Pov. Lexy
Po ogarnięciu się wyszłyśmy na dwór.
Już nigdy więcej nie zamawiam pobudki, choćbym miała zaspać nawet na mój własny ślub.
Stanęłyśmy koło domku nr 2. W pewnym momencie Anka spytała:
- Ej, po co ona nas wygoniła na dwór? Miała nas tylko obudzić przecież.
- Bez kitu. - odparła Julka, wiążąc włosy w kucyka.
- Oh my gosh... Jedno jest pewne; już nigdy więcej nie skorzystamy z tej jakże wspaniałej oferty. - rzuciłam ironicznie, opierając się o ścianę. - No i gdzie oni?
- Już powinni schodzić. Byłam pewna że to my się spóźnimy. - odpowiedziała Ania.
- Kurwa, laski, a jeśli to był prank? Może tak naprawdę oni nas wkręcili, że Xavier przyjeżdża dzisiaj i mamy wcześniej wstać. - krzyknęła Kostera.
- O kurwa Julia, nie mów mi takich rzeczy, bo aż się we mnie gotuje. I promise, if they do that, I will kill them all.
- Nie no sorry, ale ja mam dosyć. Nie mogą chociaż raz się wyrobić na konkretną godzinę? Idę po nich. Wy ogarnijcie domek ze Stuartem, a ja pójdę do Czarka. - wkurzyła się brunetka.
- Dobra! Lexy, chodź. - zawołała mnie Julka wchodząc po schodach.
Kurwa, jakie sieroty z nich. Nawet nie potrafią się wyszykować na czas.
Zapukałyśmy do środka. Nikt nam nie odpowiedział, więc weszłyśmy same. Na dole nikogo nie było, zatem szybkim tempem udałyśmy się na górę. Nagle z pomieszczenia wybiegł Kacper. Kiedy nas zauważył, przerażony zapytał:
- Ja pierdolę, która godzina, skoro nawet wy jesteście gotowe?
- Jest równiutko 7, misiu. - odparła Julka.
- O kurwa! - powiedział i zawrócił do pokoju.
- Hmm misiu... - powiedziałam, śmiejąc się, kiedy Błoński zniknął za drzwiami.
- Przestań. - odrzekła Julia, uśmiechając się wstydliwie.
Nagle zza ściany usłyszałyśmy głośne "kurwa". Otworzyłyśmy drzwi i ujrzałyśmy zdenerwowanego Stuarta, który szykował się w pośpiechu.
- Kurwa, mówiłem, żeby nie włączać tej drzemki tylko wstać od razu. Bart za chwilę tu będzie, a ja nawet nie wiem, w co ręce włożyć!
Shit, wkurwiony Stuart to nieobliczalny Stuart...
Uznałam, że nie będę czekała, aż w końcu wybuchnie tylko oddalę się w bezpieczne miejsce.
- Dżulia, I'm going to the toilet. Nie zdążyłam się wysikać.
- Luz. - odparła, wpatrując się w Kacpra.
Podejrzewam, że nawet nie słuchała, co mówię, ale... It is what it is.
Skręciłam do toalety. Otworzyłam drzwi, od razu je za sobą zamykając. Podniosłam głowę i zobaczyłam Dubiela w samych gaciach. Tak się go wystraszyłam, że rozdarłam się na cały głos. Pewnie nawet w Warszawie echo było.
- Bitch, what are you doing? - odwróciłam się, zakrywając oczy.
- No prysznic brałem i teraz się ubieram.
- Drzwi się zamyka baranie! Co gdybym weszła tu, gdy jeszcze się myłeś?
- Czyli w sumie parę sekund wcześniej? No było ciekawie. - zaśmiał się chłopak.
O kurwa, czyli jak się okazuje, byłam o krok od tragedii.
- Nie pierdol, że dosłownie chwilę temu byłeś bez gaci... Z resztą ja nawet nie chcę się upewniać. Zbieraj się, bo trzeba iść na śniadanie. - mówiłam, dalej stojąc tyłem do bruneta, po czym wyszłam z pomieszczenia.
- Dobrze misiu. - usłyszałam, zamykając drzwi.
Wróciłam do Kostery, która od razu jak mnie zobaczyła, spojrzała się na mnie i zalotnie ruszając brwiami powiedziała:
- Hmm misiu...
- Fuck you, Julia. - odparłam, niedowierzając, że moja własna broń została użyta przeciwko mnie.
- Chłopaki! Bart już jest! - krzyknęła Ania z dołu.
- Kurwa, powiedzcie mu, żeby poczekał. Zaraz schodzimy. - krzyknął Stuu tak głośno, że prawie doprowadził mnie i blondynę do utraty słuchu.
- Jezu, człowieku. Po co ty się tak drzesz? To tylko Bart, on spokojnie na nas poczeka. - powiedział Marcin, wychodząc z toalety.
- Ale on ma ze Spotlight'em podpisać dzisiaj umowę, a skoro on już jest to agencja też zaraz będzie. - gadał nerwowo.
- No to na co czekasz? Ruchy, ruchy. - poganiał go Błoński. - Dziewczyny, idźcie może już na dół do reszty i zjedzcie coś. Czeka nas dzisiaj jeszcze nagrywanie odcinka.
- Jeju, no tak... - przypomniała sobie Julia.
- Oh hell noooooooo!
- Przyzwyczajajcie się! Tak teraz będzie codziennie. - rzucił Dubiel, zapinając zegarek.
- Dziś jedziemy do tego parku linowego? - spytała Julka.
- Tak, od razu po podpisaniu umowy. - przytaknął Kacper. - Dobra, idźcie tam do nich. My zaraz dojdziemy.
Jak powiedział tak zrobiłyśmy. Poszłyśmy w stronę hotelu. Z daleka widziałyśmy Anię i chłopaków z domku nr 3, więc przyspieszyłyśmy kroku. Obok nich stał też jakiś mężczyzna, trzymający dziecko za rękę.
- Oo dziewczyny już są! - krzyknął Radek, sprawiając, że wszystkie spojrzenia skierowały się na nas.
Oh my gosh, this is fucking awkward...
- To jest Julia. - przedstawił ją Czarek.
- Miło mi! - podali sobie nawzajem ręce.
- A to Lexy. - dokończył Kuba.
Facet również wystawił mi dłoń na przywitanie.
- Więc to ty jesteś tą dziewczyną, która ma być gwiazdą tego projektu.
- Słucham? - dopytałam, ponieważ kompletnie nie rozumiałam, o czym mówi mężczyzna.
- Stuart tak mówił, ale to dzięki Dubielowi zaproponowali Ci uczestnictwo w projekcie. Oglądał cię już wcześniej na snapie i stwierdził, że idealnie się nadasz.
Oo no! Nie wierzę, że Marcin mnie obserwował. Ja wtedy jeszcze byłam taka żenująca... Bitch, przecież ty tam robiłaś z siebie taką kretynkę. Co oni musieli sobie o mnie myśleć?
- Tato, gdzie jest Kacper i Marcin? - spytał chłopiec, ciągnąc Barta za rękę.
- Zaraz przyjdą, tylko muszą się przyszykować. - odpowiedziała Kostera. - Tak w ogóle, to hej młody, Julia jestem. - podała dłoń dziecku.
- A ja Lexy. - również się przywitałam.
- Już jesteśmy. Przepraszamy za spóźnienie. - oznajmił Stuart, dobiegając do nas razem z Marcinem i Kacprem.
- Chłopie, przecież tobie nie wolno się przemęczać. Na chuja, żeś biegł? - spytał wkurzony Bart.
- Dobra, nic mi nie jest. Chodźcie na śniadanie, może zdążymy coś zjeść zanim pojawi się agencja. - jedną nogą wszedł do środka. - Idziecie?
- Żeby zjeść? Zawsze. - powiedziałam i szybko weszłam do budynku.
Od autorki
Zaczynamy maraton! Zobaczymy ile wytrwam. Do następnego ♡
CZYTASZ
Tęsknię za Tobą i nie jesteśmy tacy sami...
Roman d'amourHistoria miłosna, którą powinien poznać świat. Jest to opowieść o dwojgu ludziach, która utwierdza w przekonaniu, że przypadkowa znajomość może być miłością na całe życie. Moi drodzy! Ta książka jest skierowana do tych, którzy kibicują shipowi Lexy...