- Zawsze byłaś suką, zasługujesz na śmierć - powiedział, a po chwili usłyszałam strzał...
Jednak to nie ja oberwałam, a Adrien. Padl na ziemię już martwy, a mi ulżyło.
Paraliż zszedł ze mnie, a po chwili przede mną pojawiła się pani Anderson.
- W porządku? - zapytała kładąc rękę na moim ramieniu.
- Tak - odpowiedziałam i przytuliłam się do niej.
- Już jest dobrze. Spokojnie. On już nie żyje. Patrz - odsunęła się ode mnie i kopnela martwego już Adriena w łeb. Na co ja wybuchłam śmiechem.
- Dziękuję pani - kobieta uśmiechnęła się.
Moja uwagę przykul chłopak, który siedział za nią na motorze.
- Może mnie przedstawisz? - zapytał
- A no tak. Andreo to mój pasierb Ricky - pokazała ręka na chłopaka.
- Zaraz. To Marta ma przyrodniego brata?
- Od jakiś 17 lat - uśmiechnął się do mnie szeroko i uścisnął moja dlon.
- Dobra, zostawiamy go. Jedziemy na Hawaje! Muszę cie tam dowieźć. Bo inaczej Beatriz urwie mi łeb - powiedziała I kopnela Adriena jeszcze raz.
Podeszliśmy do motorów - ja miałam jechać na tym samym co pani Anderson.
Szczerze, nienawidziłam tej kobiety. Nigdy jej nie lubiłam. No dobra może powiem trochę jaśniej. Moja matka I pani Anderson się kiedyś przyjaźniły. Znałam matke Sevilli, aczkolwiek ja sama poznałam dopiero na Florydzie. Anderson (oczywiście chodzi mi o matkę Sevilli, niestety nie pamiętam jej imienia więc mówię pani Anderson) była niezlym ziolkiem. W sensie, udawała ze nie żyje przez spory kawał czasu. Przed tym pokłóciła się z moją matka, niestety nie wiem o co, chociaż chciałabym się dowiedzieć.
Niedawno ja i Sevka dowiedziałyśmy się, że ma trójkę dzieci - Marta, Lena, Laura + teraz dowiedziałam się o Ricky. Z tego co się orientuję to Ricky jest tym najmłodszym. Jej matka zawsze jak przychodziła na kawę do mojej matki albo na pogaduchy to była dla mnie wredna - No dobra inaczej może, lubiła mi dogryzać. I to strasznie. Irytowała mnie bardzo, w dodatku zarywała do mojego ojca. Chociaż teraz zaczęłam ja lubić, i to nie ze względu na to, że zabiła Adriena.Wracając, podeszliśmy do motorów. Jak już wspomniałam miałam jechać na tym samym co pani Anderson.
Zanim ubrałam kask zapytalam:
- Zrobimy przystanek w Faro.
- Po co?
- W Faro znajduje się dom opieki społecznej. Jest tam dziecko mojej przyjaciółki. I chce je stamtąd porwać - odpowiedziałam
- Jesteś jak matka. Jak była w twoim wieku, też chciała pomagać innym. Dobrze zrobimy przystanek w Faro, nawet musimy bo przesiadać się będziemy na statek.
- Tylko jest problem. Rozpoznają mnie, że napadałam na bank. Mam czerwony kombinezon - dodałam
- Niedaleko jest stacja benzynowa. Pójdziesz do kibla i się tam przebierzesz, mam dla ciebie ciuchy na przebranie.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i usiadłam na motorze, po czym zalozylam kask.
Parę minut później dojechaliśmy do tej stacji benzynowej, Weszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie ten okropny czerwony kombinezon.
Założyłam na siebie luźna, czarna bluzkę, a na nią czarna bluzę, dla odmiany jeansy miałam ciemno niebieskie z dziurami. Miałam też buty na przebranie. Były to białe trampki z czarnymi sznurówkami.
CZYTASZ
Kamera! Akcja! Napad!? [część 1] ZAKONCZONE
FanfictionNIE USUWAM KSIĄŻKI ZE WZGLĘDU NA SENTYMENT! I BLAGAM XD NIE CZYTAJCIE TEGO, PISALAM TO MAJĄC OKOŁO 12 LAT XDDDDD TO JEST TAKI CRINGE W skrócie: Pewien brodaty mężczyzna w okularach planuje zrealizować pewien idealny plan. Do tego planu zwołuje trz...