Dni i noce.

673 36 0
                                    


- Dzień dobry panno Granger - rzucił z uśmiechem od wejścia dziewięcioletni, niebieskooki chłopiec.
- O ! Witaj Max. Szukasz czegoś konkretnego?
- Nie. Chciałem poszperać. Mogę?
- Oczywiście kochanie. Jakbyś czegoś potrzebował to podejdź do mnie. Będę porządkowała dział ksiąg numerologicznych.

Hermiona zniknęła między regałami. Nie mieściło jej się w głowie, że ludzie nie potrafią odkładać przeglądanych wcześniej tomów na swoje miejsce. Zawsze kochała książki, dlatego właśnie postanowiła otworzyć księgarnię. Ale taką z miejscem do czytania przy filiżance dobrej herbaty, w końcu nie każdy w obecnych czasach może pozwolić sobie na kupno ksiąg, zwłaszcza tych rzadszych.

W ciągu niemal czterech lat nazbierała trochę takich białych kruków do swojego małego królestwa. Te najcenniejsze można było przeglądać tylko na miejscu, jednak chętnych nie brakowało.
Nie było to nazbyt znane miejsce. Tak naprawdę, tylko niewielu wtajemniczonych ( magicznych) wiedziało o istnieniu usytuowanej na uboczu niewielkiej księgarenki, ale oni byli świadomi, że tutaj zawsze znajdą co jest im potrzebne, a jeśli nie to właścicielka na pewno to zdobędzie. Nieliczne osoby z przeszłości Hermiony korzystały z jej zasobów, jednak warunkiem było nie zdradzanie nikomu kto jest właścicielem tego miejsca. Hermiona postanowiła odciąć się niemal całkowicie od przeszłości. Wyjątkiem byli Luna i Neville, jedyni przyjaciele z Hogwartu i z czasów bitwy. Z nimi była naprawdę blisko. Longbotomowie, bo byli małżeństwem od trzech lat, byli dla niej jak rodzina, którą straciła. Zwłaszcza odkąd została matką chrzestną ich drobnej blondyneczki. Czasami słała sowy do Minerwy McGonagall, która była teraz dyrektorem jej ukochanej szkoły. Od dwóch lat jednak nie kontaktowała się z nią chcąc zapomnieć... Dyrektorka na szczęście nie naciskała.

Najwięcej jej klientów stanowiły dzieci. Dział z książkami dla młodych odbiorców miała niezmiernie bogaty. Na półkach znaleźć można tu zarówno Baśnie Barda Beedle'a, jak i Kopciuszka czy Królewnę Śnieżkę. Dzieciaki kochają takie opowieści.
Wiedziała dobrze jak to jest wychować się w rodzinie mugoli i nie znać opowieści z dzieciństwa małych czarodziejów. Właśnie dlatego łączyła w magicznej księgarni literaturę z obu światów. Zwykłego i magicznego.

Zawsze uśmiechnięta i życzliwa dla swoich klientów, wiodła jednak ponure życie. Kiedy zamykała za sobą drzwi swojego domu, zdejmowała maskę radosnej osoby. Zawsze miała wybór Eliksirów z pobliskiej magicznej apteki. Przeciwbólowy, antykoncepcyjny, czy ten na kaca. Najbardziej pożądany był jednak eliksir bezsennego snu. Kiedy już nie mogła sobie poradzić brała go pamiętając, że trzeba uważać bo uzależnia. Nie zawsze oczywiście kupowała eliksiry. W końcu miała odbyć staż na Mistrza Eliksirów, więc przygotowywała je czasem własnoręcznie, choć to zbyt bardzo bolało.
Po składniki musiała udawać się na Pokątną, wtedy stosowała eliksir wielosokowy, żeby nikt jej nie rozpoznał.

Najgorsze były weekendy. Najpierw błąkała się po różnych pubach, knajpach, ale później znalazła sobie miejscówkę gdzie piła, tańczyła i zabawiała się z każdym, kto wpadł jej w oko. Jeśli tylko facet był wysoki, szczupły i miał czarne włosy znajdował się w kręgu jej zainteresowań. Jeśli jeszcze miał ciemne, a najlepiej czarne ( obsydianowe) oczy, był poza konkurencją. Bywała tu regularnie od ponad dwóch lat. Barman znał ją doskonale, kiedy widział, że dziewczyna nie może wystopować, zaczynał jej pilnować. Każdego wieczora w czwartek, piątek i sobotę. Czasami w tygodniu. Wtedy tylko wypijała kilka ognistych i wracała do siebie. Nigdy nie umawiała się z nikim więcej niż raz. Jeden wieczór i cześć. Nie znamy się.

Wracała do siebie. Szybki prysznic, łóżko i ...
- Poppy budzi się! - krzyknęłam.
- Tak? Jesteś pewna? - już idę - odparła pielęgniarka.
- Profesorze - szepnęła- profesorze Snape? - dodała kiedy próbował otworzyć powieki.
Oczy Severusa uchyliły się, ale blask nie pozwalał im się otworzyć. Hermiona przysłoniła okna.
- Już jest lepiej. Może Pan spróbować.
Severus otworzył oczy. Zagubiony rozejrzał się po pomieszczeniu, był w skrzydle szpitalnym.
- Co się stało? - powiedział swoim niskim, teraz jednak zachrypiałym głosem.
- Wszystko w porządku. Najgorsze minęło, będzie Pan zdrów. Tylko trzeba trochę odpocząć - uśmiechnęła się lekko.
- Co Ty tu robisz panno Grenger? - syknął.
- Cóż, pomagam Pani Pomfrey w skrzydle szpitalnym, zerknęłam co u Pana i akurat zechciał Pan do nas powrócić - odparła nieśmiało.
- O czym Ty mówisz dziewczyno! Co znaczy powrócić! - niemal krzyknął zdziwiony tym co go spotkało.
- O Severusie jak dobrze! - Poppy z uśmiechem dotarła do łóżka swojego pacjenta - już myślałam, że się nie doczekam - Hermiono idź proszę po Minerwę.
Po chwili w drzwiach pojawiła się nowa dyrektorka i była uczennica. Wszysko zaczeło odpływać.
Hermiona obudziła się z uczuciem niezwykłego lęku.
Znowu ten sen. Dlaczego on mnie prześladuje. Czego chce.
Czy ja kiedyś przestanę o nim śnić!
Ciągle jest w mojej głowie!
Tyle lat!
Jak mam zapomnieć! - wrzasnęła zirytowana w ciemność pokoju.
Łzy ciekły po zaróżowionych policzkach. Oddech zaczynał się uspokajać.
Jak miała zapomnieć szukając go stale wśród innych mężczyzn.
To beznadziejne!

Odnaleźć swoje życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz