Przepraszam za ewentualne błędy. Rozdział nie sprawdzony, pisany o późnej godzinie.
-Jestem pojebanym skurwysynem- stwierdziłem, kolejny raz zaciągając się papierosem.
Od kilku minut stałem na swoim balkonie razem z Louisem. Zadzwoniłem do niego z zamiarem opierdolenia go za podanie mi numeru Cassie- bo tak nazywała się blondynka z klubu- lecz skończyło się na tym, że zacząłem mówić mu jakim to popierdolonym dupkiem byłem.
-Zacznij może od początku, bo nadal nie wiem o co ci chodzi- powiedzial Tomlinson zrezygnowanym głosem.
-No kurwa, poszedłem do łóżka z twoją blondi, a pół godziny wcześniej prawie zrobiłem to samo z Olivią- powtórzyłem mu jeszcze raz, mając nadzieję, że tym razem do niego dotrze.
-I co z tego...?- spytał powoli brunet, a ja momentalnie zapragnąłem zrzucić go z tego pieprzonego balkonu. Co z tego? Właśnie w tym tkwił mój problem. Nie wiedziałem dlaczego było to dla mnie, aż tak okropne. W końcu robiłem już gorsze rzeczy. Jednak, cholera, nie zmieniało to faktu, że czułem się źle z tym co zrobiłem.
-To, że jak ona się o tym dowie to pomyśli, że chcę ją tylko przelecieć- westchnąłem, wyobrażając sobie taką sytuację. Nie chciałem żeby Olivia miała o mnie takie zdanie. Nie byłem już tym samym Zaynem, co dwa miesiące temu, zanim ją poznałem.
-A nie chcesz?
-Chcę, ale nie tylko- oznajmiłem, czując, że ta rozmowa zmierza do nikąd. Z Louisem nie dało się rozmawiać o takich rzeczach, bo on po prostu nie widział nic dziwnego w takim zachowaniu... Ja też nie widziałem. Do czasu.
-Kurwa, co ta laska z tobą zrobiła?- spytał retorycznie chłopak, wyrzucając niedopałek swojego papierosa- Nie poznaje cie, stary.
Właściwie...Ja też siebie nie poznawałem.
Perspektywa Olivii
Poniedziałek przywitał mnie bólem głowy.
Gdy tylko podniosłam się z łóżka, poczułam się jakbym miała za chwilę zemdleć. Naszczęście wszystkie te niepokojące objawy zniknęły gdy wzięłam długi, chłodny prysznic, połknęłam tabletkę i napiłam się wody. Ubrałam się w ciemne jeansy i białą koszulę, bo taki strój obowiązywał w kawiarnii u Ted'a. Nie spiesząc się, wyszłam z mieszkania i pojechałam do pracy. Niepokój nie opuszczał mnie mimo mijających minut i skończyło się tak, że po prostu stanęłam przed wejściem do kawiarnii i stałam przy nim dobre kilka minut, analizując w głowie, to co powiem, jeśli przyjdzie mi porozmawiać z Kelly. Oczywiście później okazało się, że niepotrzebnie rozpatrywałam taką okoliczność- gdy tylko pojawiłam się we wnętrzu budynku, poszłam na zaplecze by sprawdzić czy moja przyjaciółka dotarła już do pracy. Zobaczyłam ją stojącą przy ekspresie z kawą i przywitałam się cichym i niepewnym cześć. Niestety nie doczekałam się odpowiedzi.
Dzień w pracy minął mi, paradoksalnie, w miarę szybko i byłam bardzo zadowolona gdy zegar wskazał godzinę czternastą. Zabrałam swoje rzeczy i opuściłam kawiarnię, nie pożegnawszy się z Kelly. Wprawiło mnie to w conajmniej zły nastrój, jeśli można tak to nazwać, i później nie potrafiłam skupić się na niczym innym, poza Doyle. Nie chciałam zamęczać się ponurymi scenariuszami, bo tylko by mnie to pogrążyło. Na poprawę humoru, postanowiłam odwiedzić mamę w szpitalu. Już sam fakt, że nie długo będę mogła przyjechać do jej domu i, tak jak dawniej, usiąść przy kubku kawy, sprawiał, że na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech.
Droga do szpitala nie zabrała mi zbyt dużo czasu i już po kilkunastu minutach po skończeniu pracy, stałam przed dużą salą, czekając na lekarza. Mężczyzna zjawił się niedługo potem, więc upewniłam się, że mogę wejść do mamy, nie obawiając się ewentualnych konsekwencji.
CZYTASZ
Passion ~ z.m. (Book I)
FanfictionNie sądziłam, że moje życie może być jeszcze bardziej skomplikowanie...dopóki nie poznałam jego.