chapter 5

2.6K 261 131
                                    

Na "ratunek" cz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Na "ratunek" cz.2

     Było już dobrze po piętnastej kiedy to George przybiegł do wielkiej chaty. Tam nie było problemu by George wszedł. Nie musiał nawet korzystać z drzwi, ponieważ wspiął się po drzewie, a tam już wystraszyło przeskoczyć wprost przez zawsze otwarte za dnia okno. Nie była to wielka odległość, a George wiele razy ją pokonywał. Z torbą u boku był jednak małe obawy, że mu to nie wyjdzie. Postanowił jednak spróbować, bo co to by było gdyby chociażby nie podjął próby. najwyżej wyląduje w izbie medycznej z permanentnym szlabanem na jakiekolwiek wychodzenie z domu.

     Ustał w najgrubszym miejscy gałęzi starając się trzymać równowagę. Kiedy tylko przestał się chwiać wziął oddech i lekko przymknął oczy. Potem wypuścił powietrze i na oślep ruszył przed siebie. Oczy otworzył ledwie przed wyskokiem. Udało się. co prawka kolanem niefortunnie trafił w otwartą okiennicę, przez co boleśnie upadł zwijając się w kłębek. Zęby mocno zagryzał na swojej wardze by nie zaszlochać głośno. Z kolana lała się krew, ponieważ co to byłby za skok jeśli znowu by sobie coś nie zrobił. Musiał się wziąć w garść. Nadal silnie obolały, spojrzał w bok w poszukiwaniu torby. Na szczęście ta była tuż obok.

     O własnych siłach wstał, i choć raz prawie miał wrażenie, że upadnie, ustał jedynie czując bół kolana. Takie akcje wymagają poświęceń, a w jego życiu dawno nie miał sposobności by trochę zaszaleć. Tak - to co właśnie robił to było istne szaleństwo. Chłopak, który go uratował, a kilka dni później został złapany i zamknięty w celi. George z każdą chwilą myślał czy robi dobrze. A co jeśli strażnicy mieli powody do jego zamknięcia? Może to bandyta poszukiwany listem gończym, za którego pojmanie jest wysoka nagroda? Cóż za bujdy nagle rozkwitały w jego głowie.

— Serio? Każdy może sobie stąd wziąć klucze w każdej chwili. — Powiedział do siebie cicho kiedy zauważył pęczek kluczy założonych na stalowy okrąg i zawieszony niedaleko drzwi od celi. Niczym trudnym było więc uwolnienie Kogoś z niej. Nawet strażnika nie było na warcie. Chyba wszyscy nadal próbują ustalić kto taki zadzwonił w dzwon. Lepiej dla nie za dobre wymyślonego plany bruneta, który nie miał żadnej drugiej opcji w razie zostania przyłapanym.

     Podreptał po klucze, a potem jeszcze raz rozejrzał się. Z dolnego piętra nie dochodziły żadne odgłosy. To naprawdę dziwne. Jakby żadnej żywej duszy tam nie było. Skoro jednak los daje mu taką szansę na uwolnienie zamaskowanego chłopaka, to musi z niej korzystać póki czas. Nie zwlekając więc otworzył celę, do której podbiegł. Nie był na tyle wysoki by do niej zajrzeć, ale pokładał nadzieję, że się nie myli.

     Tyle, że przekręcił klucz i niemalże usłyszał jak ktoś ze środka przysuwa się bliżej wyjścia. Miał nadzieje, że wejście do tej celi nie będzie go kosztować życia, ale nawet jeśli to mówi się trudno. Znaczy nie chciał jeszcze umierać i miał nadzieje, że do tego nie dojdzie. Dlatego nim wszedł do celi, wyjął z torby tajemniczego chłopaka niewielki toporek, który mimo wszystko swoje ważył. Dopiero tak przygotowany mógł wejść tam. Kto wie co ten chłopak miał przy sobie przygotowane na wszelakie ewentualności.

faraway || 𝗗𝗿𝗲𝗮𝗺𝗻𝗼𝘁𝗙𝗼𝘂𝗻𝗱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz