Rozdział 4: Zranione uczucia

766 45 1
                                    

— [Twoje imię] sensei! — krzyknęła głośno Sakura, biegnąc w twoją stronę. Spojrzałaś na nią poważnie i ściągnęłaś brwi.

— Co się stało?

— Kakashi sensei... Oni wrócili z misji... Jest nieprzytomny... Ledwo... Oddycha! — wysapała na wyczerpaniu. Od razu poczułaś jak coś ściska Ci serce, cholerne deja vu. Mocniej zacisnęłaś pięści i pobiegłaś do szpitala. Mieli pomścić śmierć Asumy, ale wiedziałaś, że jeżeli przez to stracą jeszcze jednego wspaniałego ninja, to Wioska Liścia nie będzie miała już dobrych wojowników.

— Co z nim? — spytałaś poważnie, wpadając do sali i widząc jak Tsunade kręci się koło niego. Wyglądał okropnie, był cały podrapany, w śpiączce, blady jak ściana. Zupełnie inny niż Kakashi którego znałaś.

— Nie dobrze, stracił mnóstwo chakry... Jego stan może się pogorszyć w ciągu zaledwie jednej nocy...

— Może Naruto? On ma... — zaczęła nieśmiało Sakura, ale nie skończyła. Gwałtownie pokreciłaś głową.

— Nie ma takiej opcji, Naruto to nie pies doświadczalny, jeżeli takiego szukamy, oto jestem — powiedziałaś poważnie i podwinęłaś rękaw. — Tsunade. — Rzuciłaś ostro w jej stronę, nie znosząc słowa sprzeciwu. Kobieta od razu zabrała się za dostarczanie chakry z twojego organizmu do organizmu Kakashiego.

Jednym z niewielu plusów twojego powstania było właśnie to twoje swoiste dostosowanie się do wszystkiego i wszystkich. Miałaś w sobie krew o czynniku Rh 0-, dlatego mogłaś ją oddać każdemu, zupełnie tak samo było z twoją chakrą, jako iż była przygotowana z mieszkanki, mogłaś oddać jej część każdemu i zawsze przynosiło to oczekiwany skutek.

Wraz ze wzrostem chakry w organizmie Kakashiego, ten zaczął powoli odzyskiwać swoje naturalne kolory i tak z przerażająco bladego mężczyzny, stał się wyjątkowo podupadłym na zdrowiu, podrapanym, ale stabilnym organizmem.

— Jeszcze nie — powiedziałaś poważnie, gdy Tsunade chciała już zakończyć zabieg. — W przyszłości zobaczysz, że jego życie jest bardziej wartościowe niż moje... Jeżeli teraz umrzesz, nigdy nie wybaczę Ci tego, że tak bardzo mną gardziłeś — rzuciłaś w jego stronę, chociaż doskonale wiedziałaś, że nie może tego usłyszeć. Nie mogłaś pozwolić mu umrzeć, po prostu nie. Guy byłby załamany, wioska straciłaby wspaniałego shinobi a drużyna siódma - członka rodziny.

Ani Sakura ani Tsunade nie wypowiedziały nawet słowa, ale to była prawda. Wiedziałaś, że Kakashi będzie kimś wielkim, że uda mu się dokonać czegoś wyjątkowego, wiedziałaś po prostu, że jest dobrym i wyjątkowym człowiekiem. Postanowiłaś też, że mężczyzna nigdy się nie dowie o twojej pomocy. Miałaś już wystarczająco dość jego litości po poznaniu prawdy, nie chciałaś zaznać jej ani odrobiny więcej.

____---____

Siedziałaś na balkonie i przeglądałaś akta dawnych, niedokończonych spraw. Wciąż myślałaś o zbliżającej się wojnie i nie mogłaś pozbyć się wrażenia, że będzie ona miała coś wspólnego z byłymi mieszkańcami wioski.

— Tylko kim? Orochimaru na pewno nie... Komu zależy na zniszczeniu świata shinobi? Kto zaznał takiego cierpienia? — spytałaś szeptem, nie wiedząc dlaczego przypominając sobie Obito. Gwałtownie pokreciłaś głową, bo nie chciałaś, żeby dawne sprawy zaplątały Ci głowę i wzięłaś głęboki oddech.

— Ciężki dzień? — rzucił beztrosko Kakashi, zupełnie nagle znajdując się tuż obok ciebie. Od czasu kiedy się tu wprowadziłaś, nieustannie starał się do ciebie zbliżyć.

W pogoni za przeznaczeniem |Kakashi & reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz