Spotkanie u Jimiego.

490 30 5
                                    

Snape w swoim wyjściowym wizażu zjawił się u Jimiego wcześniej. Zajmując swoje miejsce od razu znalazł pod ręką szklankę z ognistą.
- Dzięki chłopaki  - rzucił za kelnerem z lekko uniesionymi kącikami ust. Kelner i barman unieśli dłonie.
- Czekasz na Jane?
- Jak zawsze - odparł - ktoś musi ją odholować do domu. Sporo pije - zamyślił się.
- Jeszcze nie wygadała Ci powodu? Dziwne. - odparł Jimi.

Dźwięki muzyki cicho płynęły z głośników.
Sev zawsze lubił jazz klubowy, teraz zaczął odkrywać uroki innych gatunków. Około dziewiętnastej drzwi pubu otwarły się i od progu Jane przywitała się z obsługą. Nie było jeszcze zbyt wielu gości, więc od razu ją zauważyli zerkając porozumiewawczo w stronę Sama.

- Część chłopaki. Przedstawiam mojego przyjaciela. To Kaspar. Kasparze to Jimi i Archi - dodała wskazując odpowiednio dłonią właścicieli imion.
- Jest już Sam? - zapytała barmana.
- Jestem maleńka! - odpowiedział dość gromkim głosem mężczyzna w kącie.
- Witaj przystojniaku - pochyliła się nad stołem i cmoknęła mężczyznę w policzek -  Pozwól, że przedstawię Ci mojego przyjaciela. To Kaspar.
- Witam. Jestem Sam - mężczyzna podał rękę swojemu kumplowi i od razu zrozumiał, że Kas wie. - miło poznać.

Dziś w drodze do klubu Hermiona poprosiła Kasa by mówił do niej Jane, bo pod takim imieniem ją znają w klubie. Tak właśnie jego wcześniejsze podejrzenia się potwierdziły.
Bawili się całkiem dobrze. Wszyscy troje. Kiedy Jane zniknęła w toalecie mogli pogadać.

- Sev jesteś wariatem, czemu ją okłamujesz? - zaczął z wyrzutem blondyn.
- A co mam jej powiedzieć. Cześć, to ja Snape, sorry za wszystko. Wróć do mnie. - syknął - Zgłupiałeś do reszty Kas! - niemal krzyknął porozumiewawczym szeptem.
- No może nie w taki sposób. Jakoś jednak musimy to odkręcić.
- Ej! A skąd Ty ją znasz?
- Bo to ona jest właścicielką księgarni w której byliśmy????
- Żartujesz chyba! - Sev nie potrafił ukryć zdziwienia - No to niezły numer.
- No raczej. - uśmiechnęli się lekko.

- Widzę chłopaki, że dobrze wam beze mnie - powiedziała ich towarzyszka wykręcając usta w podkówkę - czyżbym była niepotrzebna???
- Maleńka Ty tu jesteś najważniejsza - szybko odparł Sam.
- I niezastąpiona - dodał Kas.
Około pierwszej postanowili zakończyć tę imprezę. I po ubraniu okryć wyszli na ulicę.
- Dziś masz z kim wracać maleńka. Nie będę wam przeszkadzał - czarodziej pochylił się do policzka dziewczyny i delikatnie musnął go ustami.
Już miał ruszyć w przeciwną stronę unosząc na pożegnanie dłoń w stronę Kasa, kiedy dziewczyna złapała to za rękę.
- Chodź z nami - objęła to w pasie i wtuliła twarz w koszulę na torsie - proszę - dodała szeptem.
Mężczyźni wymienili się spojrzeniami.  A ona przez ten ułamek bliskości wdychała zapach czarnowłosego zastanawiając się co ją  tak do niego ciągnie.
- Dobrze. Przejdę się z Wami.

- Kas - spoglądała zagubiona, kiedy Sam pożegnał się  tuż przed jej domem - wiesz, on pachnie zupełnie tak jak ...
- Jak kto Hermiono?
- Jak ten, za którym ciągle tęsknię - z cynamonowych oczu pociekły łzy.
- Hermiono  błagam, nie katuj się tak. Proszę spróbuj z nim wszystko wyjaśnić. Przecież może być dobrze. Dlaczego tak się bronisz. Obydwoje zasługujecie na szczęście. Ja głęboko w to wierzę. Sama mówiłaś, że minęło 5 lat. Ile można...
- Nie znasz go,  nie wiesz jaki jest.
- Ale wiem, że kiedy ktoś Cię pozna, to już nie zapomni. Daj Wam szansę.
- A co jeśli ...
- Wtedy zostanę Ci ja - powiedział unosząc brew - i będzie Ci to musiało wystarczyć, ale będziesz wiedziała, że nie ma czego rozpamiętywać.
- Ty naprawdę jesteś wariatem - Hermiona przytuliła się do Kasa jak wcześniej do Sama.
- A śmiałaś wątpić w moje szaleństwo? - zarechotał gromkim śmiechem.

Sev siedząc w swoim ulubionym fotelu w lochach wciąż rozpamiętywał tę krótką chwilkę, podczas której mógł przytulić Hermionę. /Merlinie! Najchętniej już bym jej nie wypuścił z objęć. /

Odnaleźć swoje życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz