Koniecznie zerknijcie w informację pod rozdziałem. Mam pytanie.
W sobotę, mniej więcej przed godziną jedenastą, kiedy zdąrzyłam już wstać, przebrać się i zjeść śniadanie, Harry złożył mi bardzo niespodziewaną wizytę, a prośba jaką do mnie miał była jeszcze bardziej niespodziewana.
Siedziałam na kanapie, przed telewizorem, przeszukując wszystkie możliwe kanały, gdy zadzwonił dzwonek. Wstałam z sofy i ruszyłam w kierunku drzwi, za którymi znalazłam Harrego we własnej osobie. Zwróciłam uwagę na podkrążone oczy chłopaka.
Wpuściłam go do środka, pytając jednocześnie o co chodzi. W tym momencie Styles jakby się spiął i po krótkim milczeniu spytał czy nie mogłabym zająć się jego chrześnicą dzisiaj po południu. W odpowiedzi na prośbę bruneta zmarszczyłam czoło i wytłumaczyłam mu, że nie nadaję się do opieki nad dzieckiem- on natomiast stwierdził, że mam do tego talent i uśmiechnął się bardzo sztucznie.
Tak zaczęła się nasza dziesięcio minutowa rozmowa na temat moich zdolności wychowawczych. Nie zapomniałam również spytać co jest tak ważne, że to on po prostu nie może zaopiekować się dzieckiem. Chłopak wyjaśnił to słowami "Obiecałem, że się nią zajmę, ale zapomniałem, że umówiłem się z chłopakami" Wyraz mojej twarzy po tych słowach można było uznać za conajmniej zszokowany. Po mojej minie Harry widział, że nie jestem zbyt chętna na takie zajęcie, mimo to nie ustępował. Zapewnił mnie również, że to ostatnia tego typu sytuacja, która zaistniała. Westchnąwszy, powiedziałam, że mu pomogę, a twarz bruneta niemal odrazu rozjaśnił szeroki uśmiech. Chłopak podziękował mi kilkakrotnie, oznajmi, że przyprowadzi dziecko o piętnastej, po czym wyszedł. Minęł mniej więcej pół godziny zanim dotarło do mnie w co się wpakowałam.
* * *
Leżałam na swoim łóżku, nie zajmując się niczym konkretnym, kiedy zadzwonił dzwonek. Godzina na wyświetlaczu mojego telefonu sugerowała, że Harry zapewne już przyszedł. Wstałam z miejsca i udałam się w kierunku drzwi, tylko po to by chwilę później zobaczyć twarz Stylesa, trzymającego za rękę małą, jasnowłosą dziewczynkę.
-Cześć- uśmiechnęłam się w stronę bruneta- Jesteś pewny, że nie wygada się z twoim przekrętem?- spytałam przyciszonym głosem, patrząc porozumiewawczo na chłopaka.
-Nie ma takiej opcji- pokręcił głową- Jesteśmy w sojuszu- oznajmił, a ja uśmiechnęłam się lekko. Właśnie za to lubiłam Harry'ego- był zabawny i może trochę głupi, ale nikomu to nigdy nie przeszkadzało.
Weszliśmy w głąb mojego mieszkania. Podczas gdy Harry dawał mi drobne wskazowki co do swojej chrześnicy, ona usiadła na kanapie i rozglądała się dookoła, machając przy tym nogami. Widziałam ją już kilka razy, ale nigdy nie zostawałam z nią sam na sam dłużej niż na kilka minut. Sprawiała wrażenie spokojnej, grzecznej dziewczynki, o czym oczywiście zapewniał mnie Styles. Jak chyba każde czteroletnie dziecko, Lux na początku wyglądała na trochę przestraszoną, lecz Harry twierdził, że zmieni się to już po kilkunastu minutach od jego wyjścia.
-Jeszcze raz ci dziękuje, ratujesz mi tyłek- powiedział zielonooki z uśmiechem na twarzy zanim wyszedł.
Gdy tylko zamknęłam za nim drzwi, podeszłam do Lux, pytając czy nie chciałaby pooglądać telewizji. Zdawałam sobie sprawę, że moje mieszkanie nie było przystosowane do potrzeb dziecka, bo nawet nie miałam tutaj zabawek. Na szczęście Harry pomyślał o wszystkim i spakował jej do plecaka kilka lalek. Dziewczynka odpowiedziała mi twierdzącym skinieniem głowy, więc odpaliłam telewizor i włączyłam pierwszą lepszą bajkę na jaką natrafiłam. Pomyślałam, że w tym czasie mogę zająć się dokończeniem denerwującej pracy domowej, która nie pozwalała mi o sobie zapomnieć. W związku z tym udałam się do swojej sypialni, usiadłam przy biurku, wyciągając wcześniej z torby kilka potrzebnych notatek. Zabrałam się do pracy, a co jakiś czas zerkałam w kierunku Lux- dziewczynka cały czas z zainteresowaniem śledziła przebieg kreskówki, co bardzo mnie zadowoliło. Było oczywiste, że wkońcu się jej to znudzi, ale narazie nic na to nie wskazywało.
CZYTASZ
Passion ~ z.m. (Book I)
FanficNie sądziłam, że moje życie może być jeszcze bardziej skomplikowanie...dopóki nie poznałam jego.