Pov. Lexy
Po omówieniu wszystkiego mogliśmy wreszcie rozpocząć grę. Celem było znalezienie skrzynki, w której znajdowała się karteczka z kodem, który należało na koniec podać w recepcji. Grupa, która zrobiła to pierwsza, wygrywała. Wydawało nam się, że będzie to całkiem proste, a jednak... Po godzinnym bieganiu na terenie ośrodka, wielu wyzwaniach i zagadkach dostaliśmy informację, że kolejne wskazówki będą w lesie nieopodal. Już po kilku minutach chodziliśmy między drzewami, kręcąc się w kółko i błądząc. Dodatkowo nadszedł późny wieczór, co sprawiało, że na zewnątrz robiło się coraz ciemniej.
- O kurwa! - krzyknęła Kostera, kiedy nagle coś wyleciało zza drzewa.
- Spokojnie, Jula. To tylko jakaś ptaszyna. - powiedział Błoński, obejmując Julkę ramieniem, co się jej wyraźnie podobało.
Kurwa, faktycznie niczym 2+1...
- Ej, Lexuwa! Co na tamtej wkazówce jest dokładnie napisane? - spytał, wyrywając mnie ze stanu zamyślenia.
- Mnie się pytasz? Przecież to ty ją wziąłeś. - zdziwiłam się.
- Lexy... Tylko nie mów, że zgubiłaś tę kartkę... - mówił skupiony.
- Ja niczego nie zgubiłam, ty to brałeś, nie ja. - odparłam opanowana.
- Kurwa mać! Godzinę biegaliśmy za jebanymi wyzwaniami, żeby wszystko zjebało się na końcu? - wkurwił się Błoński.
- ALE JA NICZEGO NIE ZROBIŁAM! PRZYSIĘGAM NA MOJĄ MATKĘ, ŻE...
- CSIII... - przerwała Julka, stając pomiędzy nami. - Jesteśmy w lesie. Nie drzyjcie się tak, bo jeszcze wystraszycie jakieś zwierzę i to już może nie być tylko ptak. - dokończyła, po czym podeszła do kamery. - Tak to już jest z tymi dzieciuchami.
- Said Julia Kostera, lat 16. - zaśmiałam się, a blondyna się na mnie wrogo spojrzała. - Spokojnie, żartuje tylko. Dobra, lecimy dalej!
__________
Błąkaliśmy się po lesie, już dobre pół godziny. Nie chciałam tego pokazywać, ale się strasznie bałam. Już nawet zapomniałam o tej wygranej. Jedyne o czym teraz myślałam to o tym, że było już ciemno i zimno, a my nie wiedzieliśmy nawet jak wrócić.
Może jednak to ja miałam tę wskazówkę? To wszystko działo się tak szybko, że może faktycznie ja to wzięłam, tylko tego nie pamiętam. NO LEXY, it's impossible. To Kacper to zgubił, jak chuj.
- Ej czekajcie, patrzcie na to. - powiedziała Julka, wskazując na ścięte drzewo.
- O co chodzi? Nie ogarniam... - zapytałam, nie wiedząc, co dziewczyna ma na myśli.
- Byliśmy już tu. Poznaję okolicę. Mijaliśmy to jakieś piętnaście minut temu...
- Świetnie, kurwa. - zdenerwował się Kacper. - Czyli przez cały ten czas kręcimy się w kółko, tak? - spytał wyraźnie wkurwiony. - Mateusz, ty w ogóle wiesz, gdzie my jesteśmy? - zwrócił się do operatora, na co ten pokręcił głową.
- Dobra, ludzie. Co my teraz zrobimy? Nawet nie mamy telefonów, żeby do kogoś zadzwonić. - powiedziała Julka.
- Tutaj by nawet nie było zasięgu. Anyway, według mnie powinniśmy iść normalnie przed siebie.
- No pewnie, w końcu ty niby wiesz najlepiej! - wykrzyczał Kacper.
- O co ci znów chodzi? Mówiłam już, że to nie ja miałam tę pieprzoną kartkę, tylko ty!
- Ja bym czegoś takiego nie zgubił! - wrzasnął jeszcze głośniej, a operator kierował kamerę raz na mnie, raz na chłopaka.
- KURWA, NO PEWNIE BO TY JESTEŚ PAN IDEALNY... - próbowałam go przekrzyczeć.
- MOŻECIE BYĆ CICHO? - spytała Julka, której udało się przekrzyczeć nawet mnie. - Latarki nam zaraz wysiądą, jak się nie pospieszymy, ale wy za to wolicie marnować czas na kłótnie.
Z Kacprem zamilkliśmy i przerażeni patrzyliśmy się na blondynę.
- No, wreszcie. - powiedziała dziewczyna, krzyżując ręce.
Nagle usłyszeliśmy jakiś hałas dobiegający zza krzaków.
- Kurwa, co to było? - zapytałam już potężnie obsrana.
- A co jeśli to jakiś dzik? - Kostera złapała Błońskiego za ramię.
- Pamiętajcie; jeśli to dzik, to trzeba uciekać zygzakiem. Wtedy zwierzę jest o wiele wolniejsze i jest większe prawdopodobieństwo, że je zgubicie. - mówił przerażony Mateusz.
Nagle z ciemności wyszła Ania.
- Kurwa, kobito. Ty wiesz, jak nas wystraszyłaś? - odetchnęłam z ulgą. - Gdzie są chłopcy?
- Właśnie w tym problem. Zniknęli. Rozdzieliliśmy się, żeby szybciej znaleźć kolejną poszlakę, ale od piętnastu minut nawet nie odpowiadają na moje krzyki. - mówiła, cała się trzęsąc.
- Nie kurwa, to są jakieś żarty... - powiedział zrezygnowany brunet.
- Ale gdzie oni niby mogli pójść? - spytała zszokowana Kostera.
- Może coś ich porwało... - rzucił cicho Kacper.
- Kurwa, nie mów tak nawet. - odparła przerażona Ania.
Nagle w oddali spostrzegłam światło, które przebijało się między drzewami.
- Ej patrzcie! Tam się coś świeci. - pokazałam palcem w tamtym kierunku.
- Chodźmy. Może ktoś tam jest. - powiedziała Julka, po czym ruszyliśmy do wskazanego miejsca.
Spotkaliśmy tam Kubę, Stuarta, Radka i ich operatora.
- No proszę, skoro wszystkie drużyny już tu są, to znaczy, że chyba nagroda jest blisko... - powiedział Radek, zacierając ręce.
- No nie wiem. - odparłam. - Dubiel i Czarek zniknęli.
- Jak to zniknęli? - zdziwił się Burton.
- Pewnie zaraz się znajdą. Ten las jest dość spory, więc nie trudno się tu zgubić. - stwierdził Kuba, kiedy nagle zgasła mu latarka.
- No świetnie kurwa, to była nasza ostatnia. - powiedział Stuu.
- My mamy jeszcze jedną. - powiedziała Kostera, po czym sięgnęła do plecaka.
- Nie mamy nawet telefonów. - wkurzyła się Fanka.
Byłam przerażona. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Wcześniej miałam jeszcze jakąś nadzieję, ale w tamtym momencie całkowicie spanikowałam. Rozglądając się na boki, nawiązałam kontakt z blondyną, która miała minę, jakby zobaczyła ducha.
- Dżulia, what happened? - spytałam, na co dziewczyna drżącym głosem odparła:
- Plecak był otwarty...

CZYTASZ
Tęsknię za Tobą i nie jesteśmy tacy sami...
RomanceHistoria miłosna, którą powinien poznać świat. Jest to opowieść o dwojgu ludziach, która utwierdza w przekonaniu, że przypadkowa znajomość może być miłością na całe życie. Moi drodzy! Ta książka jest skierowana do tych, którzy kibicują shipowi Lexy...