Obudziłam się rano, a myśl, że dzisiaj nadleci kometa Sozina wcale nie ułatwiała mi normalnego funkcjonowania. Czułam ogromny strach jakiego nie poczułam jeszcze nigdy w życiu. Nie oszukując się; jeśli przegramy.. to będzie koniec. Ze świata nie zostanie już nic, a wszystko co żyło; rośliny, zwierzęta po prostu znikną. Zostanie jedynie wielka szara plama na mapie. Wszystko owładnie ogień..to przerażająca myśl.
Co do Zuko i jego wczorajszej propozycji.. sama nie wiem co mam o tym myśleć. Z jednej strony jestem szczęśliwa, ale.. czy to aby na pewno słuszna decyzja ? Co jeśli nie sprawdzę się w roli jaką ode mnie oczekuje ? Jeśli popełnię błąd ?
- Zhao jest godzinę drogi od miasta - powiedział stryj popijając herbatę. Po ciele przeszły mnie okropne dreszcze.
- jak bardzo liczebna jest jego armia ? - zapytałam niepewnie siadając obok staruszka.
- całe wojsko - powiedział lekko przejęty - jest och ogromna ilość - westchnął.
- Co prawda Zhao jest dobrym magiem ognia, ale i również na niego znajdzie się sposób - wtrącił się mistrz Piandao.
- co jest słabością Zhao ? - zmarszczyłam brwi. Wszyscy spojrzeli na siebie niepewnie. Po czym stryj zawarł głos
- ty.. - powiedział prawie, że szeptem.
- co ?! - wzdrygnęła się kiedy usłyszałam za sobą krzyk Zuko - jak to Heylin jest słabością Zhao ?! Co to ma niby znaczyć ?! - zdenerwował się.
- sami tego nie rozumiemy - wtrącił Bumi - ale spostrzegliśmy, że gdy Heylin jest w pobliżu temperament Zhao maleje..
- nie rozumiem - pokręciłam głową na boki - on.. zawsze zachowywał się dziwnie.. dlaczego tego nie dostrzegałem ? - mruknęłam pod nosem.
- tak czy inaczej - stryj wstał na równe nogi - Zhao jest do pokonania
- jest południe - spojrzałam na niebo gdzie słońce świeciło najjaśniej - powinnismy być już w drodze do stolicy - spojrzałam na Zuko.
- Heylin.. ja..... nie możesz ze mną lecieć - spuścił głowę w dół - nie chce żeby stała ci się krzywda - spojrzał głęboko w moje oczy i położył rękę na ramieniu - katara poleci ze mną - uśmiechnął się słabo.
- a co ja mam robić ? - zmarszczyłam brwi - może powinnam się schować i czekać aż wojna sama się skończy ? Jak myślisz ? - prychnęłam pod nosem strącając rękę chłopaka z ramienia.
- nie chce żeby coś ci się stało - powiedział już ostrzej - zrozum
- nie, nie zrozumiem - odepchnęłam go lekko od siebie - nie uważasz, że tez powinnam coś zrobić ? Niż stać bezczynnie i patrzeć ?
- nic nie rozumiesz. Nie znasz Azuli..
- tak się składa, że znam - przerwałam - to ja wiem o niej więcej niż ty sam. Wiem do czego jest zdolna, a do czego nie ! Nie traktuj mnie więc jak kogoś kto nie umie się bronić !
- nie powinnismy się kłócić - wtrącił Sokka chcąc załagodzić sytuacje
- proszę bardzo ! Nie będę się kłócić ! Oprócz kłótni jest świat do uratowania !
- Heylin ! - krzyknął Zuko - proszę cię tylko o to ! Nie chce żeby coś ci się stało ! Zależy mi na tobie i twoim bezpieczeństwie !
- a mi nie ! Wszystko mi jedno ! Skoro chcesz lecieć sam to proszę bardzo droga wolna ! Ja zostanę tutaj; w mieście ! Nawet mogę zginąć ! Na co czekasz ?! Leć już ! - otarłam łzy z policzków i zaczęłam biec przed siebie. Z moich dłoni i stóp popłynął niebieski ogień, a ja w mgnieniu oka znalazłam się na ruinach muru i ostatni raz spojrzałam na Zuko. Zaskoczyłam z muru na ziemie i ruszyłam w głąb miasta. To nie powinno się zdarzyć. Nie powinnismy się kłócić, są ważniejsze sprawy. Trwa wojna to nie czas na rozterki. Po drodze natknęłam się na kilku magów ognia, których bezproblemowo obezwładniłam. Stałam na środku miasta i rozglądałam się dookoła. Teraz pozostaje tylko czekać.Z daleka usłyszałam dźwięki czołgów i głośnie kroki. Chwile później stałam już przed Zhao, który perfidnie się uśmiechał.
- nie sądziłem, że cię tu spotkam moja droga - uśmiechnął się.
- ale spotkałeś, więc do rzeczy - mruknęłam i wycelowałam w niego ognistym niebieskim płomieniem, którego z łatwością przekierował w moją stronę. Rzucałam w niego ognistymi kulam, które i tak omijał.
- widzę, że coś zostało ci po matce - zaśmiał się.
- nie waż się - warknęli i rzuciłam w nim ognistym biczem - wspominać o mojej matce - spojrzałam na niego z nienawiścią w oczach.
- jesteś do niej bardzo podobna - uśmiechnął się i przgwoździł mnie do ściany - tam bardzo ją przypominasz - przejechał dłonią po moim policzku.
- nie waż się mnie dotykać - wyszarpnęłam się z jego uścisku - i nie waż się mówić o mojej matce - warknęłam.
- brzmiał dokładnie tak jak ona - zaczął, a ja zmarszczyłam brwi - ona też mówiła, że mam zostawić cię w spokoju i widzisz jak skończyła - zaśmiał się.
- ty...
- sama tego chciała - prychnął - straciła męża i syna, a jedyna córka stała się dziwolągiem, którego chciałem uratować - uśmiechnął się podle - wtedy.. tego dnia.. przyszłem do niej..
- zabiłeś ją - załkałam - zabiłeś moją matkę ! - krzyknęłam zaczynajac się szarpać.
- z twojego powodu. Gdyby zgodziła się, abyś mogła za mnie wyjąc nie musiał bym jej zabijać. Zostałaś sama i stałaś się łatwym celem - syknął i przybliżył się do mojego ucha - gdybyś widziała jak błagała mnie o litość - zaśmiał się szorstko. Przez całe ciało przeszły mnie dreszcze. Okropne dreszcze. Łzy przestały spływać. Nie szarpałam się już. Czułam jak przez moje ciało przechodzi fala gorąca. Czułam jak mój świat się zawalił. Nie mogłam tego zrozumieć. On.. on zabił moją matkę.. z mojego powodu. To jego wtedy widziałam. Jego głos słyszałam jak przez mgłę. Dlaczego wcześniej się nie domyśliłam ? Co ze mnie za córka ? Jak mogłam tego nie dostrzec ? Z całej siły odepchnęłam od siebie mężczyznę. Bez opamiętania rzucałam w nim ogniem. Na przemian wywołując błyskawice. Wiatr rozwiewał moje włosy na różne strony. Gniew jaki mną owładnął był nie do pomyślenia. Złączyłam palce kierując je ku górze, a niebo zrobiło się pochmurne. W mgnieniu oka powstała ogromna burza z piorunami. Najsilniejszy piorun popłynął przez moje ciało, a ja wycelowałam go w Zhao. Widziałam jego przerażony wzrok. Jego ostatnie spojrzenie padło na moją osobę. Teraz leżał na ziemi..
- zostaw go - stryj chwycił mnie za ramie - nie warto marnować na niego swojej siły - uśmiechnął się słabo. Z moich oczu popłynęły łzy. Bezsilna podeszłam do ledwo żyjącego mężczyzny i padłam na kolana.
- twoja smierć nie zwróci mi matki - westchnęłam ocierając łzy z policzków - ale twoje cierpienie wynagrodzi moje - dodałam. Złożyłam dwa palce kierując je na czoło mężczyzny, zaś kciuków skierowałam na jego brodę - już nigdy nie zaznasz spokoju błąkając się po świecie duchów - mruknęłam. A chwile mocniej Zhao.. był w dolinie duchów błąkając się we mgle, z której nigdy nie wyjdzie...Maraton 2/3
CZYTASZ
AVATAR LEGENDA HEYLIN
FanfictionNastolatka po stracie ojca i brata w wojnie o Ba Sing Se kilka lat później jest świadkiem morderstwa matki. Rozdarta i wyprana z uczuć dziewczyna wstępuje do szeregów swojej dawnej koleżanki z czasów dzieciństwa-Azuli. Jej umiejętności nie mają sobi...