Po powrocie ze szpitala, udałam się z powrotem do mieszkania, w którym odrazu ułożyłam się wygodnie na łóżku i spałam przez kilka godzin. Nie zakrzątałam sobie głowy myślami o rozpakowaniu walizki- gdy tylko się obudziłam, pojechałam w kierunku mieszkania Kelly. Znajdowało się ono około dwudziestu minut drogi od mojego. Gdy wysoki dach bloku pojawił się w zasięgu mojego wzroku, wjechałam na parking przed nim i zaprarkowałam auto niedaleko głównego wejścia. Wspięłam się po schodach na trzecie piętro eleganckiego budynku i zapukałam do drzwi mieszkania numer osiem. Stałam w miejscu kilkanaście sekund, aż klapa otworzyła się, a ja ujrzałam niską brunetkę stojącą w wejściu. Jej wygląd odrazu rzucił mi się w oczy- miała zmęczone, podkrążone oczy. Może coś się stało?- Zbyłam te myśli radosnym uśmiechem.
-Cześć, Kelly- odezwałam się pierwsza i uścisnęłam mocno dziewczynę na przywitanie.
-Cześć- powiedziała, beznamiętnie. Na jej twarzy nie pojawił się uśmiech, ani żaden inny objaw szczęścia. Opuściła tylko głowę i poszła w głąb swojego mieszkania. Podążyłam za nią ze zdziwieniem malującym się na buzi i uniesioną brwią. Znalazłam się teraz w salonie o białych ścianach i jasnej podłodze. Jego prawą stronę zajmowała biała kanapa i stolik stojący na przeciwko niej. Przy lewej znajdował się telewizor, szafki i półki. Dopełnieniem tego wszystkiego był nieco większy stół i dwa krzesła ustawione przy oknie.
Kelly siedziała na kanapie z głową skierowaną w stronę podłogi, z rękoma splecionymi w nerwowym odruchu. Patrzyłam na dziewczyne dłuższą chwilę, aż wkońcu usiadłam obok niej.
-Kelly...Co się stało?- zaczęłam, nie pytając wogóle czy wszystko w porządku. Przecież widziałam, że nie jest.
-Nie mam ochoty rozmawiać, Olivia- oznajmiła, odwracając głowę w prawą stronę- Wszystko jest okej.
-Właśnie widzę- powiedziałam, a mój głos był przepełniony sarkazmem. Co mogło spowodować, że Kelly, ta sama, która zawsze i wszędzie tryska energią, tak nagle nie potrafi się chociaż uśmiechnąć?- Powiedz mi- zachęciłam ją, przysuwając się bliżej i łapiąc dłoń brunetki. Ona tylko spojrzała na mnie, po czym schowała twarz w dłoniach.
-Chodzi o... o Harry'ego- zaczęła niepewnie, jakby nie wiedziała od czego zacząć. Przejechała dłonią po długich włosach i zerknęła w moją stronę, by chwilę później ponownie wbić wzrok w podłogę- Powiedział mi...coś z czym chyba po prostu nie umiem się pogodzić- kontynuowała, a ja zauważyłam, że jej klatka piersiowa wznosi się i opada w nienaturalnie szybkim tempie.
-Co takiego?- spytałam, obejmując Kelly ramieniem.
-Chodzi o to, że on...- wydusiła, ostatkiem sił powstrzymując łzy cisnące się jej do oczu- On przez cały ten czas kiedy byliśmy razem traktował mnie jako odskocznie od rzeczywistości- powiedziała, patrząc na mnie załzawionym spojrzeniem- Chciał tylko zapomnieć o...- zawachała się jakby nie chciała zdradzić mi tożsamości tej osoby- O jakiejś innej dziewczynie, z którą nie może być, bo ona nic do niego nie czuje. Byłam dla niego tylko opcją ratunkową, rozumiesz?- spytała słabym głosem. Trzęsła się od płaczu dlatego mocno ją przytuliłam i pozwoliłam by głowa przyjaciółki opadła na moje ramie- A ja jak ostatnia idiotka się w nim zakochałam i myślałam, że on też...mnie...- nie dokończyła, jakby nie mogła wypowiedzieć tych słów. Natomiast ja poczułam ogromną złość do Harry'ego. Jak mógł zrobić jej coś takiego?
-Nie płacz już, Kelly- poprosiłam- Ja też się zaraz rozpłacze, chcesz tego?- spytałam trochę żartobliwie w nadzieji, że to chociaż trochę poprawi jej humor.
-Nie chcę- odparła niewyraźnie- Ubrudzisz mi bluzkę tuszem- powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Czyli się udało.
-Kelly...- zaczęłam, formując w głowie jakieś dydaktyczne przemówienie- Jesteś śliczna, mądra i zabawna i masz dopiero dwadzieścia-dwa lata. Jeszcze sobie kogoś znajdziesz- zapewniłam ją- I to lepszego niż Harry- dodałam cicho, jakby w obawie, że Styles może nas usłyszeć.
-Ale...nie wiesz jeszcze jednego- powiedziała nagle Doyle i spojrzała na mnie poważnym wzrokiem, w tym samym czasie ocierając łzy z policzków rękawem bluzy- Ta dziewczyna, w której zakochany jest Harry...to...
-Kto?- spytałam.
-Ty, Olivia. Harry zakochał się w tobie- oznajmiła.
-Czekaj, czekaj- odsunęłam się gwałtownie od brunetki, jakby porażona prądem- Co?- spojrzałam na przyjaciółkę z rozchylonymi w szoku ustami- Nie pomyliło ci się czasem?- zaproponowałam- Wiesz...nie ja jedyna w Londynie nazywam się Olivia.
-Chodzi o ciebie, napewno- tymi słowami Kelly zgasiła ostatni płomyk nadzieji na pomyłkę w tej sprawie- Powiedział mi dokładnie- westchnęła.
-Poczekaj...- powiedziałam, potrząsając głową. Zbyt duży natłok informacji sprawił, że musiałam sobie to wszystko poukładać- Opowiedz mi dokładnie, wszystko.
-Okej...- zgodziła się dziewczyna, usiadła wygodniej na kanapie i zaczęła mówić.
* * * Wspomnienie Kelly * * *
Stałam właśnie za ladą w kawiarni Ted'a, w której z resztą pracowałam. Kliencii wchodzili, zamawiali kawę, piji ją i wychodzili. Nic specjalnego, dzień jak każdy inny, mogłoby się wydawać. Dokładnie- wydawać. Przyjęłam zamówienie starszej kobiety i zleciłam przygotowanie go mojej znajomej ze zmiany, która odrazu zabrała się do pracy. Drzwi budynku uchyliły się dzisiaj chyba po raz setny, ale właśnie tym razem coś kazało mi spojrzeć w stronę szklanej pokrywy. Po chwili przekonałam się co. W progu stał nie kto inny jak Harry Styles. Ubrany w ciemne jeansy, białą koszulkę i kurtkę z burzą loków na głowie wyglądał, musiałam przyznać, zniewalająco. Jednak nie na tyle zniewalająco żebym zaszczyciła go uwagą na dłużej niż kilkanaście sekund. Co prawda obserwowałam kątem oka każdy jego ruch, ale to nie zaliczało się jako bezpośrednie zainteresowanie. I, powiem lekko, żałowałam, że to nie ja podjęłam się zrobienia tej cholernej kawy minutę temu, gdy brunet ruszył pewnym krokiem w moim kierunku. Próbowałam zachować obojętny wyraz twarzy gdy stanął naprzeciw mnie.
-Kelly?- sposób w jaki wymawiał moje imie za każdym cholernym razem sprawiał, że potrzebowałam o wiele większej dawki powietrza niż zazwyczaj.
-Hm?- spytałam krótko, unikając kontaktu wzrokowego. Panie Boże, udawało mi się go unikać od tych pieprzonych kilku tygodni, dlaczego musiał dopaść mnie akurat w pracy, gdzie każdy może zobaczyć moje podejrzane zachowanie?
-Możemy porozmawiać?- poprosił- Na zewnątrz.
-Teraz?- spojrzałam na niego krytycznym wzrokiem- Pracuję.
-Pięć minut- nalegał- Potem pójdę.
-Okej- westchnęłam, przechodząc na drugą stronę lady. Zgarnęłam jeszcze bluzę z stołu i wyszłam razem z Harry'm przed budynek kawiarnii- O co chodzi?- spytałam. Rozmowy, zwłaszcza z nim, nie były tym czego potrzebowałam.
-O...O nas- oznajmił sztywno, wplatając dłoń w swoje loki.
-A...a dokładniej?- mój głos zadrżał. O czym mieliśmy rozmawiać? O nas? Ja i Harry pisze się osobno. Nie ma żadnych "nas".
-Posłuchaj...- zaczął ostrożnie, jakby bał się, że jedno źle dobrane słowo może zaważyć o jego życiu- Wiem, że ty myślisz...Że ja do ciebie wróce, Kelly. I pewnie będziesz uważała mnie zaraz za największego dupka na świecie, ale ja...Ja po prostu nie mogę z tobą być, bo cie nie kocham- oświadczył, patrząc mi prosto w oczy. Jak mógł...łamać mi serce z taką łatwością?-Pewnie, Harry- powiedziałam oschle- Szkoda, że mówisz mi to dopiero teraz, wiesz?- spojrzałam na niego z pogardą- Mogłeś wogóle tego nie zaczynać, skoro wiedziałeś, że i tak skończysz to po miesiącu...Co to za dziewczyna?- spytałam jeszcze. Musiałam wiedzieć.
-Nie uwierzysz mi- westchnął.
-Zobaczymy- zapewniłam go- Powiedz.
-Olivia.
* * * Perspektywa Olivii * * *
-I wtedy poszłam do domu- powiedziała Kelly.
-To niemożliwe- pokręciłam głową.
CZYTASZ
Passion ~ z.m. (Book I)
FanfictionNie sądziłam, że moje życie może być jeszcze bardziej skomplikowanie...dopóki nie poznałam jego.