Avatara jak nie było tak nie ma. Azula przeliczyła swoje dwulicowe umiejętności i nie udało jej się podstępem sprowadzić avatara.
- ach.. zanudzę się tu na śmierć - mruknęła Mai siedząc na jednym z ogromnych krzeseł na statku.
- widzę, że humor ci dopisuje - warknęła Azula - avatar przybędzie, nie musisz się o to martwić - zaśmiała się. Jej śmiech jest tak okropny, że wszystkich odstrasza. Oparłam się o ścianę i patrzyłam bez celu w przestrzeń przed sobą.
- o czym myślisz ? - zapytała TyLee stając na przeciw mnie. Ocknęłam się z zamyśleń i spojrzałam na nią.
- o niczym - wydusiłam po chwili ciszy.
- nie można myśleć o niczym - zaśmiała się delikatnie.
- uwierz mi można - machnęłam ręką aby odeszła, ale w dalszym ciągu stała i zadawała pytania, które nie miały sensu - myślisz, że Zuko cię rozpozna ? Dawno się nie widzieliście - uśmiechnęła się.
- nie zależy mi na tym - skrzyżowałam ręce i westchnęłam - TyLee przestań mnie męczyć
- kiedy ja nic ci nie robię - powiedziała oburzona i tupnęła nogą.
- nie zachowuj się jak dziecko - spojrzałam na nią z góry na dół i usiadłam na metalowych schodach, które prowadziły do gabinetu kapitana. Podparłam twarz rękoma i wpatrywałam się w spokojne fale na morzu. Nagle podeszła Azula i oparła się o platynową poręcz.
- kiedyś taka nie byłaś - zaśmiała się lekko.
- co masz na myśli ? - zawiesiłam na niej swój wzrok i wyczekiwałam odpowiedzi.
- zmieniłaś się, kiedyś nie do pomyślenia było, że z twojej winy ktoś będzie płakać, byłaś taką milutką dziewczynką - uśmiechnęła się - ale to dobrze
- TyLee płacze bo zachowuje się jak dziecko, wszyscy o tym wiedzą, a ja jej to tylko uświadomiłam - mruknęłam od niechcenia.
- wiesz, że nie o to mi chodzi...
- a więc mów co masz do powiedzenia i miejmy to z głowy - przerwałam jej.
- śmierć twoich rodziców i brata bardzo dobrze na ciebie wpłynęła
- sądzisz, że ich śmierć była dobra ? - powiedziałam poddenerwowana, przełknęłam ślinę i wstałam na równe nogi podchodząc do Azuli i stając kilka stóp od niej - wszystkiem tragedią tego świata, winna jest czyjaś nie kompetencja - warknęłam.
- widzę, że temat rodziców bardzo cię denerwuje - zaśmiała się - biedny Mako, miał jeszcze tyle przed sobą - cofnęła się kilka kroków w tył - wydaje mi się czy denerwujesz się ? - uśmiechnęła się podle.
- nigdy więcej - warknęłam w jej stronę, a z moich zaciśniętych pięści wydobył się niebiesko jaskrawy ogień - nie mów o mojej rodzinie - Azula wpatrywała się w niebieski ogień, a chwile później zaczęła rzucać we mnie ognistymi kulami, które z łatwością omijałam. Nasza sprzeczka toczyła się dalej kiedy Azula potknęła się o moją nogę, którą z kolei jej podłożyłam. Zaczęła podnosić się na łokciach, ja stanęłam nad nią.
- łatwo cię sprowokować - zaśmiała się władczo, a ogień, który dalej tkałam w dłoniach zniknął.
- nigdy więcej tego nie rób - warknęłam i odeszłam od niej siadając z powrotem na schodach. Nie mogę tkać ognia. Po prostu nie mogę. W gniewie ciężko kontrolować ogień.
- Avatar! - krzyknął jeden ze strażników. Azula wstała jak poparzona i popatrzyła w niebo. Rzeczywiście, jej plan nie zawiódł, avatar jak na zawołanie przyleciał uratować swoich przyjaciół. Żałosne.
- Zuzu jak miło cię widzieć - powiedziała piskliwym głosem Azula. Niechętnie wstałam i podeszłam do Azuli. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się przebiegle. Patrzyłam wszędzie, byle nie na Zuko. Nie na niego - nie wiem czy pamiętasz Zuzu - zaczęła złośliwie - ale to jest Heylin, tak dawno się nie widzieliście - klasnęła w dłonie.
- gdzie są nasi przyjaciele ! - krzyknął avatar.
- nie wiem czy jeszcze żyją - powiedziała oschle Mai spoglądając cały czas na Zuko. Jak na zawołanie avatar wywołał ostry podmuch wiatru, który spowodował, że cała trójka obaliła się na ziemie. Oprócz mnie. Ogień, który płynął z moich dłoni był na tyle silny, że zdołał odbić powietrze. Była zacięta walka, ale ja zrezygnowałam. Nie potrafiłam walczyć sama ze sobą. Nie zdołałam. Patrzyłam na wszystko z boku ignorując nawoływania Azuli. Niepostrzeżenie płomień Zuko wystrzelił w prost na mnie. Otworzyłam szerzej oczy i w ostatniej sekundzie skumulowałam ogień w sobie jednocześnie unikając poparzenia. Walka ucichła kiedy usłyszeliśmy śmiech Azuli - oj Zuzu, powinieneś bardziej uważać, chyba nie chcesz znowu skrzywdzić naszej kochanej Heylin - zaśmiała się szyderczo.
- zamknij się - mruknęłam w jej stronę.
- Heylin ma ci coś do powiedzenia - zaczęła i spojrzała na mnie.
- nawet.. się... nie waż - warknęłam na nią, a mój oddech stał się cięższy.
- nie chcesz mówić, więc ja to powiem - zaśmiała się
- nie powiesz tego
- Heylin nie powiedziała ci faktu, że strasznie ją kiedyś poparzyłeś, do dzisiaj ma blizny - powiedziała z udawanym smutkiem. Pod wpływem gniewu z moich zaciśniętych pięści wydobył się niebieski płomień. Wykorzystując zamieszanie drużyna avatara ruszyła na pomoc swoim przyjaciołom. Miałam to gdzieś..- coś ty zrobiła ?! - krzyknęła Azula - przez ciebie avatar uciekł !
- nie przeze mnie, a przez ciebie - mruknęłam - sama do tego odprowadziłaś - wyminęłam ją i weszłam pod pokład do swojej kajuty.
- brawo Heylin - mruknęła Mai stając pod ścianą - psujesz wszystkie plany - warknęła.
- ach tak ? Skoro tak myślicie, Dlaczego tu jestem ? - zapytałam i uniosłam brew ku górze - tak jak myślałam, żałosne - mruknęłam pod nosem.
- jedyną żałosną osobą jesteś ty - prychnęłam pod nosem. Już chciałam odchodzić, ale chwyciła mnie za ramię.
- nie wyobrażaj sobie za dużo, Zuko jest mój - warknęła i odeszła..
CZYTASZ
AVATAR LEGENDA HEYLIN
FanfictionNastolatka po stracie ojca i brata w wojnie o Ba Sing Se kilka lat później jest świadkiem morderstwa matki. Rozdarta i wyprana z uczuć dziewczyna wstępuje do szeregów swojej dawnej koleżanki z czasów dzieciństwa-Azuli. Jej umiejętności nie mają sobi...