chapter 21

1.5K 166 114
                                    

Powrót do żywych

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Powrót do żywych

— Myśli, że im się uda? Minęły trzy dni, a po nich nadal nie ma żadnych wieści. — Zapytał Nick, który jak co wieczór wypatrywał jakiegoś znaku świadczącego, że dwójka chłopaków, których poznał, nadal żyje. Był widocznie niespokojny co od samego początku zauważyli jego rodzice. Ci bowiem tak jak ich syn trzymali kciuki za George'a i Dreama. Nie mogli jednak nic wskórać na to iż trwa to tak długo. Kto wie co ich tam mogło spotkać? Nie tracili jednak nadziei na ich powrót. 

     Był późny wieczór, taki sam jak wtedy kiedy to czarnowłosy wyprowadził swoich nowych znajomych na górę. Pamiętał, że nim z niej zszedł, rozbłysło się naprawdę jasne światło czuł, że było to spowodowane przejściem przez portal. Już wtedy ogarnęło go przerażenie. Do tej pory bowiem nie czuł takiego zaangażowania w czyjąś sprawę jak teraz. 

— Nick, powinieneś już spać. Nie martw się na zapas. Są we dwóch i na pewno dadzą sobie rade. — Do chłopaka podeszła jego matka i nieznacznie objęła go od tyłu. Znała dobrze jego upór, który pomagał w wielu sprawach. Niestety nie dawał niekiedy spokoju. 

— Jeszcze tylko chwilę. Czuje, że nie mogę teraz odejść i iść spać. To nie byłoby dobre z jakiegoś powodu. — Odwzajemnił te subtelne przytulenie na chwilę odwracając się do niej. Posłał jej uśmiech chcąc by ta się o niego nie martwiła. — Jak wrócą to chce być na nogach. Mogą potrzebować pomocy, którą chce im udzielić.

— Dobrze, ale nie stój tu za długo. — Kobieta pocałowała go w czoło i odszedł w stronę schodów zostawiając syna samemu w głównej izbie tego domu. Ten za to odprowadził kobietę wzrokiem. Następnie przeciągnął się i spojrzał na niewielki zegar. Ten wskazywał dość późną godzinę. Coś jednak było nie tak jak powinno. Zegar bowiem nagle zaczął drgać tak jak z resztą i inne rzeczy w domu. Chłopak już wiedział z czym to może się wiązać. Szybko podbiegł do okna i spojrzał przez nie. Wtedy też został "oślepiony" przez jasne światło rozchodzące się jakby od góry z portalem. 

     Było ciemno i chłodno. Do tego padała lekka mżawka. W powietrzu unosił jakby zapach siarki. Nikt normalny nie wychodził o tej porze z domu, a w dodatku widząc takie dziwne znaki. Czarnowłosy jednak czuł powiązanie z zaistniałą sytuacją. Po zabraniu jakiegoś płaszczu, wybiegł z domu i czym prędzej pokierował się w stronę góry. Nie wiedział co może tam zastać. Może coś niepowołanego przeszło przez portal z tamtej strony? Nie mógł być pewien, ale sama myśl o dwóch śmiałkach napędzała jego odwagę.

     Zdyszany dostał się na miejsce portalu. Od połowy tego jak wchodził na Enatyl poczuł dziwne ciepło przeczące temu co czuł po wyjściu z domu. Miał jednak dobre przeczucia. Tuż przed portalem leżały dwa ciała. Ci ludzie, bo nie wyglądali na stworzenia nie z tego świata, wyglądali dokładnie tak jak młodzieńcy, których przyjmował w swoim domu. Nie był to jeszcze czas do świętowania. Teraz musiał się dowiedzieć czy ci żyją, a jeśli żyją to czy nie doznali jakiś poważnych obrażeń. 

     Podbiegł najpierw do leżącego bliżej blondyna. Ten miał na twarzy znajomą maskę, jednak nie tym postanowił zająć się Nick. Ściągnął on ją i odłożył niedaleko robiąc to mało delikatnie. Zaczął potrząsać chłopakiem. Prosił by ten się odezwał. Ten było widać, że oddycha. Dlatego tez Nick tak szybko nie zamierzał odpuszczać. To nawet lepiej, bo nie wiedząc w sumie jakim sposobem, ale sprawił, że ten się ocknął. 

     Blondyn nabrał powietrza w płuca i otworzył oczy. Widząc jednak czarne niebo, a potem znajomego syna krawca zrozumiał, że się mu udało. Po tym jak George mało co nie został trafiony przez kule ognia, Dream musiał go ratować. Na tego zwaliły się bowiem gruzy, a do tego mało co nie spadł razem z nim do jeziora bulgoczącej lawy. Dream nie za dużo pamiętał z tego momentu. Pamiętał jak wziął jego wiotkie ciało na ręce, jak uciekał i jak biegł w stronę, w którą pamiętał, że był portal. Przez nagły skok adrenaliny nie zwracał uwagi już na to czy maja to o co tak walczyli. Po prostu przeszedł przez portal mając nadzieje, że ich przygoda się nie skończy.

— Dream? Dream! Spokojnie, jesteś już bezpieczny. — Odparł czarnowłosy uspokajając blondyna, który od razu chciał wstać i zobaczyć czy jest bezpiecznie. Taki był jego instynkt kiedy widział, że była noc. — Nic ci nie jest? Żyć to żyjesz, ale czy boli cię cokolwiek? 

— Nie, nic mnie nie boli. Gdzie jest George? — Podniósł się do siadu i rozejrzał w koło. Zaraz jednak zobaczył samego George'a. Leżał dalej niż on, ale to nie robiło różnicy. Bał się o to, że naraził za bardzo swojego przyjaciela. Musiał więc czym prędzej dowiedzieć się czy ten w ogóle żyje.

     Zerwał się na równe nogi i podbiegł do chłopaka. Pierwsze co to sprawdził czy ten oddycha. Jego klatka piersiowa się nie unosiła. Po przyłożeniu policzka do jego twarzy jednak odczuł, że ten delikatnie i prawie nie wyczuwalnie nabiera i wypuszcza powietrze. To go trochę uspokoiło. Zaczął go cucić, ale to nie dawało zupełnie nic. Do tego dopiero wtedy zauważył, że ten ma porządnie poparzoną lewą rękę. Trzeba było się tym czym prędzej zająć. Dream w napadzie bezsilności jednak nie potrafił nic zrobić. Tak jakby zupełnie wszystkiego zapomniał. Dobrze, że w tym momencie był jeszcze czarnowłosy, który zaproponował by czym prędzej znieść bruneta z góry. Tu i tak by zupełnie nic nie zrobili. 

     Położyli go na płaszczu, który zabrał Nick. Potem oboje wstali i wspólnymi siłami podnieśli go niczym na noszach. Dream wcześniej upierał się, że sam go zaniesie jednak było widać, że jest osłabiony i nie dałby rady. Po to był właśnie Nicholas. Miał przeczucie, które okazało się być trafione. 

     Znieśli go z góry. Na dole było chłodno, a raczej jasnym było, że nagrzane ciała Dreama i Geogre'a od razu zareagują na taką zmianę temperatury. Po powrocie do domu bowiem na całym czole bruneta iskrzyły krople potu. Dream za to odczuwał chłód, ale jak zwykle skupiał się na innych, a nie na samym sobie. Teraz dla nich obu było priorytetem by zadbać o zdrowie nieprzytomnego chłopaka. Nie można było dopuścić by temu pogorszyło się. 

     Do rana oboje czuwali nad nim. Ten miał temperaturę, ale mimo swojego stanu przebudził się raz na naprawdę krótką chwilę. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie było z nim najlepiej. Dream cały czas zrzucał winę na siebie i mimo wielkiego zmęczenia nie dawał się wygonić spać. Dzielnie czuwał aż do rana kiedy to już jego zmęczenie osiągnęło ostateczna formę i zasnął niezmiernie szybko.  Teraz nastał czas na regenerację sił.

— faraway —

Hej!
Rozdział gotowy, ale widzę, że jeszcze długa droga przede mną do końca. Myślałam że pójdzie mi to od tak, a tu jednak za bardzo się wdaje w szczegóły XD

No to em... Raczej to tyle?
Jak zwykle do zobaczenia w którejś z moich książek i wyczekujcie rozdziału z GN sweetheart, bo wzięłam się za pisanie.

— see you on the other side

faraway || 𝗗𝗿𝗲𝗮𝗺𝗻𝗼𝘁𝗙𝗼𝘂𝗻𝗱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz