W laboratorium, przy długim stole, na którym bulgotało 8 kociołków, dwoje bardzo skupionych czarodziejów warzyło cztery różne eliksiry.
Starszy z nich w swoim eleganckim majestacie dotarł do momentu, w którym pozostało czekać, od czasu do czasu przemieszać w konkretnym kierunku, aż lekko pyrkające płyny nabiorą koloru, mocy i odpowiedniej gęstości, milcząco transmutował pusty kociołek na przepastny, głęboki fotel, wygodnie rozsiadł się w nim elegancko zaplatając smukłe dłonie na swoich piersiach. Siedział wpatrując się w młodą, zdolną praktykantkę, która z coraz większą gracją kontynuowała pracę. Myśli czarnookiego błądziły w czasach, kiedy ta drobna kobietka, wtedy jeszcze dziewczyna, ze względu na swoje zdolności została oddelegowana pod jego skrzydła do pomocy w zaopatrywaniu Zakonu Feniksa , Munga i skrzydła szpitalnego w cały wachlarz leczniczych eliksirów.
Jaki szok malował się na jej drobnej twarzyczce, kiedy Albus Dumbledor rozdzielał zadania. Chociaż, teraz jak o tym myślał... To nie był lęk, to nawet nie była odraza, o którą mógłby podejrzewać znając zdanie uczniów na swój temat.
Najpierw szeroko otworzyła oczy, patrząc na dyrektora, później, kiedy przeniosła oczy na niego, a on skierował swój wzrok na jej cynamonowe tęczówki i lekko skinął głową z ironicznym uśmieszkiem, na tych młodziutkich policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Pomyślał wtedy po raz pierwszy, że śliczna i taka niewinna z niej istotka. Ależ go irytowała później milionem pytań - Snape uśmiechnął się do tych wspomnień.
- Dlaczego na mnie patrzysz - usłyszał ciche pytanie
- Podziwiam jak pracujesz - rzucił lekko.
- I jakie wnioski? Mistrzu? - zapytała dziewczyna, nie przerywając czynności.
Podszedł do niej cicho i stając za plecami objął w pasie, zaglądając przez ramię do kociołków.
- Cóż, muszę przyznać, że jesteś coraz lepsza - musnął ustami płatek jej delikatnego ucha, owiewając oddechem odsłoniętą szyję.
- Profesorze! Jeszcze coś wybuchnie, kiedy się rozproszę - padło z pięknych ust z lekkim westchnieniem.
- No, teraz mamy trzy godziny do następnego mieszania. Ma Pani panno Grenger ochotę na coś szczególnego? - zapytał, obracając dziewczynę przodem do siebie. Przylgnęła do niego obejmując w pasie, jego ramiona zamknęły ją u uścisku.
- Tak - usłyszał ledwo tchnienie - mam ochotę na eliksir Mistrza - dodała kierując swoje oblicze z lekko rozchylonych ustami w jego stronę.
Poczuł delikatne muśnięcie na wargach. Nie mógł się opanować jak zwykle, kiedy tylko smakował jej miękkich ust wpadał w jakąś otchłań przyjemności. Najpierw delikatne muśnięcia językiem po dolnej wardze drobnej czarownicy, przeradzały się w głębokie, namiętne ssanie i subtelne przygryzanie.
- Profesorze - szepnęła - czy to aby przystoi? W laboratorium?
- A ma Pani jakieś wątpliwości? Praktyka czyni mistrza - dodał prosto w jej rozchylone usta - w każdej dziedzinie.
Posadził ją na blacie, a ona objęła drobnymi palcami jego twarz.
- Mmmm mój drogi profesorze w takim razie muszę pilnie trenować - mruknęła vibratem wpijając się w jego lekko uśmiechnięte wargi.
- Chętnie udzielę kilku dodatkowych korepetycji - mruknął w słodkiej reakcji na pocałunki dziewczyny - dobrze, że jest już dorosła, przemknęło mu przez strzępki myśli.- Snape! Snape! Do cholery! Ocknij się! - dotarło do profesora, kiedy na jego ramieniu mocno odcisnęły się palce Dracona
- Nie krzycz, chłopie, co się stało? - zapytał czarnooki, wyrwany ze wspomnienia jednego z najczęstszych snów.
- Nie wiem gdzie odjechałeś i co bierzesz ale wołam Cię od 3 minut. Musimy iść! - krzyknął młodzieniec.
- Dobrze to idziemy - odparł starszy czarodziej - zaraz będę gotowy.
CZYTASZ
Odnaleźć swoje życie.
Fanfiction"...Wydarzenia wojenne nie dawały jej spokoju. Zarówno spotkanie z Czarnym Panem, jak i późniejsza ucieczka przed Wesleyem i Krumem. Urwany kontakt z Harrym i Ginny po ich wyjeździe. Ile może znieść jedna, krucha osóbka. Ile złych rzeczy może spaść...