chapter 6

2.5K 279 59
                                    

Nie w porę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie w porę

— Dobrze, dobrze. Skoro jestem i tak na ciebie skazany. — Westchnął poprawiając torbę i zaciskając zaraz palce na pasku torby. George poczuł się wreszcie doceniony w jakiś sposób. Udało mu się postawić pod ścianą tego nadal tajemniczego chłopaka. Uśmiechnął się nie kryjąc swojego zadowolenia i zaraz odwrócił się w stronę gdzie mieli iść. Brunet jeszcze nie był głupi, a przynajmniej nie w sprawach „tajnych" misji. Wiedział, że nie mogła iść głównymi ścieżkami by dotrzeć do tego jednego domu.

— Idziemy, nie wiemy ile mamy czasu zanim zrozumieją, że cię nie ma w celi. — Odpowiedział poważnie nadal próbując grać, ale już chwilę temu tym uśmiechem spalił się po całości. Dream wiedząc jednak, że już i tak nigdzie nie odejdzie, musiał przecierpieć fakt nie profesjonalizmu chłopaka. Mimo to ciekawe urozmaicenie dla życia w samotności.

— Powiesz mi przynajmniej gdzie mnie prowadzisz? No mogę ci mimo wszystko ufać. — Odpowiedział za co zaraz został obdarzony surowym wzrokiem George'a, który wyglądał raczej zabawnie niż poważnie i groźnie.

—Ja jakoś zaufałem, że nie pociachasz mnie na kawałki. — Odchrząknął wskazując na to, że jeśli on mu zaufał, to ten też musi zaufać, że ciemnooki go nie wyda. Po co by go wtedy wypuszczał z celi skoro miałby na celu wydać go? Nie trzymaliby się to całości. Taki argument wystarczył, by wysoki blondyn zapuścił z tonu. Przeciągnął główną część torby na tył swoich pleców, by rzeczy w niej wydawały mniej hałasu. By ta trzymała się na plecach, ściągnął mocniej pas od niej i dopiero wtedy ruszyli dalej. - Więc jesteś Dream i próbujesz na własną rękę znaleźć sposób by dostać się do Kresu, tak?

— Mniej więcej taki mam plan. Jestem na dobrej drodze do tego. To, że zgodziłem się na twoją propozycje sprawi, że będę cały dzień do tyłu. — Westchnął ciężko. Cały czas szli za budynkami i tam gdzie mało kto chodzi o tej porze. Unikali też otwartej przestrzeni, bo tak szybko mogłaby ich zauważyć straż z muru. Brunet chyba jeszcze nigdy nie skradał się aż tak. Było to trudniejsze niż podczas tego kiedy bawił się z dziećmi w ich specyficzną wersję chowanego. Z czasem to on został prowadzony przez Dreama, którego jedynie nawigował. Cóż ten radził sobie lepiej z prowadzeniem ich do domu babci chuderlawego chłopaka.

— Babciu! — zawołał George w godząc do domu staruszki. Ta powinna już wrócić ze swojego spaceru na polanę. To było jedyne miejsce za murami gdzie w sumie wszyscy chodzili. Czasem jeszcze w lato bywało to jezioro. Jego babka jednak nigdy nie przepadała za wodą w wielkim stopniu i wolała iść zbierać zioła na polanie. Niby w każdym momencie można było iść do szamana bo owe, ale ona od zawsze twierdziła, że woli mieć kilka pod ręką by nikogo nigdzie nie posyłać. — Babciu?

— Tego jeszcze nie pisali. Uciekająca babcia. — Zaśmiał się trochę prześmiewczo. Dla zajęcia sobie czasu zaczął oglądać pomieszczenie. Było normalne, jak w większości chat. Było tam jednak jakby przytulniej. Wszędzie stało pełno kwiatów. Na ścianach wisiały obrazy, a na każdej możliwej szafce była książka. W kącie też stały zabawki. Wskazywało to Dreamowi, że w tym domu mogą mieszkać małe dzieci. Nie miał z tym jednak racji, ponieważ te zabawki należały kiedyś do George'a, a teraz bawiły się nimi dzieciaki, które wieczorami schodziły się do tego domu.

— Pewnie jeszcze nie wróciła z polany. — Blondyn w masce usłyszał głos za sobą. Akurat przeglądał zielnik staruszki, o której chwilę temu mówił brunet. Ten też postanowił wykorzystać sytuację i wypytać o więcej chłopaka w zielonej bluzie. — Dream? Mam jeszcze kilka pytań. Odpowiesz mi na nie, czy znowu mam się nagimnastykować by cię jakoś do tego zmusić?

— Zależy jakie pytania chcesz mi zadać. Nie na wszystkie ci odpowiem. — Zamknął notes z zasuszonymi okazami ziół. Odłożył go na miejsce i odwrócił się przodem do niego. Poprawił lekko włosy, które opadały na maskę. Były one trochę przydługie i raczej obcięte w nie najlepszy sposób, ponieważ poszczególne pasma były bardzo krótkie, a inne miały raczej regularną długość. W rzeczy samej one nie powinny one mu przeszkadzać, ale jak widać owa maska była jakby interaktywną częścią wyglądu chłopaka.

— Najpierw coś łatwego. Czemu masz na sobie maskę? Jesteś już chyba w bezpiecznym miejscu. — Podszedł do niego bliżej na co blondyn się wzdrygnął i naprał ciałem na szafkę, ponieważ chciał się cofnąć w tył. Na szczecie brunet nie zamierzał zbliżać się bardziej. Widział tą dziwną relacje chłopaka i przez to chciał dociekać owego tematu jeszcze bardziej. Szkoda, że jego ciągłość w głównej mierze określał blondyn.

— Nie musisz znać odpowiedzi na to pytanie akurat. — Odrzekł poprawiając maskę co świadczył, że jednak ten ja nosił, a nie miał w jakiś dziwny sposób przyszyta do twarzy. W sumie byłoby to ciekawe rozwiązanie, które tłumaczyłoby dlaczego akurat ta nie zakrywała mu podczas żadnych gwałtownych ruchów.

— Wstydzisz się? — George wypalił dość bezmyślnie czym po raz kolejny ukrócił szansę na odpowiedź swojego "gościa". Tak jak można było się spodziewać, nie dostał odpowiedzi. Jedyne co to został wyminięty przez Dreama i tak zrozumiał, że jeśli nie przestanie go o to pytać to będzie miał bliskie spotkanie z ostrzami, które ten miał nadal przy sobie. Znaczy ten mi tego nie powiedział, ale po jego minie i ruchu można było to stwierdzić.

— Chcesz się jeszcze o coś zapytać, czy tylko marnujesz mój i swój czas? — Ton jakim odpowiedział także wskazywał na gotowość do zapoznania swoich "przyjaciół" z chłopakiem. Już przygotowywał się moralnie na kolejne bezsensowne pytania bruneta, gdy do pomieszczenia przez drewniane drzwi weszła babka jego rozmówcy. Ta nie lada się zdziwiła obecnością kogokolwiek w jej domu, bo tyle, że odłożyła koszyk pełen zielonych liści i kwiatów, i wytrzeszczyła oczy na wyższego z chłopaków. Potem jej wzrok przeniósł się na George'a, który już zaczął tłumaczyć całą sytuację. Co ciekawe kobieta wcale nie była w jakiś sposób zła na niego. Z jej twarzy nie znikało zaskoczenie mimo otrzymanych wyjaśnień.

     Ta wyminęła ich obu i pokierowała się tak jak jeszcze kilka dni temu w stronę schodów. Przed nimi zatrzymała się i gestem zawołała ich obu. To znaczyło jedno - mieli za nią iść i już nic nie mówić. Ta kobieta w końcu wiedziała więcej niż komukolwiek mogło się zdawać i jeszcze miała to pokazać im obu. George na pewno je znał jej od tej strony, bo kto by podejrzewał o cokolwiek kobietę, która opiekuje się dziećmi niemalże każdego wieczora?

     Ta wioska skrywała jeszcze pewnie wiele sekretów, o których wiedzieli jedynie nieliczni. Te miały póki co pozostać w zapomnieniu, bo są sprawy ważne i ważniejsze.

faraway || 𝗗𝗿𝗲𝗮𝗺𝗻𝗼𝘁𝗙𝗼𝘂𝗻𝗱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz