Święta Cz. 3

29 2 0
                                    

Sara
Bez żadnego tłumaczenia wyskoczyłam z dormitorium. Mój cel to gabinet Ojca, nie opchodziło mnie że jutro wigilia i że wszystkim zepsuje ten dzień. Muszę znać prawdę, chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Wszystko układało mi się w całość, tata musi mieć brata, pani Narcyza ma siostrę która trafiła do Azkabanu, przyjaciel to pan Lucjusz. Draco to ich syn, Hryzantema jest córką siostry pani Narcyzy i brata mojego ojca?! To by oznaczało że jest moją siostrą. Harrego próbował zabić Voldemort i znikną, a to oznacza że brat mojego ojca i ojciec Hryzantemy to Voldemort! To oznacza że mi też wymazano pamięć, tak jak Draco i Hryzi. Dlaczego dopiero teraz zobaczyłam w oczach Draco wspomnienie? Miałam mętlik w głowie, nie wiem jak to się skończy, ale muszę zaryzykować.
-Sara stój! - zawołał Draco. Cały czas za mną biegli.
-Ja wiem, ja znam prawdę. - powiedziała cicho Hryzia. Ja i Draco spojrzeliśmy na nią.
-Czyli moje założenia są prawdziwe? - zapytałam.
-Nie mogę tobie powiedzieć. - spuściła głowę - Nie mogę bo wtedy skłócę pozostałą trójkę z całej piątki i ty o tym wiesz.
-Czy ktoś mi powie o co tu chodzi? - zirytowany Draco poparzył się na nas.
-Tak zaraz nam wyjaśni to mój ojciec. - spójrzałam na Hryzię - Nikt się nie dowie że znasz prawdę, obiecuję.

Gdy dotarliśmy pod drzwi gabinetu. Wachałam się zapukać, bo nie wiedziałam od czego zacząć. Zapukałam lecz gabinet był zamknięty, więc nie miałam co zaczynać.
-Gabinet jest zamknięty, co teraz? - zapytałam zrezygnowana.
-Może chodźmy do Dambyldora? - zaproponował Draco, byłam w szoku, Draco nigdy by nie poszedł do dyrektora z własnej woli.
-Możemy spróbować, ale i tak nam nic nie powie. - Hryzia ma rację, bo niby czemu miałby wiedzieć całkowitą prawdę. I wtedy sobie pomyślałam że przecież tata często rozmawia z Dambyldor'em, więc może tam być.
-Może nam i nie powie ale można tam znaleźć mojego ojca. - łał coraz częściej mówiłam oficjalnie. Nie zostało nam nic innego niż udać się do gabinetu dyrektora.

Wypowiedziałam hasło i weszliśmy do gabinetu profesora Dambyldora.
-Dobry wieczór, przepraszamy że przeszkadzamy o tak późnej porze, szukamy profesora Snape'a. - było już wiadome że taty nie było u Dambyldora.
-Profesor Snape nadzoruje dekorowanie wielkiej Sali. Dlaczego jeszcze nie leżycie w łóżkach? Już dawno jest po ciszy nocnej. - zapytał spokojnie Dambyldor.
-Mam ważną sprawę do wyjaśnienia. - powiedziałam z dławiącym uśmiechem.
-Skoro jest tak ważna, to myślę że przyda wam się przepustka na dzisiejszą noc. - napisał coś na małej kartce i kazał nam iść  do wielkiej sali. Bo w końcu tam powinien być ojciec, a dzięki tej przepustce nie mógł nas odseparować do łóżek, bo przecież miałam podpis dyrektora szkoły. Uśmiechnęłam się do Hryzi i Draco, i pomachałam przed nosem przepustką.

_____________________________________________
Powiem tak kw@r@nt@nn@ się na coś przydaje, mam więcej czasu na myślenie. Co oznacza że ten tydzień jest bonusem dla tego opowiadania. Jednak nadal aktualne są niedziele. Ten roździał uważam jak na razie za najlepszy.

Sara Jak było Naprawdę? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz