Rozdział 6: Trudności

353 31 97
                                    

Następnego dnia Connor, jak zazwyczaj rankiem wyłączał swój tryb hibernacji. Nie spał jak ludzie, ani nie śnił, jednak była to dla niego pewna forma odpoczynku. Rzecz jasna nie odpoczywał on fizycznie, gdyż androidy nie potrzebowały czegoś takiego.

Był to bardziej odpoczynek dla jego biokomponentów i psychiki. Gdy otworzył oczy zobaczył, że przez rolety, które zasłaniały okno wdzierało się odrobinę światła słońca. Podniósł się z łóżka, z czym nie miał problemu, bo nie znał zmęczenia i niewyspania.

Connor: Cieszę się, że nie wiem, co to znaczy nie być wyspanym.

Podszedł do szafy, z której wyjął parę ciemnych, dżinsowych spodni i ciemną, zieloną koszulę, które na siebie planował założyć tego dnia. Jak planował, tak zrobił.

Gdy się ubrał zszedł na dół, dziwiąc się, że z kuchni nie dochodzą żadne dźwięki. Przywitał go Sumo, który zaprowadził Connora do kuchni, siadając przy pustej misce, merdając ogonkiem, wystawiając język z pyska.

Connor: Dobrze, rozumiem. Chcesz śniadanie, prawda?

Sumo zaszczekał, merdając ogonkiem dalej. Connor kucnął, by wyciągnąć z szafki pod blatem worek z suchą karmą, nakładając jej trochę do pustej miski psa. Gdy Sumo zabrał się za jedzenie, Connor wziął miskę z wodą dla psa, którą wylał do zlewu, by nalać zwierzęciu czystą wodę.

Pies od razu odwrócił się do drugiej miski, by napić się wody. Connor spojrzał na zegar w kuchni, zauważając, że jest już po godzinie siódmej rano, a wciąż nie słyszał Hanka. Poszedł szybkim krokiem na górę, skręcając w stronę pokoju współlokatora i zapukał do drzwi pokoju raz, a potem drugi, jednak bez odzewu.

Connor: Hank?

Ponownie bez odzewu. Tym razem Connor uderzył pięścią w drzwi, jednak ponownie zero reakcji po drugiej stronie.

Connor: HANK!

Chwycił za klamkę i wszedł do pokoju. Na łóżku leżał Hank, odwrócony plecami do drzwi. Nie trzeba było podchodzić bliżej, by słyszeć jego chrapanie. Connor poszedł bliżej do mężczyzny, lekko szturchając jego ramię.

Connor: Hank?

W odpowiedzi usłyszał tylko prychnięcie, a potem znów chrapanie. Podniósł dłoń i uderzył nią w policzek Hanka.

Connor: Pobudka, Hank!

Mężczyzna od razu otworzył oczy, patrząc spanikowany po pokoju.

Hank: Co... co to kurwa miało być?!

Connor: Jest 10 minut po siódmej rano. O ósmej musimy być na posterunku.

Hank: O... o Boże...

Mężczyzna oparł głowę o poduszkę.

Hank: Nie mogę sobie wziąć wolnego?

Connor: Mógłbyś, ale Jeffrey nie byłby z tego zadowolony.

Hank: Gavin wręcz przeciwnie. Dobra, przyjadę, ale za godzinę. Daj mi jeszcze spać.

Connor: O której wczoraj się położyłeś?

Hank: Położyłem się dzisiaj. Jakoś o pierwszej gdy—

Hank przerwał zdanie na chwilę, by ziewnąć.

Hank: Gdy Helena wyszła.

Connor: Rozumiem, że odczuwasz psychiczną i fizyczną potrzebę—

Detroit: Remain Human (Connor x OC) (Detroit: Become Human Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz