- Ito-san! Popatrz, popatrz! - zawołała Yoshida i uśmiechnęła się promiennie. - Jestem choinką! - na dowód swoich słów stanęła z rozłożonymi ramionami, mając na czubku głowy czapkę z gwiazdą zamiast pompona.
Sayaka na chwilę znieruchomiała, po czym przytknęła jedynie palce do nasady nosa.
- No jak nic, choinka... - mruknęła i schowała nos w szalik.
Jej myśli były teraz daleko stąd, a mianowicie w jej cieplutkim pokoju, z którego została brutalnie wyciągnięta przez własnego brata! Podobno pod drzwiami ich domu koczowali jej znajomi, którzy koniecznie chcieli, by w ten mroźny, zimowy dzień, Sayaka wyszła z nimi na dwór. Oczywiście kochany braciszek Haruto wykpił się od towarzyszenia swojej siostrze w niedoli wymówką: „Muszę ugotować kolację".
I tak oto, Sayaka marzła na dworze w towarzystwie Yoshidy, jej chłopaka - Suzukiego, Oikawy i Iwaizumiego. A mogła ten dzień spędzić tak miło, tak pięknie przed grą, ale nie!
- Ito-chan, zimno ci? - zapytał Oikawa z uśmiechem.
Sayaka posłała mu krzywe spojrzenie, sugerujące, że jego pytanie było co najmniej głupie. Uniósł ręce w obronnym geście, a Ito schowała dłonie głębiej do kieszeni. Nie znosiła zimy. Była strasznym zmarzluchem. Z reguły spędzała tę porę roku głównie w domu przy grzejniku, ciepłym kakao i grze. No i oczywiście muzyce.
- Ito-san, no nie zżymaj się tak! - zawołała roześmiana Hideko.
- Zima to jedna z najlepszych pór roku! - poparł ją Suzuki.
Boże, uchowaj! jęknęła w duchu Sayaka.
Zima najlepszą porą roku! A ona trzyma w domu słonia w złotych majtkach!- Ito-chan chyba nie lubi zimy. - zaśmiał się Oikawa, ale zaraz zamilkł, bo oberwał śnieżką w twarz. - Iwa-chan! Moja biedna fryzura!
- Orientuj się, Trashykawa! - Hajime rzucił kolejną kulkę w jego stronę.
Brunet roześmiał się i zrobił unik. Zaraz odwzajemnił atak. Śnieżka jednak trafiła w Suzukiego, a ten rzucił z kolei w Yoshidę. I już po chwili rozpętała się prawdziwa wojna na śnieżki. Sayaka jednak bezpiecznie odsunęła się od pola bitwy, myśląc tylko o tym, by nie oberwać tą lodową kupą. A nie daj Boże, jeszcze gdzieś się przytrafi żółty śnieg.
Niezauważona przez nikogo, podeszła do pobliskiej budki i kupiła sobie gorącą czekoladę. Ogrzewała nią dłonie, które, mimo rękawiczek, były całe zmarznięte. Gorącą czekolada szybko stała się jedynie ciepłą czekoladą, więc Sayaka szybko wypiła napój i podziękowała sprzedawcy.
- Panienka jakaś taka smutna chyba. - zagadał do niej starszy pan z budki.
Spojrzała na niego beznamiętnie. Nieczęsto się zdarzało, by ktoś do niej zagadywał. Szybko się zazwyczaj ulatniała. Teraz jednak spuściła jedynie wzrok na swoje buty i odparła cicho:
- Każdy ma swoje powody do smutku.
- Nie przeczę. - pokiwał głową starzec. - Ale twoi przyjaciele chyba dobrze się bawią. Dlaczego do nich nie dołączysz?
Sayaka się skrzywiła.
- Nie lubię zimy.
- Ale chyba każdy lubi się trochę pośmiać.
Ito na chwilę zamilkła. Czy ona lubiła się śmiać? Kiedy ostatnio szczerze się śmiała? Bo nawet przy rodzinie ostatnio ograniczała się jedynie do uśmiechów.
- Ja... - zaczęła ostrożnie. - Nie wiem, czy chcę...
- Och, każdy chce się śmiać! - uśmiechnął się do niej mężczyzna. - Ale panienka jakaś taka inna jest. Jakby coś nie pozwalało pani być szczęśliwą.
Sayaka zamilkła. Zamyśliła się i doszła do wniosku, że starzec ma rację. A potem pomyślała o czymś jeszcze. Że tych powodów jest więcej niż jeden.
- Coś panią gryzie. - stwierdził mężczyzna z budki. - Niech pani sobie da z tym spokój. Jeśli to coś z przeszłości, to już pani tego nie zmieni. Bez sensu to wciąż przeżywać. Liczy się to, co tu i teraz. Niech się pani cieszy tym, co jest.
Ito spojrzała na niego czujnie.
- Kończył pan psychologię?
- Lata temu. - roześmiał się starzec. - Ale coś jeszcze, jak widzisz, pamiętam.
Sayaka pokiwała głową. Chciała jeszcze się pożegnać, ale nagle...
PLASK!
Sayaka zadrżała, gdy poczuła zimno na swojej twarzy i szybko starła rękawiczkami śnieg. Rozejrzała się w poszukiwaniu winowajcy i jej wzrok padł na jej kolegów. Yoshida zasłoniła usta dłonią, usilnie starając się ukryć rozbawienie, Suzuki patrzył tępo na Ito, podobnie jak Iwaizumi, a Oikawa stał z wyrazem szczerego przerażenia na twarzy. Ito w mig pojęła, kto w nią rzucił. Nie miała jednak pojęcia, jak dziwną trajektorię lotu musiała przybrać śnieżka, skoro sama stała w pozornie bezpiecznej odległości.
- Ito-chan! - pisnął Oikawa, odmawiając w myślach modlitwy z prośbą o zbawienie i szybką, bezbolesną śmierć.
Sayaka popatrzyła na niego. Chwilę żadne z nich się nie odezwało, po czym... Sayaka zaczęła się śmiać. Schyliła się, by ulepić śnieżkę i rzuciła nią w bruneta. Oberwał w czoło, kompletnie zdezorientowany jej zachowaniem.
- Teraz dopiero dostaniecie! - uśmiechnęła się szatańsko i pobiegła w stronę swoich kolegów z kolejną śnieżką.
Hideko pisnęła i zaczęła uciekać, śmiejąc się przy tym i wystawiając Suzukiego jako swoją żywą tarczę. Sayaka wysmarowała z Iwaizumim twarz Oikawy śniegiem, została wepchnięta do kupy białego puchu, ulepiła z nimi bałwana. Nawet skoczyła do domu po marchewkę i garnek.
Kiedy zbierali się już do domu, Oikawa podbiegł do niej i od razu zaproponował:
- Ito-chan, odprowadzę cię!
Sayaka zdążyła odzyskać już swój naturalny, beznamiętny wyraz twarzy, choć w oczach wciąż tańczyły jej rozbawione iskierki.
- Mój dom jest przecież niedaleko...
- Nalegam. - wyszczerzył się chłopak.
Ito uniosła brew i wzruszyła ramionami. Pożegnali się z resztą i ruszyli w stronę domu Sayaki.
- Wyglądałaś dzisiaj na szczęśliwą, Ito-chan. - powiedział Tōru.
Sayaka pociągnęła nosem. Cholera, jutro będzie miała katar. Nie należała do osób, które dobrze znosiły zimno.
- To źle? - zapytała.
- To bardzo dobrze! - od razu zaprzeczył Oikawa. - Szczerze mówiąc, nigdy nie widziałem cię szczęśliwej. Zawsze wydajesz się być jakaś smutna. A szczególnie ostatnio.
Ito na chwilę przystanęła. Oikawa spojrzał na nią czujnie i z troską w oczach. Sayaka mu się przyjrzała. Czy jej humor był taki oczywisty? A może jednak Oikawa był bardziej spostrzegawczy niż mogłoby się wydawać?
Sayaka znów ruszyła w stronę domu. Oikawa nie przestawał jej się przyglądać.- Masz bardzo ładny uśmiech, Ito-chan. - powiedział w końcu.
Sayaka schowała nos bardziej w szalik, by chłopak nie zobaczył jej rumieńców. Burknęła coś w stylu podziękowań.
Pod jej domem, Oikawa jeszcze złapał ją za ramię.- Nie siedź dzisiaj za długo przed komputerem. - uśmiechnął się.
Sayaka zacisnęła usta i odwróciła wzrok.
- To nie twoja sprawa, co robię. - powiedziała. Widząc trochę zawiedziony wyraz twarzy przyjaciela, dodała jeszcze: - Dobrze... Dobrze się dziś... bawiłam.
Widziała, jak oblicze Oikawy się wypogadza. Jakoś dziwnie cieszyło ją, że sprawiła mu radość taką błahostką.
- Cieszę się, Ito-chan.
Pokiwała głową i poszła do domu.
Tego wieczoru Sayaka grała bardzo długo. A jej ojciec wrócił do domu bardzo późno i w bardzo złym humorze.
CZYTASZ
Cień - Oikawa Tōru x OC
FanfictionIto Sayaka jest jak cień. A każdy cień potrzebuje światła, by istnieć.