Impreza się przenosi.

420 29 4
                                    

Hermiona  była trochę spięta. Severus, cóż... Kiedy zaczęli tańczyć wyglądało to, jakby nigdy się nie rozstawali. Wyglądali na parkiecie idealnie, synchronicznie wręcz jak jeden organizm. Wszystkie kroki, obroty, przejścia czy zmiany ręki, jakby byli jednością, ale to był taniec bez uśmiechu. Na sztywnych ciałach. Bez spoglądania w oczy. Kolejny kawałek spowodował, że dystans musiał zostać zmniejszony. Wolniejsza muzyka pozwoliła Severusowi przyciągnąć kobietę bliżej siebie. Hermiona z przymkniętymi oczami, oddalona o kilka centymetrów od swojego mistrza, wdychała cudowny zapach ziół, whiskey i migdałów. Od zawsze uwielbiała ten zapach. Jedyny, niepowtarzalny, ten sam odkąd zaczęła się jej fascynacja mężczyzną.
Nie mówili nic. Hermiona delikatnie opuściła dłoń z ramienia na klatkę piersiową swojego partnera. Kiedy oparła głowę o jego koszulę, jej druga ręka wyśliznęła  się z dłoni partnera i wylądowała niemal automatycznie na plecach pod skórzaną kurtką. Sev objął kobietę i delikatnie gładził coraz bardziej rozluźnione plecy.
Wyglądali jakby po długiej podróży znów się odnaleźli. Ona drobniutka schowana w dużych, opiekuńczych ramionach, wtulona w smukłe ciało, on chroniący swój skarb przed całym złem tego świata z brodą wspartą na czubku jej głowy.
Żadne z nich nie śmiało się odezwać. Jimiego żadna siła zaś  nie była w stanie zmusić do zmiany rytmu muzyki. Wiedział, że tym dwojgu potrzeba czasu na odnalezienie prawdy o nich samych.
- Hermiono - zaczął szeptem czarodziej - Czy to tylko dziś,  czy porozmawiamy w końcu?
- Chyba już dość tajemnic. Musimy pogadać o tym wszystkim.  Ale...
- Nie musimy dzisiaj. Chcesz odpocząć maleńka? - Kobieta uniosła cynamonowe oczy i zatopiła się w obsydianowych, bezdennych tęczówkach  profesora.
- Czy to możliwe? - szepnęła.
- Że mnie nie poznałaś?
- Przecież, to już tyle miesięcy. Od tylu miesięcy byłeś zawsze. Czułam się taka bezpieczna a zarazem samotna kiedy odchodziłeś. Pamiętasz, nawet wtedy gdy wracałam z Kasem...
- Tak. Zaskoczyłaś mnie wtedy. I choć wiedziałem, że tego dnia jesteś bezpieczna, nie potrafiłem Ci odmówić odprowadzenia.
- To dlatego nie ma Sama - szepnęła.
Mężczyzna rzucił na siebie niewerbalne zaklęcie - ale ja tu jestem maleńka - Miona znów uniosła oczy i wtedy zobaczyła swojego przyjaciela - jeśli tak wolisz... - powiedział niskim, spokojnym głosem, jednak jego oczy straciły odrobinę blasku.
- Nie - odrzekła stanowczo - Sam nie jest prawdą. Tak bardzo przez te kilka miesięcy chciałam, żebyś to był Ty. Tak bardzo tęskniłem Severusie - łzy zaczęły lać się strumieniami.
- Nie płacz Maleńka. Możemy zacząć jeszcze raz. Spróbować wyjaśnić, odbudować, zrozumieć. Ale chyba będę musiał zacząć od podziękowania tym dwóm typom opróżniającym właśnie kolejną ognistą - obydwoje spojrzeli na blondynów przy stole.
- Tak, ja też.
- To co idziemy do nich? - zapytał, chociaż wcale nie miał ochoty schodzić z parkietu.
- Później. - przerwała szeptem -Teraz tańcz  ze  mną? - poczuła jak silne ramię zagrania ją jeszcze bliżej siebie i wtuliła się w zapach, o którym śniła pięć ostatnich lat.
- Zawsze kiedy zechcesz - powiedział z westchnieniem niewyobrażalne ulgi.

Blondyni pili, patrzyli i odczuwali coraz więcej dumy ze swojego sprytu i tak misternie utkanej i przeprowadzonej intrygi.

Około pierwszej pożegnali się z Jimim  i Archim i we czworo wylądowali u Hermiony. Draco i Kas zajęli fotele, więc dla niej i Seva została kanapa przed kominkiem. Panowie zajęli się kolejną ognistą. Dobrze, że nie mają w zwyczaju pić szybko. Oni chyba naprawdę lubią  ten alkohol, skoro tak delektują się jego smakiem - pomyślała właścicielka lokum.
Opowieści krążyły wokół minionych pięciu lat, jednak ostrożnie omijając powody zaistniałych rozstań.

- Czy Harry i Ginny przysłali do was sowy? - zagadnęła dziewczyna - w ostatni weekend lipca mają być obchody rocznicy zakończenia wojny.
- Mi mówiła Minerwa - odparł Snape - chce czy nie muszę być z racji funkcji w szkole.
- Funkcji? - Miona nie kryła zaskoczenia.
- Taaa - wymamrotał Draco - mój wujek jest vickiem - Sev prychnął nad szklanką - ma trochę roboty - ciągnął młody.
- Kas, może przyjechałbyś do mnie? - Snape zerknął na przyjaciela - Miałbym choć jedną bratnią duszę podczas tego cyrku?
- Widziałem listę gości - ciągnął - Draco na niej nie ma,  a przy Hermionie jest notka, nie znaleziona, no chyba, że teraz spróbują, bo przecież pojawiła się w szkole? - zaczął się zastanawiać.
Smok ziewał jak wściekły.
- Draco w szafce w łazience są ręczniki, weź sobie idź się ogarnąć, przygotuje Ci posłanie.
- Ale Miona dam radę! - opanował chłopak.
- Pewnie tak, ale ja wolę iść spać niż  myśleć czy dotarliście bezpiecznie. Mam dwa pokoje gościnne, jakoś się dogadacie kto z kim śpi - zaśmiała się lekko - Ja mam dość, idę się położyć.
Kiedy wstała z kanapy, wszyscy troje również się podnieśli. Podszedł do niej młodzieniec i cmoknął w policzek.
Po chwili już była  w objęciach Belga - Mionka, dzięki za dziś. I za wszystko.  Dzięki Tobie odzyskałem przyjaciela - i też obdarował dziewczynę buziaczkiem.
Severus nie bardzo wiedział co ma ze sobą począć.  Młody już zniknął w łazience, Kas cicho ulotnił się do pokoju gościnnego, w którym już miał przyjemność nocować a w salonie zostali tylko on i właścicielka. Podszedł bliżej, chwycił jej drobną dłoń w swoje smukłe palce.
- Dziękuję maleńka - szepnął, zmniejszając odległość między nimi.
Kobieta uniosłam wzrok ku jego oczom. Zobaczyła przez ułamek chwili smutek, radość, strach, nadzieję, niepewność, obawę, tęsknotę tak dojmującą, że mogła tylko wspiąć się na palce i musnąć ustami szczupły policzek.
- Dziękuję, Severusie. Dobrej nocy.

Odnaleźć swoje życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz