Rozdział 9 ~ Zmiana?

8K 504 8
                                    

Następne kilkanaście dni ciągnęło się bezlitośnie długo.

Tego dnia gdy po raz kolejny pokłóciłam się z synem Trishy- o imieniu Zayn, bo dowiedziałam się tego kilka dni temu- wróciłam do Polly i rozmawiałyśmy do późnych godzin nocnych.

Kolejny dzień nie przyniósł nic nowego- jak zwykle zajmowałam się maluchami lub pomagałam w wykonaniu trochę bardziej wymagających prac. 

Podczas następnych paru upalnych,nawet bardzo upalnych dni, doszłam do wniosku, że Zayn nawet nie przeanalizował tego co powiedziałam mu wcześniej. Okazało się, że Trisha miała racje, a jej syn był zupełnym wrakiem człowieka. Był moment, w którym zaczęłam zastanawiać się czym może być spowodowane jego zachowanie. Przecież takie traktowanie wszystkich na około nie mogło wziąść się z nikąd. Potem dałam sobie spokój i postanowiłam nie zakrzątać myśli niepotrzebnymi wiadomościami i osobami. Nawet jeśli istniało jakieś wytłumaczenie to nie była to moja sprawa.

Dziewiątego dnia pobytu w Afryce nudna monotonia mojego życia została przerwana za sprawą Polly.
Było rano. Szłam na spotkanie z Trish, a drogę zastąpiła mi blondynka. Jej twarz przypominała wtedy portret szalonego kapelusznika, z oczami poza orbitami. Złapała mnie za rękaw i odeszła ze mną w odosobnione miejsce, nie pozwalając mi na jakąkolwiek reakcje.

-Polly...o co chodzi?- spytałam patrząc na dziewczynę przymróżonym okiem.

-Nie uwierzysz!- krzyknęła, klaszcząc w dłonie.

-W co?- powiedziałam wtedy powoli.

-Niall zapytał czy chce...- zaczęła i spuściła głowę.

Na jej policzkach dostrzegłam rumieńce.

-Polly, proszę cie- zrobiłam błagalną minę- Spieszy mi się, musze iść do Trishy.

-Dobra... Zapytał czy będe jego dziewczyną- oznajmiła i uśmiechnęła się. 

Wytrzeszczyłam oczy.

-Zgodziłaś się- raczej stwierdziłam, niż spytałam.

-Właśnie...- przygryzła wargę- Właśnie chodzi o to, że nie wiem czy się zgodzić- wzruszyła ramionami.

-Powiedziałaś mu, że nie wiesz?!- spytałam, chcąc upewnić się, że dobrze usłyszałam.

-No...Tak.

-To idź do niego i się zgódź- powiedziałam- Szybko zanim się rozmyśli, blondynko.

-Okej!- krzyknęła gdy była już kilka metrów ode mnie- I dzięki!- dodała.

Nie widziałam jej do końca dnia.

W ciągu następnego tygodnia udało się nam dokończyć naprawę studni, boiska i kilku innych rzeczy. W ten sposób zrealizowaliśmy wcześniej zaplanowane założenia jeszcze na kilka dni przed powrotem do domu. 

Szesnastego dnia zaczęłam myśleć o mamie. Od dwóch tygodni skutecznie niwelowałam wszelkie niechciane myśli, jednak logiczne było, że taka strategia nie będzie sprawdzała się wiecznie. Teraz kiedy nie mogłam dłużej powstrzymywać obaw, czułam się sto razy gorzej niż kiedykolwiek. Od rana chodziłam zdenerwowana, bo nie miałam możliwości, żeby dowiedzieć się w jakim stanie jest moja matka. Nic nie wiedziałam. Prawda była taka, że mogła już nie żyć. Na samą myśl o takiej ewentualności miałam ochotę wsiąść do pierwszego, lepszego samolotu i dostać się do szpitala by wiedzieć na czym stoję. Miałam wrażenie, że wszystko byłoby lepsze niż niepewność. Nawet najgorsze wieści- przynajmniej nie oszukiwałabym się niepotrzebnie. 

Passion ~ z.m. (Book I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz