Rozdział 17. Żyjemy Wspomnieniami...

170 19 123
                                    

Pov:Floryda

- Po co ci dała ten telefon? Bo mówisz tak szybko, że nic nie rozumiem. - Berlin podniósł lewa brew.

- Chodzi o to, że miałabyś wsypać całą resztę za mniejszy wyrok? A i tak grozi ci dożywocie! Gorszego blefu nie można wymyślec!? - krzyknął zirytowany Palermo.

- Na pewno zaproponowała tylko wsypanie całej reszty? - zapytał podejrzewając, że nie mówię prawdy.

I słusznie.... Bo jej nie mówiłam. W senie poniekąd mówiłam. Ale nie wspomniałam, że będę mogła odzyskać dziecko, które mi te skurwysyny odebrali.

-Tak - odpowiedziałam zabierając telefon ze stołu.

- Jak zadzwonisz do niej, zapomnij o mnie i o Sergiu na stałe. O kimkolwiek zapomnij. Po napadzie cie odnajdę i zajebie jasne? - zagroził mi Berlin.

- Nie zadzwonię. Poza tym zabić mnie to możesz, ale szybko tego pożałujesz - wyszłam z biura i wpadłam na Sevke, która akurat knei szukała.

- Możemy pogadać?

- I zjeść razem nasz "obiad"? - zapytałam uśmiechając się.

- Tak. Na schodach?

- Gdzie chcesz - zaśmiałam się i ruszyłyśmy usiąść na schodach.

- Jak się czujesz? - zapytała zmartwiona

- Fizycznie jest dobrze. Psychicznie jest gorzej.

- U mnie tak samo

- Nie dziwię Ci się.

- Dobra zmieńmy temat.

- Jasne, nawet z chęcią zmienie. To o czym Sevciuniu moja kochana chcesz gadać? - zapytałam ją i posłałam jej ciepły uśmiech.

- Co chciała od ciebie Murillo? Wyglądałaś na zmartwiona i wytrącona z rytmu.

W tym momencie byłam lekko zdezorientowana...Chyba przyszedł czas, aby dowiedziała się prawdy ?!

- Jak zjemy, chodzmy gdzieś indziej. Nie chcę, żeby ktokolwiek to słyszał.

Gdy zjadłyśmy, wstalysmy i weszłyśmy do jednego z biur.

- Co się dzieje?

- No więc.. - zaczęłam opowiadać jej co chciała ode mnie Raquel.

𒊹︎︎︎𒊹︎︎︎𒊹︎︎︎wspomnienie𒊹︎︎︎𒊹︎︎︎𒊹︎︎︎
𒊹︎︎︎𒊹︎︎︎𒊹︎︎︎Berlina𒊹︎︎︎𒊹︎︎︎𒊹︎︎︎

- Andrés! Andrés! Patrz! Patrz! - krzyczała moja młodsza siostra, z samego końca podworka.

- Co się stało?

- Zobacz! Jakie śliczne! Myślisz, że spodoba się mamie!? - krzyknęła uśmiechając się od ucha do ucha.

Pokazała mi kwiatek, taki najzwyklejszy kwiatek zerwany z łąki. Bodajże jakaś ogrodowa stokrotka. Ręce i ubrania miała uwalone w ziemi. Będę miał znowu sporo do prania... Jednak wynagradza to jej piękny i szczery uśmiech.

- Na pewno się spodoba - powiedziałem również uśmiechając się do niej.

- A pójdziesz ze mną do mamy, bo chciałabym jej to dać. Ale się wstydzę sama - w tym momencie uśmiech zszedł jej z twarzy.

- Chciałbym, ale niestety nie mogę

Andrea posmutniala i odeszła w kierunku naszego domu. Po paru minutach słyszałem jak moja macocha drze ryja na Andree.Dla niej liczy się tylko Sergio. Andree zrzuca na ostatnie miejsce. Żal mi jej z tego powodu. Chciałbym być już pelnoletni i przejąć nad nią pełnoprawna opiekę, choć i tak bym pewnie nie mógł bo jestem karany, a w dodatku grozi mi poprawczak. Jestem w zajebistej sytuacji, tyle na razie mogę powiedzieć.

Kamera! Akcja! Napad!? [część 1] ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz