Pierwszy Dzień

183 2 0
                                    

Wstałam dosyć wcześnie musiałam się tylko poprawić bo poszłam spać w szacie. Zeszłam na dół cicho jak w grobie, no tak wszyscy spali. Poszłam do wielkiej sali coś przekąsić, szybko się najadłam. Miałam jeszcze dużo czasu, zostawiłam sprawę z mamą i moim pochodzeniem.
Lecz nadal coś leżało mi na sercu, więc wymyśliłam piosenkę i bez wahania ją zaśpiewałam. (piosenka powyżej) Większość osób już przyszła na śniadanie nawet nauczyciele. Ja nie stety tego nie zauważyłam. Wszyscy mnie słyszeli, kiedy skończyłam wszyscy w Wielkiej sali zaczeli klaskać nawet nauczyciele.
-5 punktów dla Slytherin'u za ulepszenie dziśejszego śniadania - Rzekł Dambyldor. Ludzie z Slytherin'u byli zachwyceni. Draco przyszedł postanowiłam go przeprosić.
-Hej, przepraszam za to co powiedziałam wczoraj.
-Nie szkodzi, nie twoja wina. W końcu mi też na twoim miejscu nie było by łatwo.
-Saro! - zawołał Dambyldor - Może jeszcze coś nam zaśpiewasz.
-Przepraszam ale ja nie potrafię tak przy wszystkich - muszę to zrobić nie jestem w stanie - na pewno nie dziś.
-Mogę prosić cię do gabinetu?
-Oczywiście.

Poszłam za profesorem.
Zamyśliłam się trochę i kiedy profesor się przesunął by pokazać mi wejście wpadłam w posąg. Był złoty i przypominał orła oraz lwa. Profesor pomógł mi wstać. Posąg zaczął się poruszać i pojawiły się schody. Kiedy już weszłam do gabinetu, profesor zaczął rozmowę.
-Co cię tak gnembi?
-Nic takiego. - Czemu miałam się mu zwierzać?
-Tiara przydziału, często myśli na głos. Czy mogę wiedzieć co takiego mówiła?
-Trochę o mojej mamie i jej pochodzeniu.
-Masz jakiś konflikt z mamą?
-Ja.....ja jej wcale nie znam. Odkąd tylko pamiętam , ....... nienawidzę jej.
-Ah tak już przypomniałem sobie twoją sytuację. Ale czy nie uważasz że lepiej by było się z kimś zapoznać?
-Nie wiem jak. - Jak ja tego nie nawidze. Tata też mi ciągle to powtarza. A przecież nie powiem że się boje ludzi.
-Saro przemyśl sobie moje słowa i idź na lekcję - no i poszłam. W drodze na lekcje myślałam dalej o tym co zrobiłam. Miałam nic nie mówić, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Dobra starczy tego rozmyślania. Czas na lekcje, usiadłam z dziewczyną o imieniu Pansy, którą poznałam w pociągu. To była lekcja pierwsza, Harry i Ron się spóźnili ale przypał. Pani profesor im pogroziła, Ron trochę zaczął mówić o profesorce która akurat miała przyjętą postać kota. Większość lekcji śwdziałam w milczeniu. Po skończonych lekcjach usiadłam w dermitorium, słuchałam rozmów ślizgonów.  Oprócz czystej krwi nie mają nic, tylko serce z kamienia. Uważają się za lepszych, nie rozumiem tego.

-Hej....
Podniosłam głowę a wszyscy z mojej klasy ale tylko ślizgoni siedzieli na dwóch kanapach. Na jednej z nich siedziałam ja.
-Kim jesteś dla profesora Snape'a?
-Córką -powiedziałam to ciiiiiicho ale i tak usłyszeli.
-Nie którzy uważają że będziesz wszystko donosić do nauczycieli.
-Nie, niby dlaczego miałbym to robić?!
-Bo .......- od razu im przerwałam.
-To nie ma nic do nauki. A zresztą sama nie jestem zbyt grzeczna.
-Jak to?!
-Co pewnie myśleliście że mój tata wprowadza mi jakieś dziwne zasady? Wy naprawdę jesteście dziwni.
-Przepraszam nie chciałem ciebie urazić - Mówił ciemno skóry chłopak.
-Nie raz robię większe awantury niż najbardziej rozwydrzony dzieciak. - i zaczęłam się śmiać, a reszta razem ze mną. 

Trochę poopowiadali o sobie i poszliśmy do sypialni. Ja dzieliłam swoją z Pansy,Hryzantemą, Alice i Jessicą. Ah no tak i z Milicentą. Trochę pograliśmy w grę i poszłyśmy spać.
No ja jeszcze sobie po cichu śpiewałam piosenkę którą dziś napisałam.

_____________________________________
Ten rozdział jest trochę nudny ale nie mam pomysłu jak go rozkręcić kolejny będzie lepszy.

Sara Jak było Naprawdę? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz