Takie wojny na śnieżki odbyły się jeszcze w sobotę. Jedna rano druga po południu. A w niedziele dopadło mnie coś. Psikałam, Psikałam i kaszlałam. Wylondowałam na całą niedzielę u pani Pomfrey,
w skrzydle szpitalnym. Strasznie się źle czułam. Pani Pomfrey dała mi ohydny eliksir po którym jutro normalnie pujde na zajęcia. Ale się po połowie dnia znudziło leżenie. Więc poszłam na przechadzkę.
Szłam właśnie korytarzem, gdy zauważyłam że wejście do gabinetu profesora Dambyldora jest otwarte. Weszłam po schodach na górę, drzwi były uchylone.
-Ja ciebie proszę, wyżuć go ze szkoły. - mówił tata.
-Severusie nie mogę nie mamy żadnych dowodów że służy Voldemortowi. - muwił spokojnie Dambyldor.
-Sara jest w niebezpieczeństwie, ale już jest zapuźno by ją ukryć, albo żeby przedstawić ją pod innym nazwiskiem bądź imieniem. - pierwszy raz słyszałam tak przestraszonego tatę.
-Ona jest silną czarownicą, a jej muzyka to także rodzaj magii. - prubował go uspokoić Dambyldor. - Powiedz mi czy ona jest córką Lily? Dlatego prubujesz ją przed nim ukryć? - domagał się odpowiedzi.
-Tak, i nie tylko. On mógłby wykorzystać ją do swoich planów. Swojej córki by nie naraził, ale siost... - Tata chciał coś powiedzieć. Ale ja psiknęłam i drzwi się otworzyły.
-Saro! Co ty tu robisz?! Nie tak cię babcia wychowała!-Tak na mnie nakrzyczał i że poświęcał mi tyle czasu ile tylko mógł, ja zraniłam tatę chyba zbyt mocno. (MUZYKA)
-Właśnie! Babcia! Babcia mnie wychowała!-krzyczałam ze łzami w oczach. - Nie mama! Nie tata! Tylko babcia! I jeszcze do tego wychowana w kłamstwie!-wybiegłam z gabinetu nie zwracając na niczyje wołanie. Uciekałam nawet przed przyjaciółmi chciałam być sama. Znalazłam sobie miejsce na błoniach. Usiadłam pod drzewem tak aby nikt od strony szkoły mnie nie zobaczył. Informacje które usłyszałam nie układały mi się w żadną całość. Jedyne co przetrawiłam to imię mamy "Lily". Po jakimś czasie poczułam że nie jestem w stanie się poruszać. Było zimno, w końcu śedziałam bez kurtki w śniegu. Czułam że zasypiam. Śniła mi się mama i tata razem. Byli zakochani mama zwykła czarownica a tata Król Hogwarts...Draco
Szłem właśnie na błonie kiedy przyszła do mnie Hryzantema.
-Widziałeś może Sare nigdzie jej nie ma. Uciekła czy się gdzieś schowała. Wszyscy jej szukają. - mówiła strasznie spanikowana.
-Chodź ze mną wszystko mi wyjaśnisz na spokojnie ok? - wziąłem ją za rękę i poszliśmy pod wielkie drzewo. Nasze ulubione miejsce ślizgonów. Zaczęła mi tłumaczyć już podczas drogi.
-Pokłuciła się podobno z profesorem Snape'em. I uciekła, nikt nie może jej znale...-nie dokończyła bo właśnie ją znalazłem. Była cała blada i zimna a jej zamarźnięte łzy wyglądały jak krzyształy.
-O matko, przecież ona zamarzła! - wykrzyczała przerażona Hryzantema.
Spała miała śnieg we włosach. Zdjąłem kurtkę i zażuciłem jej na plecy. Podniosłem i jak najszybciej poszliśmy do skrzydła szpitalnego. Mimo iż była zimna ja czułem jej ciepło. Ciepło jej szczęścia, cieszyłem się że mogę to poczuć. Mój ojciec jest dla mnie surowy. A gdy on jest w domu, mama też musi taka być. Ona od początku mi się spodobała ale ja nie potrafię jej tego okazać. Zwłaszcza po tym jak zaczęła bronić tego Pottera. Położyłem ją na łużku a pani Pomfrey kazała nam zawołać nauczycieli. To była sprawa życia i śmierci. Nie było pewne czy uda się ją uratować...____________
Postaram się napisać kolejny rozdział jak najszybciej.
CZYTASZ
Sara Jak było Naprawdę?
Novela JuvenilCórka Severusa Snape była ukrywana przez całe swoje dzieciństwo, znała tylko tatę babcie i dziadka. Wszystko się zmieniło gdy przyszedł czas na naukę w Hogwarts. Co takiego ukrywał jej tata?! Na podstawie filmu Harry Potter Uwaga proszę nie wracać u...