chapter 7

2.5K 257 114
                                    

Pora na przygodę?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pora na przygodę?

     Kobieta zaprowadziła ich do jednego z pokoi i zaraz zamknęła za nimi drzwi. Popatrzyła się wnuka i potem na blondyna. Domyślała się, że chodzi tu o niego. Sama kojarzyła gdzieś ta maskę. Jednak jakby nie było to ta była starsza i jej pamięć była już trochę zawodna.

— Przy murach panuje chaos, strażnicy są bardziej ostrożni niż zazwyczaj. Moczyliście w tym swoje palce, tak? Tylko szczerze, bo inaczej porozmawiamy. — Odpowiedziała grożąc im palcem. George jako iż nie potrafił kłamać, chciał już powiedzieć i wszystkim, ale w tym momencie miał zasłonięte usta dłonią blondyna, który tak jakby trochę porwał go na swoją stronę. Nie ufał kobiecie z jakiegoś powodu.

— A pani po co to do wiedzy? — Odpowiedział podejrzliwie i zlustrował ją zza maski. George mruknął do niego zaskoczony tym jak ten zachowuje się względem jego babki. Dream tylko westchnął i spojrzał na niego. — Nie do ciebie teraz mówię. Z resztą po co mamy cokolwiek mówić. Nawet jeśli to nasza sprawka?

— Spokojnie. Nawet ciekawiej jest, wreszcie się coś dzieje. Od dawna nikt nie wzbudził tutaj takiego popłochu.— Zaśmiała się kobieta nie zmieniając swojego pokojowego nastroju. Tak jakby to właśnie nim rozładowywał wszystkie spięcia. — Z tego co George tłumaczył, a robił to tak jakby zaraz mieli go zabić, to jesteś podróżnikiem, tak? Tak dawno o żadnych nie słyszałam. Skąd pochodzisz?

     Blondyn spojrzał na bruneta, który już pozbył się jego dłoni z ust. Jego mina mówiła jednoznacznie, że ta jest raczej po ich stronie. Dream postanowił jednak bezpieczni nie ujawniać za wiele. Odchrząknął więc i odsunął się w stronę okna by zobaczyć co się za nim dzieje. Było jakby spokojnie, ale w każdej chwili mogłoby się coś stać.

— Jestem ze wschodu. Pewnie z tydzień drogi. To moja czwarta wyprawa, ale ta już trochę z przymusu. Naraziłem się pewnej osobie i tak już od pewnie kilku miesięcy jestem na tropie celu mojej podróży. — Chłopak poprawił znowu włosy. Potem odwrócił się ku słuchającej go dwójce. Niczym dziwnym było zobaczenie tych podekscytowanych oczu bruneta, które błyszczały słysząc trochę więcej informacji o tajemniczym chłopaku. — Teraz szukam twierdzy z przejściem do Kresu.

— Widzisz babciu? On chce to zrobić. — Powiedział z zapałem chuderlawy chłopak. Ta tylko pogłaskała go po głowie. Na chwilę zapanowała cisza, ale przerwała ja staruszka, która jakby poczuła, że może się jeszcze dziś coś stać. Na razie jednak zachowała obawy dla siebie. — Mu bardziej przyda się mój dziennik. Dziadek naprawdę dużo pisał w listach. Pomoże mu to nas uwolnić. Nie będzie tych potworów. On sobie z nimi wszystkim poradzi. Widziałem go w akcji. Dreamowi się uda!

— George, masz przy sobie ten dziennik? — Zapytała kobieta, która to zauważyła za oknem to jak straż przechodzi obok jej domu pokazując właśnie na niego.

— Tak. O co chodzi? Czy coś jest za oknem? — Spytał nieświadom, że niepokój przejdzie i na niego. Jak widać tego dnia to jeszcze nie miał być koniec ich zmagań z przygodami. Zaraz chuderlawy chłopak miał w rękach wkurzają torbę gdzie jego babka zapakowała mu na szybko kilka buteleczek i innych rzeczy. Przytuliła go i ucałowała w czoło dokładnie wtedy kiedy do drzwi na dole ktoś zaczął się dobijać. Wtedy też blondyn zrozumiał co się dzieje. Musieli uciekać jeśli nie chcieli być złapani przez straż.

— Zaprowadź Dreama na strych. Wyjdźcie przez okno i przejdźcie do końca dachu. — Te słowa kobieta skierowała do swojego wnuka, który już mieszając się w plany blondyna, musiał razem z nim uciekać. Przygoda, której nie zaplanował, a nawet, o której nigdy nie myślał. To tak jakby przygoda znalazła jego, a nie on ją. — Użyj ich mądrze. Macie tylko jedną szansę. — I zaraz także wysoki nieznajomy dostał małe zawiniątko, którego zawartość była mu znana. Nie widział go nigdy, ale tak jakby wiedział z góry co to jest.

     Babcia bruneta wyszła z pokoju schodząc na dół. Jedyną osobą, która rozumiała powagę sytuacji to Dream, który nawet nie poinformował o niczym swojego wymuszonego kompana. Teraz jednak nie było na to czasu. Pociągnął zdziwionego George'a w stronę drzwi i rozkazał mu cicho pokazać gdzie jest strych. Ten próbował się dowiedzieć o co chodzi, ale blondyn nieugięcie chciał wiedzieć jedno. Brunet uległ i zaprowadził go do przejścia, o którym do niedawna jeszcze nie wiedział. Ostrożnie weszli po drabinie starając się być jak najciszej. Było słychać rozmowę z dołu, to jak te zbroje co rusz cicho obijały jedna k drugą tworząc charakterystyczny dźwięk. Na strychu zamaskowany chłopaka rozejrzał się i podszedł do pierwszej lepszej z wyglądu cięższej rzeczy. Tak by zastawić wejście. Sam przesunął owy mebel, bo była nim masywna komoda. Chuderlawy jednak stał z boku mocno trzymając pasek torby dostanej od babci.

— Wytłumaczysz mi co się dzieje. Czemu tak uciekamy? — Dopytał głośniej za co został znowu uciszony. Miał tego dość. Alko się dowie, albo specjalnie zejdzie do babki by to ta mu wszystko tłumaczyła. Zabrał rękę blondyna o dojrzała mu groźnie w oczy. — Cholera, ma prawo to wiedzieć! Jestem w tym razem z tobą, czy tego chcesz czy nie!

— Ciszej! Nie mogą nas usłyszeć. Powiem ci wszystko jak już będzie spokojnie. — Odpowiedział wycierając zaślinioną delikatnie dłoń. Rozejrzał się ponownie poszukując okna. Od tego dzieliło ich już niewiele. Poprawił torbę i pociągnął go w stronę okna, ale brunet nadal stawiał obór. Chciał wiedzieć już teraz, a nie czekać. — Ale ty jesteś uparty. Musimy uciekać. Strażnicy nas szukają. Jeśli nas znajdą to możesz pożegnać się z tym, że moja wyprawa się uda. Wtedy nie będzie z nic. Ty też będziesz miał konsekwencje. Z tego powodu idziesz ze mną.

— Wkopałeś siebie i mnie? No super i co jeszcze? Nigdy nikt mnie nie uczył jak żyć w dziczy jeszcze cały czas uciekając przed tymi potworami. — Ciemnookiemu nagle zebrało się na przemyślenia, co do tego czy uda mu się przetrwać czy nie, ale to nie to było teraz najważniejsze. Dream nawet nie brał do siebie opcji, że będzie musiał się zająć chłopakiem, który szczerze mówiąc to zawalałby mu tylko drogę. Jego poszukiwania zmieniłyby się w kurs cierpliwości i opieki. To było raczej ostatnie co chciał w tej chwili.

— Nie mamy czasu teraz na rozmowy. Porozmawiamy w mojej kryjówce, tam nie znajdą nas tak szybko. Teraz za mną. — Wreszcie udało im się ruszyć. W dobrym momencie, właśnie na drugie piętro weszli strażnicy, którzy to zarządzili przeszukanie u kobiety. To dlatego ich odprawiła.

     Okno nie było duże, ale oboje przeszli przez nie bez większego trudu. Przed nimi wąski dach. Koniec jego był blisko, a co potem? Skakać w dół? Tak tylko ułatwią swoje złapanie. George miał nadzieje, że jego teraźniejszy kompan ma jakiś plan. Może w ucieczcie pomoże im zawiniątko od od babci George'a? Do głowy napływało zbyt wiele myśli, a odpowiedzi tak jak i na początku było za mało. Czasu za to jeszcze mniej.

— Daj rękę. Sam nie użyjesz perły tak jak trzeba. — Dream stał kołysząc się na boki na krańcu dachu. Z kieszeni wyciągnął zawiniątko, a z niego nie wielką kulę, która miała naprawdę melodyczny dźwięk kiedy ją się przekładało z ręki do ręki. Do tego wydzielało fioletowawe drobinki. Sama kula była lekko zamglona i wyglądała jak tęczówka z źrenicą. Kolor był jednak czymś między zielenią, seledynem, a czymś ciemnym wpadającym w brudny odcień błękitu.

— Co to je...!

- faraway -

Mówiłam, że ma być w sobotę, tak? No! No to bonus macie xD
Kolejny za to nie wiem kiedy, bo jak zacznę dziś to może jutro skończę, a jak nie skończę to dopiero może niedziela?
W sumie jak tak będziecie chcieli. Jak głos zadecyduje tak postaram się zrobić xD

faraway || 𝗗𝗿𝗲𝗮𝗺𝗻𝗼𝘁𝗙𝗼𝘂𝗻𝗱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz