[Twoje imię] 1

2.1K 90 5
                                    

Leżałaś na ławce i wpatrywałaś się w białe obłoki, powoli uciekające na drugi kraniec świata. Dzień był taki jak zwykle, pogodny i ciepły. Właśnie takie dni lubiłaś najbardziej. Spokojne.

— Wiesz, nie umiałbym pogodzić się z twoją śmiercią — powiedział poważnie Guy, leżąc na ławce tuż obok ciebie. Uśmiechnęłaś się delikatnie, na chwilę zamykając oczy.

— Jesteśmy shinobi, śmierć to nasza codzienność. Prędzej czy później wszystkich to czeka — odpowiedziałaś spokojnie.

Oczywiście wiedziałaś, co miał na myśli, ale nie do końca to rozumiałaś. Rin zginęła bo była shinobi, zginęła, bo taki był jej obowiązek. Czy było ci przykro? Nie, każdy kto obiera sobie taką drogę, musi liczyć się z tym, że prędzej czy później, zginie. Nie byłaś oczywiście wyzbyta z uczuć, wręcz przeciwnie, umiałaś je okazywać i pozwalałaś sobie na to w odpowiednim momencie, ale nie byłaś przesadna, nie dawałaś się im ponieść, miałaś nad nimi pełną kontrolę.

— Kakashi strasznie to przeżył. Nie wiem, jak mogę mu pomóc... Nie chce ze mną rywalizować, nawet nie odpowiada, kiedy próbuje go zagadać.

— Guy... — zaczęłaś pewnie.

— Tak?

— Nigdy się nie zmieniaj — powiedziałaś z uśmiechem i wstałaś z ławki. — Żegnaj.

— Do zobaczenia! — krzyknął za tobą, radośnie machając ręką na pożegnanie. Uśmiechnęłaś się. Niech on się nigdy nie zmienia, niech na zawsze pozostanie tym młodym, zawziętym chłopcem. Pomyślałaś, nie odwracając się już w jego stronę.

Schodząc ze schodów, minęłaś się z Kakashim. Ze spuszczoną głową, z rękoma włożonymi w kieszenie spodni, szedł leniwym krokiem, unikając spojrzeń innych ludzi. Zatrzymałaś się na chwilę i spojrzałaś na niego, na zgarbioną, szczupłą sylwetkę, powoli oddalającą się już ku górze. Sylwetkę w ogóle nie pasującą do sylwetki dziecka, którym mimo wszystko wciąż był. Nie musiałaś tego robić, być może nawet nie chciałaś, ale mimo wszystko, zrobiłaś to.

— Hej, Kakashi — zagadnęłaś, przyjmując najbardziej obojętny wyraz twarzy, na jaki było Cię w ogóle stać. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na ciebie wyraźnie zdziwiony. Jasne, przecież nigdy wcześniej z nim nie rozmawiałam.

— [Twoje imię]?

— Zastanawiałeś się czasem, czy shinobi mają w ogóle jakiś wybór? — spytałaś obojętnie, krzyżując ręce na piersi i spoglądając w niebo. Kakashi nigdy z tobą nie rozmawiał, dlatego nie rozumiał twojej postawy, zwykle po prostu Cię ignorował, czasami nawet zapominał, że kiedyś się z tobą uczył. Właściwie, to trochę się nawet zdenerwował, wszyscy chcieli mu pomóc, a on pragnął jedynie samotności. Jak się okazało, dziewczyna, której nawet nie lubił okazała się być taka sama jak reszta.

— Wybór? — spytał poważnie, trochę od niechcenia, trochę jednak z ciekawości.

— Czasami wydaje mi się po prostu, że obierając drogę ninja, mamy z góry narzucony jakiś los. Coś, na co nie mamy żadnego wpływu... Spada na nas jak deszcz, zupełnie niespodziewanie... Kto wie, może bycie ninja od razu wiąże się z tym, że spada na nas klątwa — wyjaśniłaś, znowu zerkając na chłopaka. Po chwili uśmiechnęłaś się delikatnie i wzruszyłaś ramionami. — Zresztą, nie ważne... — dodałaś spokojnie, niemal od niechcenia i po prostu odeszłaś. Zniknęłaś z życia Kakashiego tak samo szybko jak się w nim pojawiłaś.

***

Po kilku minutach w końcu się tutaj znalazłaś. Ustałaś przed drzwiami hokage Minato i wzięłaś głęboki oddech. Jeżeli ninja faktycznie nie mają wpływu na swój los, to dlaczego ja tak bardzo chciałam to zmienić? Dlaczego za wszelką cenę pragnęłam wyłamać się z tego schematu, dlaczego tak bardzo pragnęłam tej wolności? Spytałaś samą siebie w myślach, powoli unosząc dłoń. Dwa stuknięcia i głęboki oddech.

— Wejść — rozkazał spokojny głos. Sprawnie poprawiła kosma włosów, które opadły Ci na twarz i mocno pchnęłaś drewniane drzwi.

W pogoni za przeznaczeniem |Kakashi & reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz