Rozdział 11: Sasuke, Orochimaru i Dziesięcioogoniasty

610 36 0
                                    

Stałaś na drzewie i uważnie wpatrywałaś się w niebo. Gdzieś tam zaczęła się już wojna a ty po prostu stałaś tu i czekałaś. Od kilku dni nie miałaś okazji odpocząć, wziąć nawet krótkiej kąpieli albo chociaż zjeść. Byłaś zmęczona i powoli miałaś już dość, dość życia, dość niepewności, dość wojny i niepokoju. W pewnym momencie usłyszałaś, tak długo wyczekiwane i upragnione, kroki, wzięłaś głęboki oddech i pewnie zeskoczyłaś z drzewa, zagradzając tym samym drogę czterem wędrowcom.

— I zagrodziła im drogę smierć — powiedziałaś pewnie, uważnie wpatrując się w Sasuke. Chłopak zacisnął pięści.

— Ty jesteś Uchiha? — spytała dziewczyna w okularach, dokładnie lustrując Cię wzrokiem. Uchiha. Nie bardzo. — Myślałam, że Sasuke został ostatni...

— Ostatni Uchiha? Oprócz mnie, kilku jeszcze by się znalazło — odpowiedziałaś pewnie. Z Obito i tobą, było was trzech, ale sama nigdy nie uważałaś się za prawdziwego członka klanu Uchiha, bo oprócz umiejętności i oczu tego klanu, nie byłaś jego prawdziwym członkiem. Właściwie, to nie byłaś członkiem żadnego klanu, wioski czy innego kolektywu myślowego. Przynajmniej obecnie.

— Co tu robisz? — spytał poważnie. — Nie powinnaś być na wojnie? — dodał ciszej.

— Na wojnie? A ty? Nie zamierzasz opowiedzieć się po żadnej ze stron? — spytałaś z uśmiechem i skrzyżowałaś ręce na piersi. — Musisz ożywić Orochimaru — powiedziałaś spokojnie, nie bardzo mając ochotę mu teraz tłumaczyć swój plan. Chłopak zaśmiał się szorstko.

— Los Ci chyba służy, właśnie się do niego wybieramy.

— Czekaj, nie zamierzasz ze mną dyskutować, obrażać mnie i walczyć? — spytałaś zbita z tropu. Chłopak tylko wzruszył ramionami.

— Z jakiegoś powodu mamy wspólny cel, jesteś dobrym ninja, jednym z najlepszych, twoja pomoc może mi się przydać — odpowiedział pewnie ma co ty wybuchnęłaś niekontrolowanym śmiechem.

— Skarbie — zaczęłaś, łapiąc go za podbródek. Chłopak chciał się wyrwać, ale byłaś od niego silniejsza. Naiwny — Nie myśl sobie, ze ktoś twojego pokroju jest w stanie podporządkować sobie kogoś takiego jak ja. Jedyny powód dla którego z tobą pójdę, to ten w mojej głowie. A przydać to Ci się może odrobina pokory, bo zarówno Orochimaru jak i Itachiego pokonałeś tylko dlatego, że byli chorzy — powiedziałaś pewnie i puściłaś go. Czerwonowłosa dziewczyna która obecnie patrzyła na ciebie jak na wroga złapała go za ramię, jakby chciała tym samym pokazać, że to do niej należy. Uśmiechnęłaś się do niej delikatnie, bo wydała Ci się dosyć atrakcyjna.

— Gardzę tobą... Autentycznie. — powiedział poirytowany chłopak, zarzuciłaś włosy do tyłu i ruszyłaś przed siebie, bo doskonale wiedziałaś, gdzie jest Orochimaru, problem polegał na tym, ze nie mogłaś go ożywić, bo nie ty go zabiłaś. To co myślał o tobie w tej chwili Sasuke było teraz najmniej istotne. Nie musiał Cię lubić, żebyś mogła go chronić.

— Jakby mnie to w ogóle obchodziło — powiedziałaś pewnie. Zresztą, za dużo ludzi już tobą gardziło, żebyś teraz przykładała do tego taką uwagę.

— Przepraszam... — wymruczał chłopak o białych włosach — ale kim ty w ogóle jesteś?

— Takim tam — zaczęłaś spokojnie — tworem Orochimaru.

Sasuke jakby uderzony twoją odpowiedzią zatrzymał się gwałtownie na co ty tylko mocno zmrużyłaś oczy. Cholera.

— Tworem Orochimaru? — spytał poważnie.

— Niemożliwe... Jesteś TYM dziełem? — spytała czerwonowłosa. Odwróciłaś się do nich gwałtownie i przeszyłaś ich ostrym wzrokiem.

— Nie mam czasu na głupie pogaduszki. Tym czy tamtym to nie ma w tej chwili znaczenia. Orochimaru musi zostać przywrócony do życia. Teraz. Jeżeli się nie pospieszycie, pozbędę się was a jego — rzuciłaś, głowa wskazując Sasuke — uśpię i zabiorę siłą. Możecie mi wierzyć na słowo albo przekonać się o tym osobiście.

W pogoni za przeznaczeniem |Kakashi & reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz