chapter 3

3.4K 270 116
                                    

Tajemnica

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tajemnica

— Gwardie przyszły z patrolu. Było wyjątkowo dużo rannych. Podobno go byłaby gorsza rzeź niż wtedy w lato. Rany były całe w jakiejś zielonej mazi. To może być trucizna. — Odpowiedział osuwając się na fotel. Od zawsze wierzył, że to może mieć kres. To ile cierpień wszyscy odczuwali że względu na te potwory, ile rodzin straciło bliskich. Chciał to zastopować jednak nikt to już nie wierzył w dawne legendy. Szkoda, bo on uważał, że gdyby tylko wierzyli to nękanie przez potwory byłoby już przeszłością.

Nadal jednak była na to szansa

— Byłeś w izbie? Co z twoim ojcem? — Zapytała lekko zaniepokojona, podchodząc do swojego wnuka. Popatrzyła na jego lekko pobrudzoną twarz i jakby zadrapane dłonie. Nie wydało się jej to dziwne. Może się po prostu przewrócił. Ona nie znała jednak prawdy, ale potencjalnie mogła, patrząc na to, że to jej brunet ufał najbardziej.

— Tacie nic nie jest. Zwyczajne zadrapania. Jak zwykle był bohaterki. — Odpowiedział już wiedząc, że jego zasługi i to co o nim mówią nie jest wcale wyolbrzymione. Nie mógł nie powiedzieć, że tajemniczy chłopak mu nie zaimponował swoją odwagą. Pokazał też z czym muszą się zmagać w praktyce czy wszyscy strażnicy. — Ale co jeśli to nie wystarczy? Potwory wychodzą nie tylko okazjonalnie, a po prostu cały czas. Mieszkamy niedaleko lasu, a tam pewnie roi się ich pełno. Co jeśli pojawią się i tu? Nie będziemy mieli wkrótce z nimi szans.

— Od zawsze przejmowałeś się losem innych George. To godne podziwu. — Położyła dłoń na jego ramieniu. Zaraz usiadła na bocznym oparciu fotela gdzie siedział również chuderlawy brunet. — Wiesz co opowiadam tym dzieciom, prawda? Ta legendę o zabiciu smoka.

— Nikt w to nie wierzy babciu. Nawet jeśli byłaby prawdą, to nie ma doniesień by komukolwiek się udało odczytać lub w jakiś sposób znaleźć twierdzę. To strasznie niebezpieczne i pewnie to wszystko bajki. — Odpowiedział kręcąc głową. To też wskazywało, że nie może się pogodzić z tym wszystkim. Jeśli nie jest bezpiecznie już nawet w wiosce otoczonej murami to gdzie jest?

— Jeszcze nie wiesz ile ludzie tutaj nie mówią. — Zaśmiała się cicho widząc tą zdziwiona twarz swojego wnuka. — Chcesz bym opowiedziała ci więcej o tej legendzie? Nie jest ona tak okrojona jak ta co opowiadam ją tym wszystko niewiniątka.

— Co masz na myśli babciu? — Tak też okazał zainteresowanie. Brunet był z natury ciekawski, ale zawsze każdy go upominał by pilnował swojego nosa. Staruszka jednak zawsze cienia zaangażowanie w różne sprawy lub jak chce dociekać wszystkich swoich pytań. Nieraz kryła go nawet kiedy ten wymykał się w czasie dnia poza granice muru.

— Chodź za mną. Pokażę ci to co cię przekona, że nie tylko wy młodzi ukrywacie wiele przed nami. — Odpowiedziała kobieta wstając i cały czas trzymając dłoń na ścianie, bo krok miała chwiejny przez to, że siedziała, przeszła w głąb domu. Potem można było usłyszeć jak wchodzi po schodach. — Cóż to było już lata temu. Jeszcze ciebie i twojego ojca nie było na świecie, kiedy to ja i twój dziadek żyliśmy pełnią życia w tej wiosce. On był zwyczajnym farmerem, a ja szwaczką. Nie raz przychodził do mnie pod okno i zostawiał mi kwiaty. Wtedy jeszcze każdy wierzył, że legenda może być prawdą.

faraway || 𝗗𝗿𝗲𝗮𝗺𝗻𝗼𝘁𝗙𝗼𝘂𝗻𝗱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz