Nieczułość? Brak empatii? Cięty język i sukowatość? Złamane serce czy... czy grubszy kawał historii kryjący się w sercu tej pięknej blondynki przed którą bez zastanowienia uklęknął by nie jeden, każdy... każdy tylko nie on. Dobry chłopak z jeszcze bardziej dobrego domu. Dobrze wychowany i... biedny do szpiku kości. Myślący, że zasługuje na to wszystko co daje mu ten zepsuty świat. Pojęcie miłości jednej stronie jest totalnie obce, gdy drugie obcowało z nią na co dzień. Czy z tego może wyjść coś dobrego? Miłość dzięki jednej, głupiej umowie z aktorem? Czy to w ogóle możliwe?