Rozdział 5: Bolesna prawda

651 36 0
                                    

Wysłałaś list do Tsunade, wyjaśniający, że od teraz działasz na własną rękę i, że gdy zajdzie taka konieczność, to będziesz się z nią kontaktowała. Wszystko co robiłaś, robiłaś po to, żeby zapobiec wojnie, żeby zebrać jakieś informacje, pomóc im się do niej przygotować. Dysponowałaś ogromną wiedzą, inną niż oni. Twoim pierwszym celem było udanie się do kryjówki Itachiego i dokładne przeszukanie jego dziennika, byłaś pewna, że Sasuke jej nie odnalazł, no tylko ty i on wiedzieliscie, gdzie się znajduje.

— Itachi nie działał wtedy sam, skoro ktoś mu pomógł, istnieje spora szansa, że ten ktoś dalej żyje i może mieć coś wspólnego z Akatsuki i planem rozpętania wojny — mówiłaś do siebie, za wszelką cenę starając się jakoś połączyć te fakty. — Z jakiegoś powodu chciał śmierci klanu Uchiha, nie zrobił tego bezinteresownie! — rzuciłaś.

Przechadzając się tak przez pustkowia, zastanawiałaś się, czy może Guy czyta już list od ciebie, czy może już dawno go przeczytał i co właściwie z nim zrobił. Po powrocie do wioski zrozumiałaś jak bardzo go kochasz i jak bardzo cenisz sobie jego przyjaźń, nie chciałaś zatem opuszczać wioski po raz kolejny, nie mówiąc mu dlaczego. Tym razem napisałaś mu wszystko bardzo dokładnie, nie zapominając wspomnieć, że nie może o tym nikomu powiedzieć. Wiedziałaś, że będzie potrafił dotrzymać obietnicy, w końcu nigdy nikomu nie zdradził, że byłaś eksperymentem Orochimaru i wioski.

***

— Wiesz, czasami zastanawiam się, dlaczego tak bardzo nie lubisz Rin... — powiedział beztrosko Guy, rzucając kamień do wody. Wzruszyłaś ramionami.

— Po prostu...

— Jesteś zazdrosna?! — rzucił pewnie, głośno się z ciebie śmiejąc. Oburzyłaś się i mocno uderzyłaś go w ramię.

— Przestań! To wcale nie jest śmieszne!

— No już, przepraszam — powiedział uprzejmie, masując sobie ramię w które go walnęłaś. Miałaś w sobie dużo siły i czasami sama nie zdawałaś sobie z tego sprawy.

— Obito bardzo ją lubi, nigdy nie zwróci na mnie uwagi, nigdy w świecie — powiedziałaś cicho.

— Nie mów tak, przecież on bardzo Cię lubi...

— Tak, jak koleżankę z akademii. Dla niego nigdy nie będę dobra, dla niego nigdy nie będę prawdziwą dziewczyną... — wyszeptałaś, chowając głowę między kolana. Guy przysunął się do ciebie i objął Cię ramieniem.

— Jesteś prawdziwą dziewczyną, słowo daję, najładniejszą jaką znam! Ładniejsza niż Rin — powiedział pewnie a ty się zaśmiałaś.

***

Od czasu opuszczenia przez ciebie Wioski Liścia, zdążyło się tam zdarzyc dużo rzeczy, atak Paina i zabicie Danzou, nawet nie było Ci przykro z tego powodu, wiedziałaś, że nie był dobrym człowiekiem, zupełnie tak samo jak ty. Wszystkiego dowiedziałaś się od Guya, który skrupulatnie informował Cię o tym, zostawiajac swoje listy w przeróżnych miejscach, wiedział, że je znajdziesz. Kolejny był wyjazd Naruto na wyspę i próba jego oswojenia lisiego demona, wiedziałaś, że sobie poradzi. Sasuke dołączył do Akatsuki i mając swoją drużynę u boku zamierzał pomścić Itachiego. Głupi dzieciak.

Tak jak się spodziewałaś, Itachi dokładnie rozpisał gdzie spotkał człowieka, który pomógł mu zabić klan Uchiha, dlatego bez przeszkód mogłaś się tam dostać, oczywiście poinformowałaś o tym Tsunade, ale nie uważałaś, że to w czymś pomoże, w końcu gdy tylko tam zawitasz, oni znikną.

Niepewnie zabrałaś się za przedzieranie przez krzaki, które uniemożliwiały dotarcie do jaskini od razu. Czułaś się trochę tak jakbyś próbowała dostać się do laboratorium Orochimaru. Wiedziałaś, że nie żyje a jednak wciąż miałaś dziwne przeczucie, że coś się nie zgadza. Nie mogłaś jednak teraz o tym myśleć. W końcu udało Ci się dostać do jaskini, która była pogrążona w ciemności, udało Ci się wyszperać latarkę, żeby za chwilę, przez gąszcz zawiłych korytarzy dostać się do pomieszczenia jasnego i przestronnego. Z jednej strony zwisały dziwne, drzewopodobne kokony, znajdowały się tam dwa łóżka, niewielki blat kuchenny i ściana z przyborami do ćwiczeń. Ktoś tu ewidentnie mieszkał, tylko kto. Na kuchence wciąż stał ciepły czajnik, dlatego wiedziałaś, że ktoś był tutaj stosunkowo niedawno. Podeszłaś do ściany z kokonami i delikatnie zabrałaś próbki.

— [Twoje imię] Uchiha — rzucił pewnie głos za tobą, gwałtownie się odwróciłaś, spotykając się oko w oko z pomarańczową maską.

— Jesteś z Akatsuki — powiedziałaś poważnie. Mężczyzna wzruszył ramionami.

— Akatsuki, nie Akatsuki. Uchiha, nie Uchiha... Nazywaj mnie jak chcesz — powiedział poważnie, krzyżując dłonie na piersi, a ciebie przeszedł dreszcz. Nie miałaś już siły, wciąż otaczało Cię tyle tajemnic a każda kolejna raniła Cię coraz mocniej i mocniej.

— Uchiha? — wyszeptałaś, dokładnie mu się przyglądając. Podeszłaś do niego i zanim zdążył się zorientować, ty mocno trzymałaś go już za ręce. Były złożone na plecach w taki sposób, że nie mógł nimi poruszać. Mężczyzna się szarpnął.

— Po co tu przyszłaś? Myślałem, że nie chcesz pomagać wiosce — powiedział poważnie, za wszelką cenę odsuwając od ciebie swoją twarz. Chciał ją ukryć, maska była dla niego niezwykle istotna.

— Dlaczego nosisz maskę... — wyszeptałaś i delikatnie wsunęłaś dłoń pod rękaw jego płaszcza. Chropowata skóra, nie, to nie była skóra. Powoli posunęłaś dłoń dalej. Mężczyzna zaśmiał się nerwowo.

— Nie przeszkadzam? — Faktycznie, w tej sytuacji czułaś pewnego rodzaju napięcie. Było w tym coś zmysłowego i jednocześnie mrocznego. Wyjęłaś swoją dłoń i posunęłaś się dalej, niepewnie rozpinając jego płaszcz. Pół żywego ciała i pół jasnego, niemal białego tworzywa. Zamarłaś.

— Nie... — wyszeptałaś cicho.

— No dalej, przekonaj się — syknął a ty gwałtownym ruchem pozbawiłaś go maski.

— Obito — rzuciłaś przez łzy. Obito.

W pogoni za przeznaczeniem |Kakashi & reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz