chapter 9

2.8K 239 147
                                    

Samowystarczalny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Samowystarczalny

     Było już prawie południe kiedy blond włosy dotarł nad brzeg jeziora. Na jego brzegu zostawił swoją torbę i dopiero wtedy pokierował się do ukrytych przynęt. Cały czas już z nawyku sprawdzał czy nikt go nie podgląda. Bal się opcji, że mógłby zostać zaatakowany z ukrycia. Już raz przeżył taką historię, którą przepłacił kilkoma bliznami na lewym przedramieniu oraz jedną na lewym policzku. Odkąd zaczął wyprawy jego ciało zdążyło się już pokryć bliznami w jakimś stopniu. Jeśli miałby liczyć to pewnie na twarzy dołączyłby się ich conajmniej trzech lub czterech. Na ramionach miał ich więcej, a nie mówiąc już o ramionach, plecach czy łydkach. Do tej pory jednak przeżył wszystko co go spotkało, a planował, że przeżyje jeszcze więcej.

     Dream z powodu swojego osamotnienia, które z resztą wybrał sam z siebie, stał się już dość specyficzny. Przeżył już siedemnaście lat, z czego od dwóch intensywnie podróżował. Zaradny i odważny, ale bardzo uparty. Sam do godził do wszystkiego co teraz umiał. Był świetnym obserwatorem i słuchaczem, ale nie miało to przełożenia na wyrażanie jego własnych emocji oraz na prostą zdolność komunikacji z innymi. Nie umiał spędzać czasu z nikim. Robił to jedynie gdy musiał, tak jak teraz w sytuacji z chłopakiem z wioski. Do tego wyznawał zasadę, że jeśli coś trzeba zrobić dobrze, trzeba to robić po swojemu.

     Odpoczynkiem dla niego było spędzanie wolnego czasu w ładnych miejscach. Zazwyczaj przesiadywał w nich rankiem, kiedy to wschodziło słońce, lub wieczorami w trakcie złotej godziny oraz przy zachodzie słońca. Starał się znajdować takie miejsca w tym zwariowanym świecie. Pamiętał, że tak kiedyś nie było. To była jedna z rzeczy, które trzymały go daleko od granicy szaleństwa. Nic dziwnego - jakby liczyć ile do tej pory pokonał tych kreatur, ile przeżył w ciągłym biegu, to mogłoby się uzbierać tego zdecydowanie więcej niż u nie jednego przeciętnego podróżnika w trakcie całego życia. Dla nich największym wyczynem było, że zdobyli jakiś skarb lub udało im się znaleźć miejsce, które było cenę podróży. Dla Dreama było nim jednak przeżycie do kolejnego świtu. Z jednej strony straszne, a z drugiej wielce prawdziwe. Walczył o życie i to stawało się dla niego już swego rodzaju rutyną. Serce jednak tęskniło do spokojnych czasów kiedy to nikt nie cierpiał z rąk potworów.

— No chodź ty przeklęta rybo! — Złościł się już od dobrej chwili próbując złapać świeżo zahaczoną rybę. Ta była większa niż te, które już blondyn zdążył złapać do tej pory. Gdyby tylko udało mu się ją złapać to miałby wystarczająco dużo pożywienia na kolejnych kilka dni. Oczywiście musieliby je upiec, bo inaczej to zepsułyby się zbyt szybko. Był już blisko złapania tego pięknego okazu kiedy coś od strony lasu rzuciło się na niego pchając do wody. Jak długi zanurzył się w tej czystej wodzie. Ledwie nawet udało mu się nabrać powietrza. Umiał jednak dobrze pływać. Tyle, że się wynurzył i zdjął szybko swoją maskę. Musiał nabrać powietrza, a z nią było o wiele trudniej. Kiedy tylko zobaczył przez co, a raczej kogo wpadł do wody, nie mało się zdenerwował.

faraway || 𝗗𝗿𝗲𝗮𝗺𝗻𝗼𝘁𝗙𝗼𝘂𝗻𝗱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz