Rozdział 14 - MISTRZOWIE MAGII OGNIA

1.7K 82 6
                                    

Jet pojawił się z nikąd i również do nikąd odszedł. Był i nie ma. Może to nawet lepiej? Mniej zmartwień. Wczorajszego wieczoru musieliśmy zmienić miejsce pobytu. Magowie ognia zauważyli nas przez żarzące się ognisko. Teraz znajdujemy się w zachodniej świątyni powietrza. Z niewiadomych mi przyczyn cała jest do góry nogami. Co robię teraz ? Siedzę razem z Sokką na murku i nie możemy powstrzymać się od śmiechu przed tym jak Zuko próbuje usilnie wytkać ogień.
- nie wiem co się dzieje ?! - krzyknął rozżalony, a ja próbowałam stłumić w sobie śmiech.
- może twój ogień odszedł - zaśmiał się Sokka, a ja razem z nim.
- z czego się śmiejecie ?! - zdenerwował się i podszedł do nas szybkim krokiem.
- po prostu - zaśmiałam się - twój ogień się wypalił - Sokka wybuchnął śmiechem.
- może HyeLin ma racje - wtrącił się Aang uspokajając starszego - co powinnismy zrobić w tej sytuacji ? - spojrzał na mnie.
- dlaczego tak na mnie patrzycie ? - zmarszczyłam brwi.
- napewno wiesz co zrobić - odezwał się Zuko i ucinał przede mną chwytając mnie za kolana.
- straciłeś moc z powodu zmiany strony - westchnęłam.
- zmiany strony ? - zdziwił się Sokka.
- tak, twój gniew do Aanga, który był napędem do magii ognia skończył się - wzruszyłam ramionami - pierwotnymi magami ognia były smoki.
- smoki już dawno wyginęły - wtrącił Zuko.
- widziałam je na własne oczy - mruknęłam.
- stryj wybił ostatniego smoka kilkanaście lat temu - westchnął.
- najwidoczniej nie powiedział ci prawdy. Nie wybił ostatniego smoka. Pozostawił go przy życiu - wyjaśniłam.
- więc co teraz ? - zapytał Aang.
- podejrzewam, że aby moc Zuko wróciła będzie konieczna nauka u mistrzów magii ognia - wstałam na równe nogi - świątynia magów słońca jest dzień drogi stąd - dodałam - chcąc lub nie będzie to konieczne
- polecisz z nami ? - zapytał Zuko.
- nie będę wam tam potrzebna - uśmiechnęłam się sztucznie
- znasz się na tym jak nikt inny - wtrącił Aang - powinnaś lecieć z nami, dla ostrożności - powiedział błagalnie
- niech będzie - westchnęłam - na co czekacie ? Zbierajmy się - popędziłam ich. Chwile później byliśmy już w drodze do świątyni magów słońca.

- nie mogę w to uwierzyć - mruknął Zuko pod nosem - cały czas żyłem w przekonaniu, że smoki wyginęły - dodał rozglądając się po starożytnej świątyni.
- wyglada na to, że twój stryj bronił smoków - odezwał się Aang.
- dokąd mamy iść ? - Zuko rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu drogi.
- spójrzcie - krzyknął młody avatar i podbiegł do zegara słonecznego.
- to zegar asteków - mruknęłam przyglądając się staremu przedmiotowi z uwagą. Wyglada jakby odliczał do określonego czasu. Zuko wyjął swój miecz i przyłożył do promieni słonecznych przyspieszając czas zegara. Przed nami otworzyły się kamienne wrota. Zagłębiając się w środek ciemnej groty zauważyłam w kręgu kamienne posągi. Taniec smoka.
- co to jest tańczący smok ? - zapytał avatar z zaciekawieniem.
- to tradycyjna forma magii ognia praktykowana przez Wojowników Słońca, którzy nauczyli się jej od pierwotnych mistrzów tkania ognia, smoków, w erze Raavy - wyjaśniłam - tańczący smok opiera się na trzech rodzajach ataków; niskim kopnięciu, ciosie i dwukrotnym ciosie obiema pięściami - wzruszyłam ramionami. Aang wraz Zuko próbowali odwzorować tańczącego smoka. Wyszłam z groty i rozejrzałam się dookoła. Miasto wyglada na opuszczone; dziwne. Byłam pewna, że są tutaj wojownicy słońca. Nagle usłyszałam krzyki - co wyście zrobili ?! - krzyknęłam zauważając Aanga i Zuko w jakiej brei.
- to on ! - odkrzyknął Zuko.
- nic nie zrobiłem ! - bronił się Aang - pomóż się nam wydostać - zaczął się szarpać. Nachyliłam się i dokładniej przyjrzałam się zielono-brązowej brei.
- co tu się dzieje ?! - krzyknął ktoś za mną. Przestraszona odwróciłam się i spostrzegłam wojownika słońca.
- m-my... znaczy.. o-oni utknęli - wyjąkałam przestraszona.
- za swoje czyny odpowiecie przed mistrzami - powiedział groźnie i pomógł im się wydostać. Zabrał nas na ogniste wzgórze. Tam gdzie zaczęłam żyć. Czułam się dziwnie nie swojo. Spuściłam głowę w dół i przysłoniłam twarz włosami.
- kim jesteście ? - odezwał się starzec, prawdopodobnie guru wojowników słońca.
- jestem avatarem - powiedział Aang - straciliśmy moc tkania ognia. Nasza koleżanka.. - szturchnęłam go łokciem przez co wszyscy zwrócili na mnie uwagę.
- to ty jesteś tym dzieckiem - wtrącił się jeden z wojowników słońca.
- smok Shaw podarował ci życie 17 lat temu, nie sądziłem, że ujrzę cię jeszcze na oczy - zwrócił się do mnie, a ja zgięła się w pół i pokłóciłam starcowi - smoczy dar jest najcenniejszy, a za tem mówcie.. co was tu sprowadza - spojrzał na naszą trójkę.
- nauka u mistrzów - wyprzedziłam kiedy Aang już chciał coś powiedzieć.
- ognisty płomień - zaczął podchodząc do wielkiej kamiennej miski wypełnioną po brzegi palącym ogniem - płonie na tym świecie od 10000 tysięcy lat. Zanieście go mistrzom, a oni osądzą czy jesteście godni nauki - pokiwali zgodnie głowami.
- nie idziesz z nami ? - zapytał Aang i spojrzał na mnie.
- nie potrzebuje nauki, spotkamy się na miejscu - skinęłam głową. Wraz z wojownikami słońca podążyliśmy wzdłuż krętej ścieżki prowadzącej do dwóch tuneli. Ran'a i Shaw'a. Dwóch ostatnich smoków na świecie.
- powinnaś być świadoma zagrożenia - zaczął starzec - krwawa błyskawica to coś pięknego, a zarazem wielce okrutnego. Jej energia gromadzi się w sercu i z serca się wywodzi. Tylko wielka złość zgromadzona w sercu potrafi wywołać krwawą błyskawice. Czy udało ci się to już kiedyś zrobić ? - spojrzał na mnie ciekawy. Z moich ust nie popłynął tym razem ogień. Tylko piękna, cudowna krwawa błyskawica - to nie możliwe - starzec stanął w miejscu oszołomiony - w twoim życiu wydarzyło się coś okropnego - stwierdził po chwili ciszy.
- kobieta, która 17 lat temu przyniosła mnie na wzgórze; została zamordowana. Ojciec i brat zginęli na wojnie - wyjaśniłam.
- twój gniew pochodzi prosto z serca - zamyślił się - winny ten, który zamordował twoją matkę ? - zapytał.
- nie znany - mruknęłam - widziałam go, słyszałam jego głos, ale nie potrafię przypomnieć sobie jego twarzy - usiadłam na kamiennej ławie. Starzec pokiwał tylko głową i usiadł obok w milczeniu. Teraz tylko pozostało czekać na dwóch chłopaków.
- teraz zanieście wieczny ogień mistrzom - rzekł starzec do tej dwójki, która w końcu się zjawiła. Zaczęli wchodzić po schodach, a kiedy dotarli na samą górę zapanowała cisza. Rozbrzmiały bębny, a z jaskiń wyleciały smoki, które zaczęły tańczyć. Aang i Zuko tańczyli równi z nimi, a wokół nich pojawił się wielki tęczowy ogień, który spowił wokół nich tworząc tornado wszystkich kolorów.

Byliśmy już w świętymi powietrza. Aang i Zuko zaczęli popisywać się swoimi umiejętnościami, ale ja nie miałam ochoty na to patrzeć. Musze pomyśleć. Oddaliłam się od przyjaciół i usiadłam na drugim końcu świątyni. Bloga cisza i senna ciemność. Siedziałam na skraju wymachując nogami. Tak właściwie dlaczego nie potrafię przypomnieć sobie twarzy tego mordercy ? Czuje, że widziałam go już kiedyś i to nie raz. Co mnie blokuje ?
- dlaczego siedzisz sama ? - zapytał Zuko siadając obok mnie.
- zastanawiałam się nad czymś - mruknęłam zamyślona.
- nad ? - spytał ciekawy.
- moją matkę zabił ktoś kogo znam. Słyszałam jego głos, widziałem jego posturę, ale mimo tego nie potrafię przypomnieć sobie jego twarzy mimo, że już ją widziałam - westchnęłam. Poczułam jak silna ręka Zuko oplata mnie wokół tali i przyciąga bliżej siebie.
- co dokładnie stało się tamtego dnia ? - spojrzał na mnie.

Retrospekcja

Jak każdego dnia siedziałam w swoim pokoju bezczynnie patrząc w ścianę. Nadal nie mogłam pogodzić się ze stratą ojca i brata. Minęło już 10 lat odkąd ich nie ma, a ja dalej jestem pogrążona w monotonni. Dlaczego nie mogłam im jakoś pomoc ? Musieli odejść ? Zostawili mnie i mamę.
- może przejdziesz się ? - zapytała mama wchodząc do pokoju.
- nie mam ochoty - mruknęłam odwracając się do niej tyłem.
- Zuko napewno chciałby się z tobą spotkać - usiadła obok i pogłaskała mnie po włosach.
- nie mam ochoty - powtórzyłam.
- przyjaciele za tobą tęsknią.. nie widzieli cię..
- od śmierci taty i Mako - dokończyłam za nią - skoro tak bardzo chcesz się mnie pozbyć to już sobie idę - wstałam z łóżka i bez słowa wyszłam z domu.
Chodziłam godzinami po ulicach stolicy. Kiedy nastał wieczór wróciłam do domu, a widok jaki zastałam nie był możliwy do pojęcia. Moja matka leżąca na ziemi; ledwo żywa, a nad nią mężczyzna, który wymierzył ostateczny cios.
- mamo ! - krzyknęłam, a mężczyzna odwrócił się i spojrzał na mnie. Nie miał twarzy. Był bez wyrazu, który by go określił. Uciekł. Tak po prostu. Podbiegłam do kobiety i klęknęłam obok niej - mamo wstawaj ! - łzy spływały po moim policzkach - proszę cię wstań ! - załkałam, ale i to było na nic. Odeszła.

Koniec retrospekcji

- miał mundur ? - zapytał Zuko.
- chyba.. nie pamietam dokładnie - mruknęłam opierając się o ramie chłopaka.
- może.. nie powinnaś się tym zamartwiać - zaczął - może powinnaś odpuścić ?
- nawet jakbym chciała to nie potrafię - westchnęłam głęboko. Między nami zapanowała cisza. Nie była wcale nie zręczna, wręcz przeciwnie; błoga cisza dająca ukojenie dla umysłu.
- wiesz... ciszę się, że w końcu mogłem zobaczyć cię po tak długim czasie - uśmiechnął się nie pewnie.
- tak, również się cieszę - odwzajemniłam uśmiech. Chłopak spojrzał na mnie i palcami chwycił za mój pod brudek. Połączył nasze usta w delikatnym pocałunku.

AVATAR LEGENDA HEYLINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz