Rozdział 14. Pomocy!?

175 19 63
                                    

Pov: Sevka

Gdy Berlin poszedł zadzwonić do profesora, ja poszukałam Florki, która se gdzieś poszla. Kretynka do teraz nie wzięła tych leków..Dlatego poszłam ją szukać, poza tym muszę z nią obgadać plan zabicia Ariadny i Parker.

Obie szmaty wywaliłabym z mennicy ale niestety nie mogę. Mojej zguby długo szukać nie musialam. Znalazłam ja w łazience. Stała oparta o szafkę i patrzała w lustro. Płakała...

- Co się stało?! - krzyknęłam trzaskając drzwiami.

- Nie trzaskaj drzwiami i nie drzyj ryja bo zaraz ktoś tu przyjdzie. A poza tym odsun się - powiedziała nerwowo.

Odsunęłam się kawałek i zaczęłam opierdziel:

- Dlaczego nie bierzesz tych leków? Co się z tobą dzieje?

Wyjęłam listek jej leku i położyłam na szafce.

Po czym rozkazałam jej:

- Wez te cholerne tabletki jeśli nie, wsadze ci je w dupe albo nie wiem.

- To zabij mnie. Dla mnie nie ma znaczenia czy przeżyje. To już koniec - powiedziała bardziej rozplakujac się.

- Co się dzieje!? O niczym mi praktycznie nie mówisz. Nie jemy już razem śniadań, obiadów, kolacji i naszych deserów. Unikasz mnie... Traktujesz tak jak Berlin - to ostatnie było ciężko mi powiedzieć.

Florka była dla mnie jak starsza siostra.
Zawsze stawała w mojej obronie, a ja w jej.

- Nie daje już rady...- uderzyla ręka w szafkę po czym ponownie się o nią oparła.

- Pytam się po raz ostatni... Co się dzieje!?

Florka złapała mnie delikatnie za nadgarstek i zaczęła:

- Nie mówiłam o tym nikomu. Nie myślałam o tym i nie skupiałam się nad tym. Po prostu w waszym towarzystwie o tym zapomniałam..

- O czym? O lekach!? - krzyknęłam przerywając jej.

- Nie... choruje na to samo co Andrés - puściła mój nadgarstek i położyła rękę na szafkę.

- Co...? - szepnęłam - Jak to...?

- Parę dni przed napadem źle się czułam... Profesor kazał zrobić mi badania... Parę dni później przyszły wyniki. - tu przerwała i wytarła łzy - wyniki były pozytywne

- Ale... Powinnaś brać te same leki co Andrés tak? Czy ja źle rozumiem?

- Lekarze powiedzieli, ze choroba na tyle się nie rozwinęła...

- Może nie powinnam pytać ale... Ile zostało ci czasu? Może jakoś go spędzimy razem po napadzie czy coś...

- Nie wiem. W każdej chwili tak jak Andrés... Mogę umrzeć...

Stalysmy w ciszy. Jedynie było słychać nasze jak ktoś trzaska drzwiami na korytarzu. Florka nagle się zerwała i łyknęła tabletkę po czym oddala mi listek.

- Tak na sucho łyknelas te tabletkę?

- Nie marudź, ważne że je wzięłam - powiedziała otwierając drzwi i przepuszczając mnie w nich.

- Florka... - zaczęłam ponownie temat.

- Skarbie, słucham cie - uśmiechnela się ciepło.

- Ktoś wie oprócz mnie?

- Nie. I niech tak zostanie

Pokiwałam głowa I zeszłam po schodach na dół. Na dole stał blaszany jeżdżący stol na którym leżał Arturito.

Kamera! Akcja! Napad!? [część 1] ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz