Rozdział 19 - TEATR Z ŻARZĄCEJ WYSPY

1.3K 62 2
                                    

Odepchnęłam Zuko od siebie.
- dlaczego mi to robisz ? - zapytałam zdziwiona jego wyznaniem.
- czuje do ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń - westchnął kładąc mi rękę na ramieniu.
- skąd mam mieć pewność, że nie wrócisz do Mai ? - syknęłam krzyżując ręce na klatce.
- od dziecka byliśmy bliżej ze sobą niż ktokolwiek inny - zaczął poważnie - wiesz jak się czułem kiedy zamknęłaś się na wszystkich ? Nawet nie wyobrażasz sobie jak za tobą tęskniłem - przytulił mnie do siebie, a ja niepewnie odwzajemniłam uścisk - kocham cię - mruknął zatapiając dłoń w moich włosach - więc HyeLin... zostaniesz moją dziewczyną ? A za kilka dni, kiedy wojna dobiegnie końca; moją żoną, a królową narodu ognia ? - spojrzał na mnie pełen nadzieji.
- Zuko ja... - spuściłam głowę w dół - sama nie wiem - westchnęłam - to dzieje się za szybko
- po prostu się zgódź - chwycił moje dłonie.
- daj mi czas - mruknęłam odsuwając się od chłopaka i odeszłam; tak bez słowa. Nie miałam ochoty siedzieć z przyjaciółmi. Chciałabym pobyć sama. Bez nikogo. Przemyśleć moją marną egzystencje w samotności tak jak to w zwyczaju robiłam. Oddaliłam się od przyjaciół całkiem spory kawałek siadając pod drzewem wiśniowym na wzgórzu. Jedyne wzgórze z drzewem wiśniowym na całej wyspie. Więc to ten dzień. Dzień, w którym Mako obchodził by swoje urodziny. Niestety ich nie obchodzi. I już nigdy nie zdmuchnie świeczek; nie pomyśli życzenia. Prychnęłam pod nosem i z niewielkiej kieszeni wyjęłam portret brata. Oparłam go o drzewo i biorąc cienkie patyki rozżarzyłam ich końcówki. Wbiłam delikatnie w ziemie, a łzy same spływały po moich policzkach.
- jaka szkoda, że cię tu nie ma Mako - załkałam pociągając nosem - gdybym tylko mogła pomoc tobie - spuściłam głowę w dół - Winny gron liść opada w dół, tak z wolna jak wśród fal małej muszli pół. Mały żołnierz już zostawił dom, dzielny żołnierz chce odnaleźć dom...

Siedziałam opierając się o pień drzewa. Wpatrywałam się w spokojne tafle wody, które współgrały ze sobą jak harmonijnie zrównanie. Yin i Yang. Woda jest spokojna i daje życie. Opisuje ona dwie pierwotne i przeciwne lecz uzupełniające się siły, które można odnaleźć w całym wszechświecie. Ogień ? Potrafi tylko niszczyć. Trudem jest go okiełznać lecz jeśli się to zrobi dom będzie ciepły i przyjemny. Lecz kiedy ogień pochłonie zbyt dużo dom spłonie, a ja spłonę razem z nim. To jest zasada, której należy się trzymać. Musze wybrać czego chce, a czego potrzebuje. Nie raz te rzeczy nie łączą się do siebie.

A co do Zuko. Co powinnam zrobić ? Na te pytanie niestety nie znam odpowiedzi. Nie potrafię znaleść sensownego wyjaśnienia mojego zachowania i dziwnego uczucia, które za mną chodzi. Nieszczęsne uczucie.
- dlaczego siedzisz sama ? - zapytała Katara siadając obok mnie - jest już późna noc - dodała kładąc rękę na moim ramieniu.
- Zuko cię przysłał ? - jęknęłam nie zadowolona.
- co ? Nie - zaprzeczyła - martwiłam się. Nie było cię od wieczora - wyjaśniła.
- yhm.. niech będzie powiedzmy, że ci wierze - westchnęłam.
- co cię gryzie ? - zapytała po chwili.
- mnie ? Zupełnie nic - powiedziałam sarkastycznie.
- przecież wiedzę. Możesz mi zaufać. Chodzi o Zuko ? - zapytała niepewnie.
- zawsze o niego chodzi - westchnęłam.
- kiedy poszłaś rozmawiałam z nim o tobie - skrzywiła się - powiedział mi wszystko
- wy nie rozumiecie. Dla was to takie proste - syknęłam. 
- może spróbuj dać mu szanse ? - wzruszyła ramionami ignorując wcześniej to co powiedziałam.
- sama nie wiem - prychnęłam - dajcie mi wszyscy święty spokój - wstałam z ziemi i ruszyłam w stronę domku. Położyłam się w pokoju i odrazu zasnęłam ze zmęczenia.

Rano

Obudziło mnie szturchanie w ramie. Uchyliłam zmęczone powieki i ujrzałam Aanga.
- zaczynamy trening ? - zapytał radośnie. Westchnęłam głęboko i podparłam się na łokciach.
- zaraz przyjdę - mruknęłam, a avatar wyszedł. Leniwie wstałam i przeciągnęłam ręce. Ubrałam się i wyszłam z domku, gdzie na zewnątrz Aang trenował już z Zuko. Usiadłam obok Katary i wpatrywałam się w obłoki na niebie.
- czy to nie dziwne, że ukrywamy się w własnym domu władcy ognia
- już mówiłem ci; mój ojciec nie przyjeżdża tu od lat. To ostatnie miejcie, w którym ktoś by nasz szukał - wzruszył ramionami siadając na fontannie.
- w życiu w to nie uwierzycie ! - krzyknął Sokka podchodząc do nas - występujemy w teatrze - wypiła dumnie pierś.
- byliśmy w miasteczku i znaleźliśmy to - wtrąciła Suki, a Sokka rozwinął plakat
- chłopiec z lodowca to sztuka, którą napisał słynny dramaturg PuonTen - spojrzał na nas z nadzieją w oczach - musimy to obejrzeć ! - krzyknął.
- nie wiem Sokka - jęknęła nie zadowolona Katara.
- no weź proszę cię - zwrócił się do siostry.
- Sokka ma racje - odezwał się Aang - obejrzyjmy nasze przygody !
- idźcie sami - machnęłam ręką i wstałam z miejsca - nie mam zamiaru tego oglądać PuonTen to najgorszy dramaturg - prychnęłam.
- HyeLin ma racje - wtrącił Zuko -będziemy tego żałować - westchnął
- no ejj proszę was chodźmy tam - Sokka zrobił smutną udawaną minę.

Chcąc lub nie poszliśmy na ten żałosny spektakl. Zajęłam miejsce i zarzuciłam na głowę kaptur.
- może PuonTen zmienił się na przestrzeni lat - szepnął do mnie Zuko siadając obok.
- PuonTen nigdy się nie zmieni. Jest najgorszym dramaturgiem - zachichotałam pod nosem.

Czy jak się kiedyś myliłam ? Jeszcze nigdy mi się to nie zdażyło. PuonTen był jest i będzie najgorszym dramaturgiem. Więc Aanga grała jakaś dziewczynka. Sokka był starym kolesiem, który rzuca denne kawały, a Zuko i Katara dążyli się miłością w tajemnicy przez niby avatarem. A Toph grał jakiś facet ! Koniec w końców i tak według teatru wojna była przegrana.
- w końcu wyjawili prawdę o tobie - zaśmiała się Toph kiedy wychodziliśmy z teatru.
- niby jaką ? - skrzyżowałam dłonie na piersiach.
- nie skłamali w ani jednej kwestii - wtrącił Sokka śmiejąc się w niebo głosy.
- straszna panna bez poczucia humoru - Toph i Sokka wybuchnęli głośnym śmiechem.
- ja nie mam poczucia humoru ? - prychnęłam. Z moich dłoni wydobył się ogień, który skierowałam na Sokkę, a ten skakał, aby się nie poparzyć - ale śmieszne - wywróciłem oczami i ruszyłam dalej.

Usiedliśmy wszyscy przy ognisku jedząc kolacje.
- kiedy wojna się skończy wreszcie zjem coś normalnego - powiedział Sokka z grymasem na twarzy.
- nie smakuje ci moje jedziecie ?! - Katara rzuciła w niego piaskiem z plaży. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Westchnęłam głośno i odkładając miseczkę spojrzałam na Aanga.
- kometa nadleci lada dzień, powiedz mi lepiej jak chcesz pokonać władcę ognia - spojrzałam na niego z wyczekaniem. Wszyscy nagle ucichli.
- wiesz.. planowaliśmy zrobić inwazje po komecie - mruknął Sokka wykrzywiając usta.
- co ?! - krzyknęłam z Zuko w tym samym momencie.
- nie możecie ! - Zuko wstał z miejsca
- Aang jeszcze nie oponował dobrze ognia - wtrąciła Katara
- a twojej magi ziemi tez przydało by się jeszcze kilka lekcji - powiedziała Toph spoglądając na Aanga
- i mówcie o tym dopiero teraz ?! Kiedy do komety zostało zaledwie 3 dni ! Czy wyście oszaleli ? - krzyknęłam zdenerwowana.
- nie dam rady pokonać władcy ognia - Aang wstał równie zdenerwowany co ja.
- nie rozumiesz - pokręciłam głową na boki - jeśli nie pokonasz władcy ognia w dniu przylotu komety...nie będzie już świata do ratowania...

AVATAR LEGENDA HEYLINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz