25.

1K 57 25
                                    

Pov. Lexy

- Jak to plecak był otwarty?! - zapytałam przerażona.

- Nie wiem. No i na dodatek jest całkowicie pusty. - blondynka pokazała nam środek torby.

- Kurwa! Co mnie podkusiło, żeby wziąć udział w tym odcinku? - mówiła Fanka ze łzami w oczach.

- Ania, spokojnie, co ty? Dubiela nie znasz? To prank, jak nic. - uspokajał ją  Burton.

- Stuart, jesteśmy w środku lasu, jest późno i nie wiemy, jak wrócić. Na dodatek nie ma z nami żadnego kontaktu. Może być jeszcze gorzej? - brnęła w to dalej, na co Stuart zamilkł i chyba zdał sobie sprawę z zagrożenia.

- No ludzie! - Kacper przerwał tę chwilę ciszy. - Nie możemy się tak rozklejać. Im dłużej będziemy w tym lesie, tym większe prawdopodobieństwo, że coś nas zaatakuje albo coś innego się stanie. Musimy się stąd wydostać jak najszybciej. Idziemy! - powiedział i ruszył przed siebie.

__________

Szliśmy za chłopakiem przez kolejne piętnaście minut. Mimo tego, że w dalszym ciągu błąkaliśmy się bez celu, to z powrotem zaczęłam zachowywać spokój, czego nie można było powiedzieć o Kosterze i Ance, które chodziły, trzęsąc się.

- Ej, słyszeliście to? - spytała brunetka, łapiąc Kubę za rękaw bluzy.

- Ale co? - spytał Radek.

- Ania, przesłyszało ci się. Ja niczego nie słyszałem. - odparł Błoński.

- Przecież nie jestem głucha. - zapewniała brunetka.

- Dobra, nie ma co roztrząsać. Chodźmy dalej! - powiedział Kuba.

W tym momencie poczułam, czyjś oddech na moim uchu. Na początku nie zwróciłam na to uwagi, bo myślałam, że to ktoś z teamu, jednak kiedy spostrzegłam, że wszyscy stoją przede mną, nabrałam obaw.

- LEXY! UWAŻAJ! - krzyknęła Julka, po czym pociągnęła mnie za rękę.

- KURWA, SZYBKO! UCIEKAJMY! - wrzasnął Kacper, po czym zerwał się z resztą grupy do biegu.

W tamtym momencie prawie umarłam ze strachu. Mimo, że nie wiedziałam, przed czym uciekamy biegłam razem z nimi. Rwałam jak szalona. Pomimo głośnych krzyków dziewczyn, zdołałam słyszeć, że coś próbuje mnie dogonić. To coś z każdą sekundą było coraz bliżej mnie. Czułam jego każdy krok. Chciałam się odwrócić, lecz za bardzo się bałam. Nagle poczułam, że tracę kontrolę nad moimi kończynami, które nie nadążały za tempem mojego biegu. Doszło do tego, że przez szybkość potknęłam się o własne nogi. Wywaliłam się. W tle słyszałam, jak pozostali widząc, co się stało, krzyczeli, mobilizując mnie do ponownej ucieczki. Próbując się podnieść, spojrzałam przed siebie.
Kilka metrów przed sobą zobaczyłam dwa wilki, które biegły prosto na mnie. Nie miałam już czasu na ratunek. Strach sparaliżował całe moje ciało, a po policzkach spływały mi łzy. Czułam, że to mój koniec. Zamknęłam oczy i zasłoniłam je rękami. Nagle usłyszałam za sobą... śmiech... śmiech Błońskiego. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że zwierzęta, które miały przed chwilą mnie rozszarpać, teraz siedzą i liżą sobie łapy. Po chwili ujrzałam blask światła i postacie wychodzące zza drzew.

- It's a prank, bro! - spostrzegłam Dubiela, Czarka i jakiś facetów z kamerami wychodzących zza drzew.

- Kurwa, to nam się udało, panowie. - powiedział Kacper, po czym zbił z nimi pionę.

Tęsknię za Tobą i nie jesteśmy tacy sami...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz