A to dlatego, że każde połączenie mogło być, jak wiadomo podsłuchiwane. A co za tym idzie, było większe prawdopodobieństwo, że mogli go śledzić, aby móc poznać jego położenie. Choć Jungkook czuł, że mógł nieco przesadzać, ale i tak podejrzewał, że ci ludzie byli do tego zdolni, jeśli nie lepiej. Strugi deszczu uprzykrzały mu spoglądanie na to, co było przed nim.
Nawet narzucony na głowę kaptur, prawie nic nie dawał, ale lepszy był on, niż jego brak. Ubranie z każdą chwilą coraz bardziej przeciekało wodą, a co za tym idzie, coraz bardziej kleiło mu się do jego ciała. Miał zupełnie w gdzieś Jungkook to, że będzie chory, ale myśl, że miałby wylądować w szpitalu, nie nadawała mu wcale otuchy.
Nie chciał się tam znaleźć, bo od razu oni by go znaleźli, a to mu nie było na rękę. W tym czasie dotarł na jeden z najbliższych przystanków, gdzie postanowił poczekać na autobus, który miał pojechać do domu Jimin’a. Zarazem wyobrażając sobie jego niemałe zdziwienie, kiedy zobaczy go pod swoimi drzwiami.
Chociaż nie miał zielonego pojęcia, do kogo innego miałby się w tym momencie zwrócić, jak nie do niego. Tym bardziej że nie miał innych kolegów, a tym bardziej przyjaciół. Więc tylko on mu pod tym względem pozostał. W końcu jednak autobus na, który tak długo czekał, podjechał na przystanek. Zarazem ochlapując go, jak i innych oczekujących na niego wodą z kałuży, która zebrała się na podjeździe.
Jakby nigdy nic, kiedy tylko się otworzyły, wsiadł Jungkook do środka, znajdując sobie miejsce tak, aby nikomu nie przeszkadzać. Nie miał najmniejszego zamiaru przejmować się spojrzeniami innych pasażerów. Bo tylko kilkanaście przystanków dzieliło go od opuszczenia tego pojazdu, tuż po tym, jak skasował swój bilet.
Poprawił przemokniętą do suchej nitki torbę, która jeszcze bardziej wrzynała mu się w ramię i coraz bardziej dawała mu w siwe znaki. Nie ściągnął Jungkook kaptura z głowy, tylko jeszcze bardziej naciągnął go na głowę. Nie chciał, aby nikt go, przez przypadek, nie rozpoznał. Nie chciał, aby nikt kto go znał z widzenia, próbował do niego zagadać, a to dlatego, że nie chciał odpowiadać na ich durne pytania.
Jakby co najmniej pozjadali wszystkie klepki i znali każdego na wylot, bo tak wcale nie było. Prawdę mówiąc, nie znali go i nie mieli zamiaru poznać. Więc nie mieli prawa mówić, co jest dla niego dobre, a co nie było. To według Jungkook'a było bezsensowne i chore zarazem, to, jak wciskali ludziom swoje mniemanie o nich, które kompletnie odbiegało od rzeczywistości.
A ciuchy na jego ciele porządnie już się do niego przykleiły. A kurtka, która niby miała być przeciwdeszczowa, dusiła go i czuł się niczym jak w saunie. Chciał ją zdjąć, ale nie mógł tego zrobić, by nie zwracać uwagi innych pasażerów na siebie. Zaklął szpetnie pod nosem, po jakiego czorta on ją w ogóle zakładał, bo wcale mu w niczym ona nie pomagała.
Czuł się Jungkook coraz gorzej, bo buty przez te durne kałuże kompletnie mu przesiąkły, że aż czuł w nich chlupiącą wodę. To było okropnie denerwujące, ale lepsze to było niż nic. Stąd skupił swój wzrok na otoczeniu migającym poprzez szybę autobusu. Od czasu do czasu spoglądając na rozkład jazdy, aby nie pomylić przystanków.
Dlatego od dawna o niczym nie marzył, bo wiedział, że nie będzie mu to dane zrealizować, a tym bardziej dostać. Tym bardziej że nikt się jak do tej pory nie zjawił, aby Jungkook'a z tego koszmaru zabrać. A to dlatego, że poznał, co to znaczy na swojej skórze, więc pozostało mu tylko stąpanie mocno po ziemi. Nie interesował się żadnymi marzeniami, które były tylko złudnymi mrzonkami.

CZYTASZ
𝕳idden 𝕿ruth . 01 . ᴘʟ
FanfictionJungkook nigdy w życiu, by nie przypuszczał, że jedno spotkanie, odmieni jego życie o sto osiemdziesiąt stopni, dzięki któremu odkryje, że nie jest sam...