Pov: Profesor
- Co to za melina? - zapytałem wysiadając z samochodu.
- Nasza nowa dotychczasowa baza, dopóki nie wyciągniemy ich z banku - odpowiedziała na moje pytanie Tatiana.
- Co ty w ogóle chcesz od tego domu!? Z tego co wiem w Toledo też w melinie mieszkałeś - dodał mężczyzna podający się za mojego ojca.
- Skąd pan to wie? - zapytałem.
- Własnego ojca nie poznajesz? Szokujące trochę, no ale cóż mam poradzić.
Zmarszczyłem brwi i zacząłem przyglądać się mężczyźnie. Brazowe oczy, czarne okulary, ubrany w kurtke gangu Gun&Roses, czarne dresy, a na nogach miał jakieś dla odmiany białe trampki.
- Nie poznał. Ja teścia też bym nie poznala - dodala Tatiana.
Weszliśmy do środka, i szybko podłączylismy sprzęt.
- Cholera! Kamery nadal nie działają! - krzyknąłem uderzając ręka w stół.
- Spróbuj się połączyć z Berlinem. To jest u nich problem. Nie u nas. - doradził mi Marsyl.
Kliknąłem na wookie tookie Andresa, wyskoczyło połączenie niedostępne.
- Do Sevilli spróbuj - zaproponował ponownie.
Kliknąłem na wookie tookie Sevilli. Wyskoczył błąd połączenia.
- Nie działa. - powiedziałem załamany.
- To nie wiem! Próbuj zadzwonić to Palermo! Florydy! Tokio! Albo Madryt! Proste! - wydarł się na mnie Marsyl.
Nic nie działo. Z nikim nie mogłem się połączyć. Złapałem się za głowę i wydarłem sie:
- No i chuj! Nie dowiemy się czy Naomi weszła do banku, cała i zdrowa! Ani czy Floryda przeżyła! Wszystko pod górkę mi robi!
- Spokojnie, daj ja spróbuję - Tatiana podeszła do komputera i próbowała cos naprawić. Zamiast naprawić to zepsuła jeszcze bardziej.
- Dajcie to - nadal nie wiem jak tego gościa nazywać, ale dobra, niech będzie, mój ojciec podszedł do nas i zaczął coś klikać.
- Panie, weź pan to zostaw bo zepsuje pan jeszcze bardziej - usiadłem na krześle i załamałem się.
Zacząłem przeklinać pod nosem Sierre. Gdyby nie ona, nie musiałbym z tamtej kryjówki uciekać i nie byłoby problemu z podłączeniem urządzeń.
- Poczekaj! Ma któryś z was numer do Andrei? Ona może by tu przyjechała i naprawiła to - zaproponował "mój ojciec".
- Przecież ona jest w banku, czekajcie zadzwonię do Lizbony - Marsyl wyszedł z pokoju.
- Nie wierzę... Dopuściliście do tego, że ona uczestniczy w tym napadzie!?
- Niech Pan sobie daruje. Ja Pana nie znam. Mój ojciec nie żyje od ponad 20 lat - mruknąłem pod nosem.
- Sergio udajesz kretyna czy nim jesteś!? - wrzasnęła na mnie Tatiana.
- Tak jestem kretynem! - wrzasnalem głosniej od niej i wstałem z fotela.
- Co tu się dzieje!? - do pokoju weszła moja matka, która momentalnie sparaliżował widok mężczyzny podającego się za mojego ojca.
Za nią do pokoju weszła Raquel, która podbiegła do komputera i zaczęła go naprawiać. Co ostatecznie jej nie wyszło.
- Luis... - w oczach mojej matki pojawiły się lzy. Mężczyzna podszedł do niej i patrzał na nią. - ty kurwo jebana! Gdzieś ty był! - zaczęła na niego wrzeszczeć.
CZYTASZ
Kamera! Akcja! Napad!? [część 1] ZAKONCZONE
FanficNIE USUWAM KSIĄŻKI ZE WZGLĘDU NA SENTYMENT! I BLAGAM XD NIE CZYTAJCIE TEGO, PISALAM TO MAJĄC OKOŁO 12 LAT XDDDDD TO JEST TAKI CRINGE W skrócie: Pewien brodaty mężczyzna w okularach planuje zrealizować pewien idealny plan. Do tego planu zwołuje trz...