Rozdział 39. Udało się?

171 18 137
                                    

Pov: Profesor

- Co to za melina? - zapytałem wysiadając z samochodu.

- Nasza nowa dotychczasowa baza, dopóki nie wyciągniemy ich z banku - odpowiedziała na moje pytanie Tatiana.

- Co ty w ogóle chcesz od tego domu!? Z tego co wiem w Toledo też w melinie mieszkałeś - dodał mężczyzna podający się za mojego ojca.

- Skąd pan to wie? - zapytałem.

- Własnego ojca nie poznajesz? Szokujące trochę, no ale cóż mam poradzić.

Zmarszczyłem brwi i zacząłem przyglądać się mężczyźnie. Brazowe oczy, czarne okulary, ubrany w kurtke gangu Gun&Roses, czarne dresy, a na nogach miał jakieś dla odmiany białe trampki.

- Nie poznał. Ja teścia też bym nie poznala - dodala Tatiana.

Weszliśmy do środka, i szybko podłączylismy sprzęt.

- Cholera! Kamery nadal nie działają! - krzyknąłem uderzając ręka w stół.

- Spróbuj się połączyć z Berlinem. To jest u nich problem. Nie u nas. - doradził mi Marsyl.

Kliknąłem na wookie tookie Andresa, wyskoczyło połączenie niedostępne.

- Do Sevilli spróbuj - zaproponował ponownie.

Kliknąłem na wookie tookie Sevilli. Wyskoczył błąd połączenia.

- Nie działa. - powiedziałem załamany.

- To nie wiem! Próbuj zadzwonić to Palermo! Florydy! Tokio! Albo Madryt! Proste! - wydarł się na mnie Marsyl.

Nic nie działo. Z nikim nie mogłem się połączyć. Złapałem się za głowę i wydarłem sie:

- No i chuj! Nie dowiemy się czy Naomi weszła do banku, cała i zdrowa! Ani czy Floryda przeżyła! Wszystko pod górkę mi robi!

- Spokojnie, daj ja spróbuję - Tatiana podeszła do komputera i próbowała cos naprawić. Zamiast naprawić to zepsuła jeszcze bardziej.

- Dajcie to - nadal nie wiem jak tego gościa nazywać, ale dobra, niech będzie, mój ojciec podszedł do nas i zaczął coś klikać.

- Panie, weź pan to zostaw bo zepsuje pan jeszcze bardziej - usiadłem na krześle i załamałem się.

Zacząłem przeklinać pod nosem Sierre. Gdyby nie ona, nie musiałbym z tamtej kryjówki uciekać i nie byłoby problemu z podłączeniem urządzeń.

- Poczekaj! Ma któryś z was numer do Andrei? Ona może by tu przyjechała i naprawiła to - zaproponował "mój ojciec".

- Przecież ona jest w banku, czekajcie zadzwonię do Lizbony - Marsyl wyszedł z pokoju.

- Nie wierzę... Dopuściliście do tego, że ona uczestniczy w tym napadzie!?

- Niech Pan sobie daruje. Ja Pana nie znam. Mój ojciec nie żyje od ponad 20 lat - mruknąłem pod nosem.

- Sergio udajesz kretyna czy nim jesteś!? - wrzasnęła na mnie Tatiana.

- Tak jestem kretynem! - wrzasnalem głosniej od niej i wstałem z fotela.

- Co tu się dzieje!? - do pokoju weszła moja matka, która momentalnie sparaliżował widok mężczyzny podającego się za mojego ojca.

Za nią do pokoju weszła Raquel, która podbiegła do komputera i zaczęła go naprawiać. Co ostatecznie jej nie wyszło.

- Luis... - w oczach mojej matki pojawiły się lzy. Mężczyzna podszedł do niej i patrzał na nią. - ty kurwo jebana! Gdzieś ty był! - zaczęła na niego wrzeszczeć.

Kamera! Akcja! Napad!? [część 1] ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz