśmy podstawówkę, w miarę się polubiłyśmy. Jednak nie można było nazwać tego przyjaźnią. Mariana jest w wieku Marty, ale chodziła ze mną do klasy, ze względu na to że, musiała wcześniej iść do szkoły podstawowej.

- Czego ty mi gratulujesz? Pogubiłam się już - zaśmialam się z Mariany.

- Że wyszłaś w końcu za mąż! - palnęła mnie w łeb ręka i zasmiala się z mojej miny.

- A to dziękuję. - przewróciłam oczami, po czym sprowadziłam mój motor, ze statku na molo.

- Masz wszystko? - zapytał mnie Martin.

- Ważne, że ciebie mam - dałam mu buziaka w polik.

Zeszliśmy na ścieżkę i wsiedliśmy na motory. Po paru minutach byliśmy już w bazie. Pierwsze co zobaczyłam, gdy zdjęłam kask to moja matkę idącą w nasza stronę.

- Ash! Nasze dzieci przyjechały! - krzyknęła, uśmiechając się do nas.

Posłałam jej sztuczny uśmiech, po czym podeszłam do niej.

- Boże, jaka ja mam śliczna córę! - krzyknęła, I przytuliła mnie.

Po chwili usłyszałam głos matki Martina.

- Synu! - krzyknęła, podbiegając do Martina. Rzuciła mu się w ramiona i rozpłakała ze szczęścia. - Ale żeś wyrósł! A jaki przystojniak się z ciebie zrobił!

- Mamo proszę cie - uśmiechnął się do niej, i spojrzał na mnie.

- A wy nadal się tylko przyjaźnicie? - spytała moja mama, na co pokazałam palec, na którym znajdowała się obrączka.

- WIEDZIAŁAM! - wydarły się obie i przybily piątkę.

Podeszłam bliżej Martina i spytałam:

- Co im się stało?

- Też chciałbym wiedzieć - zaśmiał się, po czym pocałowaliśmy się krotko.

- Wiedziałam, że wy kiedyś będziecie razem! Czułam to! - krzyczała moja mama.

- Mamo spokojnie. Nie drzyj się tak.

- A co? Zabronisz mi?

- Niestety nie. Powiedz mi, po co kazałaś nam przyjechać? Oprócz odwiedzenia was. Ponoć masz coś co chcesz mi oddać

- A myślałam już, że sie zmieniłaś. Nie umiesz bez interesownie mnie odwiedzić. Prawda?

- Po kimś muszę to mieć - posłałam jej wredny uśmiech.

- Na pewno nie po mnie. Jak już to po ojcu.

- Ta. Najlepiej wszystko na ojca zrzucić

- I tak nie żyje.

- Mamo, przejdź do rzeczy.

- Miguel nie wrócił jeszcze z wycieczki do Izraela. Więc musicie poczekać na niego - powiedziała moja teściowa, która płakała ze szczęścia.

Kamera! Akcja! Napad!? [część 1] ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz