Witamy w Wielkiej Sali.

466 34 10
                                    


Zapraszam na kolejny rozdział, te nieliczne zainteresowane osoby, które zaglądają tu wprawdzie, jednak obawiają się jakikolwiek ślad po sobie zostawić. Spokojnie... Nie gryzę😉 zwłaszcza na odległość.

Sala wyglądała imponująco. Oglądających... pełne pomieszczenie. Tam gdzie zawsze stał stół nauczycielski teraz znajdowało się biurko dębowe,  ogromne. Mieszczące cztery stanowiska dla warzycieli.
Hermiona razem z Draco i Dyrektorką  przeszli do pierwszego, okrągłego stolika. Zajęli swoje miejsca. Po sali przeszedł szum komentarzy. Nagle po pięciu latach pojawiła się Panna Wiem - To - Wszystko i niektórym szczęki opadły. Zwłaszcza, że wcześniej tak nagle zniknęła.
Długie do pasa, falowane,  kasztanowe włosy delikatnie spadające na odsłonięte ramiona. Butelkowo zielona sukienka do kolan w seledynowymi listkami ze srebrnymi żyłkami przy dekolcie i u dołu, wyglądała zjawiskowo. Lekki makijaż dopełnił wizerunek. Kas był zachwycony. Draco jak zwykle w idealnie uszytym garniaku. Było na co popatrzeć. Dokładnie o 16:30 przygasły światła i z głośników popłynęła muzyka. Hermiona poczuła się jak u Jimiego.

Na podwyższeniu pojawił się mistrz ceremonii. Kiedy wyszedł dziewczynie niemal stanęło serce. Opadła delikatnie na Smoka, ten jednak szybciutko opanował sytuację. Hermiona nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przed nią stał mężczyzna. Czarne, dopasowane jeansy, czarna, sportowa koszula, do tego czarna, skórzana kurtka. Wysoki i szczupły był zawsze. Ale włosy? Teraz przycięte na taką długość, żeby swobodnie zahaczyć o ucho lub związać, delikatnie okalały jakże znajomą twarz.

/ Merlinie! On wygląda niemal jak Sam./ pomyślała zszokowana. Czy to możliwe, żeby go nie poznała? I ten znajomy zapach, kiedy się do niego przytuliła.

Największym szokiem dla publiki było jednak to, że Snape był uśmiechnięty, nie zbyt wiele osób miało z nim kontakt po bitwie.
Powitał wszystkich zebranych, po czym podszedł, przywitał Panią Dyrektor.
Następnie podszedł do Hermiony. Pochwycił jej drżącą dłoń i musnął ustami. W tym czasie zdążył wyszeptać - dobrze, że jesteś. Następnie uściskał swojego chrześniaka. Wrócił na scenę i zaczęło się przedstawienie.

- Moi drodzy. Szanowni goście. Zaprosiliśmy was tu dziś na bitwę na kociołki - po sali przebiegł szmer - aby bitwa mogła się odbyć potrzebuję godnego przeciwnika. Właśnie dlatego zaprosiłem na dziś mojego wieloletniego, serdecznego przyjaciela Kaspara Dasselevort .
- Zapraszam mój drogi.
Na scenie pojawił się blondyn, równie wysoki, trochę mocniej zbudowany w podobnej kurtce co Severus tylko w jasnych jeansach i bladobłękitnej koszuli, która nieziemsko podkreślała jego błękitne oczy. Żeńska część widowni zamarła. Niemal jak Miona na widok Seva.
Chłopak - mężczyzna - przywitał się z publiką podszedł do McGonagall,  ucałował z szelmowskim uśmieszkiem dłoń Miony puszczając przy tym porozumiewawczo oczko, co nie umknęło bliżej siedzącym i uścisnął rękę Draco. Wrócił na podest ściskając po bratersku Snapa, co też wywołało szmery.
- Witam.  Jak mój przyjaciel już wspomniał - tu położył rękę na ramieniu Severusa -  mam na imię Kaspar, mieszkam w Arlon w Belgii i jestem również  Mistrzem Eliksirów.

- Pozwólcie, że przygotujemy wszystko co będzie nam potrzebne - powiedział Severus obejmując wzrokiem zgromadzoną publikę - Kas popylaj po kociołki - skinął w stronę kumpla, na co ten zareagował szerokim uśmiechem.
- Już pędzę mój drogi chłopcze, ale Ty też musisz! - rzucił blondyn. Na te słowa, niektórzy niemal stracili oddech czekając na wybuch profesora Snapa. Ten jednak ruszył za pierwszym dodając z przekąsem:
- Biegnę dziadku! - i zniknął za parawanem, słysząc nieśmiałe chichoty.
Po chwili wybiegli niemal razem z identycznymi kociołkami .
- Zastanawiacie się na czym będzie polegać bitwa. - kontynuował organizator -  Przybliżę wam ideę. Otóż każdy z nas będzie miał do przygotowania identyczny eliksir. Nie jest on trudny. Jednak! To ma być próba  sił i niezła zabawa. W związku z tym będziemy w czasie warzenia próbowali sobie przeszkadzać. Na różne sposoby i czasem nawet dość dziwnie - przerwał - czy do tej pory wszystko jest jasne?
Po sali przebiegł potakujący pomruk.
- W takim razie kontynuujemy. Każdy szanujący się Mistrz Eliksirów w pewnym momencie swojej pracy wybiera sobie ucznia. My też tak zrobimy.
W czasie kiedy Profesor tłumaczył co będzie się działo Kas biegał w tę i w tamtą i znosił potrzebne składniki.
Na stole pojawiły się jeszcze dwa kociołki. Oba pomiędzy mistrzowskimi. Te dwa dodatkowe stanowiska przygotowane z taką samą pieczołowitością jak poprzednie wzbudziły dużą ciekawość.
Hermiona zauważyła delikatny uśmiech na obliczu Draco.
- Przyjacielu - zwrócił się do Belga Snape - z racji, że jesteś moim gościem, proszę wybierz sobie pomocnika - tu machnął ręką w stronę zebranych.
- Och! Dziękuję mój drogi - Kas odsłonił w promienny uśmiechu swoje bielutkie zęby - nasłuchałem się trochę wspomnień o poczynaniach niektórych uczniów na Twoich lekcjach - tu mrugnął do Nevila, który zachichotał lekko się rumieniąc - W związku z tym w moim mniemaniu wybiorę najlepiej jak mogę - przebiegł wzrokiem po zebranych - Ja! Kaspar - tu lekko zeskoczył z podwyższenia - poproszę o pomoc - kroczył z wyciągniętą ręką - pannę Hermionę Grenger - dziewczyna zbladła.
Podała mu rękę sycząc - zabije Cię zarazo - i poszła na podest.
Snape skinął jej głową z lekkim szelmowskim uśmiechem.
- W takim razie ja Severus zapraszam Draco - przywołał chłopaka dłonią.

- Ponieważ nigdy nie wiadomo co może się stać podczas warzenia, musimy zmienić ubrania na bardziej odpowiednie. Dajcie nam 10 minut.
W tym czasie na stolikach, przy których siedzieli goście pojawiła się herbata i ciasteczka, żeby umilić oczekiwanie.

W małej salce w tym samym czasie warzyciele zmieniali ubrania.
Grenger ciskała piorunami w Kasa.
- Nie gniewaj się na mnie - podszedł i przygarnął ją do siebie - No proszę. Nie znam tu nikogo, kto mógłby mi pomóc. A od Seva wiem, że jesteś w tym dobra. Nooo.  Mionka! Proszę nie dąsaj się już. - męczył coraz zacieklej.
- A co mam ubrać! W sukience raczej nie dam rady robić eliksiru.
- Masz strój za parawanem kochana - cmoknął ją w policzek.
Dziewczynę zatkało. Za parawanem, na wieszaku wisiał jej strój ze smoczej skóry. Kompletny. Spodnie, surdut i buty. Ten sam. Ten, który dostała od Severusa sześć i pół roku temu, kiedy z takim zaangażowaniem zaczęła pomagać mu przy eliksirach.
W czasie kiedy się przebierała, Kas , Sev i Draco przyodziali się w identyczne zestawy.
- Gotowi - bardziej stwierdził niż zapytał Sev - to idziemy.
Czworo warzycieli pojawiło się przy swoich kociołkach, witani oklaskami.
- Pozwólcie,- zaczął Belg -  że jeszcze raz przedstawię bohaterów sceny. Severus! - mistrz skłonił się lekko - Draco! - chłopak powtórzył gest wuja.
- Kaspar! - rzekł Anglik -  tutaj ukłon posłał blondyn. Trzech wysokich mężczyzn zerknęło na kobietkę pomiędzy nimi
- I  nasza! - powiedział Sev.
- Droga! - dodał Kas.
- Kruszynka! - rzucił roześmiany Draco.
Grenger pokłoniła się z lekkim rumieńcem na policzkach.
- Przedstawienie czas zacząć! - krzyknęli unisono dwaj Mistrzowie.

Odnaleźć swoje życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz