Wczorajszy wieczór.. wywołał u mnie dość dziwne emocje; jeżeli tak mogę to nazwać. Pocałunek z Zuko. To główny powód mojego jakże dziwnego samopoczucia. Przyznając.. Zuko... podobał mi się od dawna.. nie myślałam o nim jak o przyjacielu. Zdrowy rozsądek wziął górę i stłumił uczucia. Uczucia, które teraz odżyły ze zdwojoną siłą. Dokładnie nie wiem jak mam określić swoje zachowanie względem Zuko. Jednocześnie chciałabym być bliżej niego, ale z drugiej strony czuje się nie zręczniej po tym pocałunku. W sumie to nie pierwszy nasz pocałunek. Różnica jest taka, że przed tem nie odrazu domyśliłam się kto mnie pocałował. Błękitny duch ? Wtedy jego tożsamość nie była mi jeszcze znana, ale po głębszych przemyśleniach doszukałam się prawdy i okazało się, że pod maską kryje się Zuko. Przez cały dzień unikałam go jak ognia. Nie mogę z nim rozmawiać, a zwłaszcza w tym stanie. Moją chwilową kryjówką było skrycie się w jednym z pustych pokoi świątyni. Ale przecież nie mogę tu siedzieć nie skończoność czasu. Niepewnie wyszłam z ukrycia i postanowiłam poszukać Katary. Jeśli ktoś może mi pomoc; to tylko ona. Przemierzałam korytarze starając się być jak najciszej. Z daleka usłyszałam już śmiechy przyjaciół. Delikatnie wychyliłam się zza murów i wzrokiem szukałam Katary. Była, ale obok był również Zuko. Poczułam jak po całym ciele przechodzą mnie dreszcze. Raz kozie śmierć. Wzięłam głęboki oddech i wybiegłam z ukrycia prawie potykając się o własne nogi. Chwyciłam zszokowaną dziewczynę za rękę i biegiem rzuciłam się do poprzedniej kryjówki.
- co się stało ? - zapytała zdezorientowana dziewczyna ciagle dysząc.
- musimy porozmawiać - mruknęłam siadając na parapecie.
- coś się stało ? - zapytała zdezorientowana Katara.
- można by tak to ująć - zaczęłam - chodzi o.. Zuko - wykrzywiłam usta w grymasie.
- o Zuko ? - dziewczyna zmarszczyła brwi - coś zrobił ? - zapytała.
- i tak i nie - westchnęłam - wczoraj... on.. i ja... ehh... nie każ mi tego mówić - spuściłam zawstydzona głowę.
- czy ja dobrze myśle ? On cię... pocałował ? - pokiwałam ledwo widocznie głową.
- chodzi o to, że nie wiem co mam teraz zrobić - spojrzałam na nią błagalnie
- może z nim porozmawiasz ? - zaproponowała z uśmiechem.
- niee... narazie nie.. - zmarszczyłam brwi - boje się.. - mruknęłam pod nosem.
- czujesz coś do niego ? - zapytała poważnie.
- yem.. t-tak - jęknęłam
- więc mu to powiedz - uśmiechnęła się
- może później - zaśmiałam się nerwowo - po prostu.. misze ochłonąć i racjonalnie myśleć. I.. mogłabyś jakoś odciągać go ode mnie ? Nie mam odwagi z nim porozmawiać - westchnęłam.
- pomogę ci, ale prędzej czy później będziesz musiała z nim porozmawiać - uśmiechnęła się delikatnie - nie chowaj się już po świątyni, Zuko już się zorientował, że go unikasz - zaśmiała się, a ja jęknęłam niezadowolona - a teraz chodź, musimy iść na zakupy - chwyciła mnie za rękę i poszłyśmy do reszty. Katara tak jak obiecała odciągała uwagę Zuko od mojej osoby. Weszliśmy na targ, w którym rozdzieliliśmy się, aby szybciej wykonać zakupy.
- Sokka - zaczęłam zostając z chłopakiem sam na sam
- no co jest ? - spojrzał na mnie zaciekawiony.
- czy ty i Suki.. jesteście razem ? - zapytałam delikatnie.
- w pewnym sensie tak - powiedziała prosto z mostu.
- a... no wiesz.. kto pierwszy zaczął ? - przegryzłam nerwowo wargę. Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie, a potem uśmiechnął się pod nosem.
- nic nie mówię, ale według mnie to Zuko powinien zacząć - zaśmiał się, a ja walnęłam go łokciem w żebra - ałł... a to za co - rozmasował bolące miejsce, ale chwile później znowu zaczął się śmiać.
- a wy dokąd - zatrzymał nas jeden ze strażników wioski.
- jesteśmy turystami - Sokka skłamał i modlił się, aby strażnik tego nie zauważył - jesteśmy przejazdem - dodał trochę niepewnie. Starzec przyglądał się naszej dwójce przez chwile - bierzcie ich - mruknął, a chwile później napadli na nas żołnierze pobliskiej wioski. Zabrali nas w nieznajome miejsce i zamknęli w metalowej klatce.
- co teraz zrobimy ? - spojrzałam na chłopaka z lekkim przerażeniem.
- nie potrafisz tkać metalu, prawda ? - pokiwałam przecząco głową, a chłopak westchnął i usunął się w dół po metalowych rurach.
- musi być jakieś wyjście - mruknęłam chodząc w kółko.
- to metal - wyjaśnił Sokka - nie wyjdziemy stąd - dodał przecierając dłonią twarz.Pov. Zuko
- gdzie Heylin ? - zapytałem rozglądając się dookoła.
- Sokki też nie ma - zauważyła Katara. Gdzie ta dwójka się podziała ? Gdzie jest HyeLin ?
- mieli na nas czekać - wtrąciła się Toph i oparła się o głaz za nią.
- musimy ich znaleść - rzekł Aang biorąc swój latawiec. Rozdzielając się zaczęliśmy ich szukać. Czuje, że stało się coś złego.Pov. Heylin
Przez małe okno zauważyłam, że zaczęło się ściemniać, a my dalej tkwimy w tej klatce.
- dlaczego nie jestem magiem metalu - mruknęłam pod nosem
- w tej sytuacji też chciałbym nim być - powiedział Sokka z głębokim westchnieniem - jak długo już tu siedzimy - mruknął
- jest wieczór - wyjaśniłam - jestem już tym zmęczona. Przysięgam, że jeśli w przeciągu kwadransa nikt nas nie znajdzie choćby nie wiem co spale ten metal - rzuciłam zirytowana. Nagle do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn.
- bierz dziewczynę - powiedział jeden z nich, a drugi pokiwał ochoczo głową i zaczął zbliżać się do klatki, w której siedzieliśmy - masz szczęście złotko - zaśmiał się szorstko - dostaliśmy za ciebie całkiem sporą sumkę - zachichotał.
- dotknij mnie, a spale twoje kości - rzekłam zdenerwowana i przestraszona poniekąd. Mężczyźni nic nie robiąc sobie z moich słów otworzyli klatkę i nim zdążyłam zareagować zakuli mi ręce w metalowe kajdany - puszczajcie mnie - zaczęłam się szarpać.
- ej brzydalu ! - krzyknął Sokka i rzucił bumerangiem w głowę mężczyzny przez co ten upadł na ziemie. Wykorzystując ich nieuwagę wzięłam klucze z jego pasa i rzuciłam chłopakowi. Nagle poczułam mocne szarpnięcie za włosy i przewróciłam się na ziemie
- matka nie nauczyła się posłuszeństwa ?! - wydarł się w prost do mojego ucha, a w moich pojawiły się pierwsze łzy. Mężczyzna rzucił mną o ścianę. Uderzyłam się w tył głowy, a obraz przede mną stał się nie wyraźny, a głośne krzyki walki nagle ucichły. Ostatnimi siłami podniosłam się na równe nogi, a z moich ust wypłynął jaskrawy płomień w stronę napastnika. Mężczyzna runął na ziemie, a ja czułam jak upadam na podłogę, gdyby nie czyjeś ręce, które obroniły mnie przed upadkiem.
- Heylin ! Nic ci nie jest ?! - krzyknął Zuko, a za jego plecami zjawiła się reszta
- co się stało ?! Jak się tu znaleźliście ?! - wtrąciła zmartwiona Katara podbierając do rannego brata.
- dwaj mężczyźni zabrali nas tutaj, nie wiem dlaczego - westchnął Sokka
- możesz wstawać ? - zapytał Zuko, a ja pokiwałam głową. Z pomocą chłopaka wstałam na równe nogi i pomimo bólu, lekko kulejąc wyszłam w końcu na zewnątrz.
- wracajmy już mam dosyć - westchnęłam. Aang podał mi swój latawiec jako podporę dzięki, której mogę swobodniej dojść do appy. Avatar chwycił mnie wokół tali i magią powietrza przeniósł mnie ma bizona.- za kilka dni nie powinno być śladu - rzekła Katara owijając moją nogę - jak narazie staraj się jej nie nadwyrężać - uśmiechnęła się pocieszająco
- możesz wziąć mój latawiec, tak będzie łatwiej ci się przemieszczać - wtrącił Aang i położył swój latawiec obok mnie. Zostawiajac mnie samą w czterech ścianach położyłam się na łóżku i głęboko westchnęłam.
- jak się czujesz ? - za sobą usłyszałam głos Zuko. Ahh.. gdzie jest Katara gdy jej potrzeba ?
- w porządku, noga trochę boli - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się słabo.
- co chcieli od was ci ludzie ? - usiadł obok mnie na łóżku.
- nie mam pojęcia - wzruszyłam delikatnie ramionami - mówili coś, że dostali za mnie sporo pieniędzy - przegryzłam policzek od wewnętrznej strony - więcej informacji nie zdradzili - dodałam spoglądając na chłopaka.
- Heylin, a co do..
- po prostu nic nie mów - przerwałam chłopakowi - daj mi czas - położyłam się wygodnie na łóżku i zamknęłam oczy.
CZYTASZ
AVATAR LEGENDA HEYLIN
FanfictionNastolatka po stracie ojca i brata w wojnie o Ba Sing Se kilka lat później jest świadkiem morderstwa matki. Rozdarta i wyprana z uczuć dziewczyna wstępuje do szeregów swojej dawnej koleżanki z czasów dzieciństwa-Azuli. Jej umiejętności nie mają sobi...