11.

1.3K 38 4
                                    

Pov. Lexy

Gdy usłyszałam głos bruneta, przeraziłam się. Spojrzałam ponownie w lustro. Wygladałam jak gówno.

O wow! Nie sądziłam, że będzie tak źle.

Szybko odpowiedziałam:

- Marcin, ty nie chcesz tego widzieć.

- Nie gadaj, tylko się pokaż. - odparł i pociągnął za zasłonkę. Złapałam ją szybko i krzyknęłam:

- Marcin! Co ty robisz?!

- Co ty jeszcze się nie ubrałaś czy co?

- Pokaże Ci się w następnym stroju, trochę bardziej zakrywającym.

- Dobra, nie pierdol. Myślisz, że nie widziałem niczego gorszego niż Ciebie w bikini? Wychodź raz, dwa!

- Umm... No dobra, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiał.

- Dobrze, obiecuję. Wyłaź stamtąd.

Niepewnie wyszłam z przymierzalni. Chłopak spojrzał się na mnie i parsknął śmiechem, zakrywając twarz ręką:

- MARCIN! Obiecałeś! - krzyknęłam, zasłaniając się.

Wiedziałam, że mnie podpuszcza. Lexy, na co ty się zgodziłaś? You stupid bitch.

- Dobrze, dobrze. Uspokój się. Jesteśmy w miejscu publicznym. - powiedział, wstając z krzesła i podchodząc bliżej. - Wstyd przynosisz.

- Pokazując się tu z Tobą na pewno. - odparłam gburowatym głosem.

- Nie no... Nie wyglądasz w tym aż tak źle. - oznajmił, łapiąc mnie za ramię, na co ja szybko je odsunęłam.

- Marcin, to było wredne...

- Dobrze, przepraszam. - odrzekł, spuszczając głowę w dół. Dalej się nie odzywałam. Było mi trochę przykro z powodu jego słów. Brunet spojrzał się na mnie ponownie. - Słyszysz? Przepraszam. Nie złość się na mnie już.

- Niech już mu Pani odpuści. Chłopy to durnie, wiadomo. Jednak najważniejsze jest to, że przeprosił. - usłyszeliśmy uprzejmy żeński głos dobiegający z sąsiedniej przymierzalni.

- Ej, wypraszam sobie. - odezwał się starszy pan, siedzący na kanapie. - Niech się Pani nie przejmuje. - zwrócił się do mnie. - Pani chłopak na pewno nie chciał Pani urazić. Jolka, wychodź już! Ile można czekać? - zawołał do przymierzalni obok.

Poczułam, jak robię się cała czerwona. Szybko odpowiedziałam:

- Kto? Nie, nie. My nie jesteśmy...

- Ryszard, już idę. - kobieta z przymierzalni mi przerwała.

- Widzi Pan, jak moja własna dziewczyna mnie traktuje? Przeprosiłem i dalej fochy strzela.

- Marcin! - krzyknęłam, po czym chłopak spojrzał się na mnie i powiedział:

- Dobrze kochanie, już się nie denerwuj. Wynagrodzę Ci to dziś wieczorem. - objął mnie ramieniem w talii.

Ja pierdole, jaki on jest głupi. Co on wygaduje?

- W takim razie miłej zabawy! - zaśmiał się mężczyzna, odchodząc ze starszą panią pod rękę.

Kiedy zniknęli nam z pola widzenia, odwróciłam się do chłopaka i się zaśmiałam:

- You stupid bitch.

Tęsknię za Tobą i nie jesteśmy tacy sami...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz