Nie wiedzieć czemu, ale porażka goniła porażkę, przez którą Jungkook nie miał ani jednego dnia spokoju. Od momentu, kiedy dowiedział się o śmierci swoich rodziców, wszystko się zmieniło nieodwracalnie, ale nie na lepsze, lecz na gorsze. Przez co, nie było dnia, ani nawet godziny, nie będąc wytykanym palcami przez jego tak zwanych „rówieśników”.
Rówieśników, którzy spoglądali na niego z odrazą, jakby widzieli coś, co nie powinno istnieć w ich mniemaniu. To tak, jakby to była jego wina, że jego rodzice zginęli w pożarze, kiedy on miał zaledwie pięć. A co za tym idzie, był on wówczas tylko małym chłopcem, którego dotychczasowe życie zamieniło się w piekło na ziemi w jednym momencie.
Nic więc dziwnego, że od dawna już stracił rachubę, w ilu rodzinach zastępczych przebywał. To już zaczęło być dla niego normalną rutyną i nie zwracał na to uwagi. Z czasem nauczył się z tym faktem żyć. Chociaż nie było to łatwym zadaniem z powodu tego, w jakim otoczeniu aktualnie się znajdował.
Jungkook nie znał ani dnia, ani nocy, czy nawet chwili kiedy znowu nie usłyszy słów, które zwalałyby winę na niego na to, czego jak wiadomo, nie zrobił. Miał już tego on serdecznie dość i chciał, aby w końcu by to się skończyło. Może wówczas zrozumieliby, że się mylili oni do niego, taką miał cichą nadzieję. Przecież starał się jak mógł, aby im nie zawadzać, spełniać ich zachcianki więc dlaczego nadal oni to robili?
Tego jednak nadal odgadnąć nie był w stanie, nieważne jakby tego próbował dokonać. Lecz tego pamiętnego dnia miał już tego wszystkiego powyżej uszu i przelała się szala goryczy. Nic więc dziwnego, że zareagował tak, a nie inaczej pod tym względem, było to mocno zrozumiałe.
━━ JUNGKOOK JAK MOGŁEŚ TO ZROBIĆ, PRZECIEŻ OBIECAŁEŚ! ━━ wrzasnęła kobieta bez kontroli, u której obecnie się znajdował, a której głos brzmiał niczym zdarta płyta.
Zaraz zapewne zapytacie się, o co tym razem poszło? Tym bardziej, jak już wcześniej Jungkook wspominał, nie należał do tych, co szukają problemów. A do tych, do których problemy same przychodzą jak w tym przypadku co teraz. Tym bardziej że nie ważne jakby próbował ich unikać, nie było żadnej mowy, aby je ominął.
Co jak wiadomo było w tym wszystkim najsmutniejsze i nic na to poradzić nie mógł. Nic więc dziwnego, że nie ważne było, ile razy im tłumaczył i tak nikt mu nie chciał uwierzyć. A jedynie wierzyli tylko tym, którzy bez żadnych zahamowań znęcali się nad nim. To już według niego było, prawdę mówiąc, chore, ale nic na to poradzić nie mógł.
Gdyby jego biologiczni rodzice nadal żyli, pewnie byłoby zupełnie inaczej. A co za tym idzie, na pewno by mu uwierzyli, ale niestety tak nie było. Stąd też na samym już wejściu był skazany na porażkę i nikt nie miał zamiaru przyjść mu z pomocą. Bo w ich oczach był jedynie sierotą, która nie miała prawa żadnego sprzeciwu i powinna być wdzięczna, że ją wpuścili pod ich dach.
Co naprawdę i to bardzo go dobijało, ale ich to nie obchodziło. Dla nich jego uczucia były tak naprawdę zbędne. Dla nich Jungkook był jedynie tylko pionkiem, który miał pokazać, jacy to oni byli dobroduszni, przygarniając takiego jak on z Domu Dziecka. A to jak wiadomo było jedynie na pokaz, aby opinia o nich nie została zszargana.

CZYTASZ
𝕳idden 𝕿ruth . 01 . ᴘʟ
FanfictionJungkook nigdy w życiu, by nie przypuszczał, że jedno spotkanie, odmieni jego życie o sto osiemdziesiąt stopni, dzięki któremu odkryje, że nie jest sam...