Mieli jeszcze ponad półtorej godziny do spotkania. Miona i Belg siedzieli na kanapie. Dziewczyna oparła głowę o ramię przyjaciela analizując minione popołudnie.
- Wiesz. Muszę przyznać, że dziś Sev był zupełnie inny niż jeszcze ostatnim razem. - zaczął niewinnie Kaspar - Mówił mi, że znalazł kobietę, której szukał ponad cztery lata z przerwami a od ponad 30 miesięcy cały czas. Żal mi go. To dobry facet. Popełniał błędy, ale kto ich nie robi...
Jak myślisz, mogłabyś spróbować z nim pogadać? - westchnął cicho.
- Kas - chłopak usłyszał załzawiony głos - ja nie wiem co mam zrobić - szlochała coraz bardziej - nie wiem nawet co myśleć. Kiedy wyszedł dziś na podest i zobaczyłam go w tych ciuchach miałam wrażenie, że patrzę na Sama. Wiesz, że pomyślałam wtedy, że Sam nawet pachnie podobnie?
To jest chore! - dodała.
Chłopak przyciągnął ją bardziej tak, że wtuliła się w jego koszulę.
- Nie kochana. To nie jest chore. Ty po prostu ciągle to kochasz. - wyszeptał, całując czubek jej kudłatej głowy - Chciałbym kiedyś spotkać kobietę, która mnie tak pokocha.
- Tak masz rację. Kocham go. Tylko co z tego! Co z tego do cholery!
- To, że on Ciebie też kocha. Rozmawiałem z nim. Kochał Cię już przed wojną. Ale wiedział, że nie przeżyje, wiedział, ze mu nie wolno. Nie mógł Ci zrobić takiej krzywdy. Nie mógł składać deklaracji, robić wyznań kiedy był pewien, że po bitwie zostanie Ci tylko ból i żal. Dla niego byłaś zbyt młoda, by do końca życia opłakiwać takiego nic nie wartego durnia jak on - przerwał wwiercając wzrok w jej zapłakaną twarz - Hermiono na gacie Merlina! On egzystuje a nie żyje - zawiesił głos - Chociaż od pewnego czasu jest trochę lepiej. Wykrzesał odrobinkę nadziei.
- Kas boję się tego spotkania dzisiaj. A jeśli będzie Sam? Co wtedy?
- Nie martw się na zapas - Merlinie! Ona nie widzi oczywistości! Ratunku!!! , pomyślał - Będzie jeszcze Draco. Popijemy, potańczymy, będzie ok. Tyle, że nas będzie trzech lub czterech a Ty jedna. Padniesz dziś z wycieńczenia i niewątpliwie jeden z nas będzie musiał zataszczyć Cię do domu - teraz już nie omieszkał wybuchnąć śmiechem - Dobrze, że jesteś taką kruszynką.
- No bardzo śmieszne - po chwili dodała - Może masz rację, może warto dać sobie szansę. Wiesz, nigdy nie miałam takiego przyjaciela jak Ty. Nie czułam takiego wsparcia. Kas jak to jest możliwe, że jesteś sam? - zerkała na mężczyznę z nieukrywanym zdumieniem.
- Cóż mam pecha. Jak już znajdę kogoś kto mi odpowiada, to po jakimś czasie okazuje się, że ta osoba kocha mojego przyjaciela i co mam zrobić. Muszę czekać dalej - przygarnął ją mocniej do swojego boku.
- Nie mów tak, bo teraz mi głupio. Jesteś dla mnie jak starszy brat. Dziwnie to brzmi, bo znamy się niecały rok, ale tak właśnie czuję. A tak swoją drogą, jakby nigdy nie pytałam. Ile Ty masz lat?
- O dwa więcej od Severusa, a co?
- Nie nic, tak pytam z czystej ciekawości.
- A Draco?
- Co Draco. A?!.. On jest moim rówieśnikiem. Kiedyś byliśmy największymi wrogami. Ale potem nam przeszło. To naprawdę dobry, wartościowy chłopak. I naprawdę dużo przeszedł.W Hogwarcie wszystko powoli wracało na swoje miejsce. Severus z Draco siedzieli w lochach. Po kolacji każdy z nich zatopił się w swoich myślach.
- Wujku Ty wiesz gdzie jest ten pub? - zaczął nieśmiało blondasek.
- Tak. Czekaj. Dam Ci adres.
- To nie idziemy razem? - młodzieniec nie krył zdziwienia.
- Tak i nie. Popatrz - Snape dotknął różdżką czoła i przybrał swój pubowy wizaż - Takiego zna mnie Hermiona ze spotkań w pubie jako Sama. Ona tam funkcjonuje jako Jane.
- Wow! Nieźle!
- Taa. Jasne... Tylko, że chce jej się przyznać, że to ja i nie bardzo wiem jak to zrobić.
- A długo zna Cię w tej wersji?
- Kilka miesięcy. - westchnienie umknęło z jego spiętego gardła - Tańczymy, pijemy, potem odholowuję ją do domu i kiedy jest bezpieczna wracam tutaj, robię tak odkąd ją znalazłem.
- I ona nic nie podejrzewa? - Smok wydawał się zdumiony.
- Raczej nie - skrzywił się lekko Sev - choć po dzisiejszym dniu, to nie mam pojęcia.
- To może dziś idź tam jako Ty, skoro jesteśmy umówieni, a jak nadarzy się okazja to rzucisz to swoje glamour i jej wytłumaczysz. Tak chyba będzie lepiej - Draco nie dawał za wygraną - Wiesz jak tak dzisiaj jej się przeglądałem, to wydaje mi się, że ona jest gotowa do tej rozmowy. Mało tego moim zdaniem, kawał dobrej roboty wykonał ten Twój Kaspar. To równy gość.
- Nie wiem - stęknął starszy mężczyzna.
- No to czekaj dalej. - dodał nieco już poddenerwowanym głosem Severusowy chrześniak - Ja nie wiem Czy na miejscu Hermiony, nie zaczął bym traktować go jak... no wiesz - młodzieniec z uwagą przyglądał się wujowi - Nie twierdzę, że Kaspar zamierza Ci ją odebrać, ale przy jego charakterze, choćby bez jego świadomości, może coś takiego zaistnieć. - przerwał na moment, czekając reakcji - Nie czarujmy się facet jest nieziemsko przystojny i na Merlina! Niesamowicie miły. I zdaje się, że są z Mioną dość blisko - dodał arystokrata, bacznie obserwując swojego rozmówcę.
- Czyżbyś wolał chłopców Draco? - odpalił trochę poirytowany profesor z charakterystycznie dla siebie, uniesioną brwią.
- Nie, ale umiem patrzeć. Ona jest sama Potter, Weslley'e udają, że jej nie ma, tylko dlatego, że odważyła się... zresztą mniejsza o to. Jej rodzice zginęli. Jak myślisz ile czasu wytrzyma samotna? Rozpamiętując, co straciła i jak bardzo ją to boli? - przerwał, by po chwili kontynuować - właśnie! Ty jesteś tutaj... A Kaspar u niej. Snape! Jeśli wciąż Ci na niej zależy, to rusz dupę do diabła, bo za chwilę nie będziesz miał po co!
- Kiedy Ty tak dorosłeś mój drogi chłopcze - wyszeptał czarnowłosy, z niedowierzaniem kręcąc głową, przeglądając się młodzieńców z nieukrywanym niedowierzaniem.
CZYTASZ
Odnaleźć swoje życie.
Fanfiction"...Wydarzenia wojenne nie dawały jej spokoju. Zarówno spotkanie z Czarnym Panem, jak i późniejsza ucieczka przed Wesleyem i Krumem. Urwany kontakt z Harrym i Ginny po ich wyjeździe. Ile może znieść jedna, krucha osóbka. Ile złych rzeczy może spaść...