Skrzaty zabrały od gości okrycia wierzchnie. W Tym czasie pojawiły się tam dwie osoby. Pan domu, wysoki, wyjątkowo przystojny blondyn o błękitnych oczach w popielatych wąskich spodniach, białej koszuli i popielatej marynarce, rozpostarł ramiona w zapraszającym geście.
- Witajcie kochani - rzucił do wszystkich - drogi przyjacielu - podszedł do Snapa - wszystkiego co najlepsze, wreszcie jesteście.
Powitał wszystkich kolejno, po czym odwrócił się w kierunku złotowłosej dziewczyny, która teraz dopiero stała jak urzeczona.
- Witaj w mojej posiadłości. Nazywam się Lucjusz Malfoy - złożył delikatny pocałunek na dłoni zarumienionej, młodej kobiety - ojciec Dracona. A Pani nieziemska istoto to? - dziewczyna nie mogła wydusić ani słowa.
- To jest Emilli mój przyjacielu - uratował sytuację Severus - chrześnica Kaspara.
Grenger pierwszy raz odkąd odnowiła znajomość z Malfoyami widziała Lucjusza innego, niż posępny, uprzejmy, zatopiony w sobie samotnik.
Za plecami ojca stał jak porażony Draco. Miona ściskała w objęciach przecudną istotę o głęboko kasztanowych włosach, czekoladowych oczach i cerze jakby świeżo pieszczonej słońcem Madery. Jej szmaragdowa sukienka potęgowała wrażenie, niczym w przypadku arcydzieła malarskiego oprawionego w odpowiednią ramę.
- Zapraszam dalej, należy w końcu wznieść toast za naszego solenizanta - Pan domu podał ramię Emilli i poprowadził do salonu.
Kiedy tylko weszli do uszu Mistrza dotarło
- STO LAT W SAMYM SZCZĘŚCIU!!!!
W salonie był tłum ludzi : Minerwa McGonagall, Vector Sinistra, pozostali profesorowie z Hogwartu, Molly i Artur Wesleyowie. Dla Seva było tego zbyt wiele, jednak Miona delikatnie ściskała jego ramię, dodając siły do przetrwania życzeń i serdeczności.
Draco przedstawiony nieznajomej dziewczynie przez swoją przyjaciółkę, a jak się okazało jej kuzynkę, zaoferował ramię i razem weszli do salonu za bohaterem wieczoru. Miona miała niejasne wrażenie, że tych dwoje właśnie znalazło nowy sens istnienia.
Antoinette Grenger to delikatna dziewczyna o zadziornym charakterku i czarującym uśmiechu. Wychowywana przez ojca, bo jej mama zmarła przy porodzie. Chodziła do Bueabatonx. Jej ojciec, choć to brat taty Hermiony po śmierci żony zupełnie zatopił się w samotności, a kiedy jego promyczek trafił do szkoły całkowicie odciął się od życia, popadając coraz bardziej w bezkresną, wewnętrzną samotność. Zmarł rok temu, a Nanett po uporządkowaniu tamtejszego życia, postanowiła przenieść się do Anglii, co bardzo podobało się jej kuzynce.
Kiedy dochodziła północ, Lucjusz zaprosił wszystkich na wyjątkowy pokaz pirotechniczny na cześć przyjaciela i wszyscy poza najbliższymi rozeszli się do swoich domów.
Nastała błoga cisza. Płomienie z kominka lizały pomarańczowym blaskiem białe ściany, a pozostałe w salonie osoby porozsiadały się wygodnie na fotelach i kanapach.
Już dobrze rozgrzani ognistą, a było tak na pewno skoro wszyscy obecni panowie zostali już w koszulach z poodpinanymi od góry guzikami, postanowili pobawić się jak kiedyś, gdy byli jeszcze uczniami. Draco zaproponował magiczną butelkę. Oczywiście Miona jak zwykle rzuciła zaklęcie ujawniające ewentualne kłamstwo.
Uzgodnili , że zaczyna najstarszy.
Lucjusz nakręcił butelką. Padło na Hermionę.
- Pytanie czy wyzwanie moja droga? - zapytał z uśmiechem.
- Raz się żyje... wyzwanie - odpowiedziała.
- Tak więc pocałuj proszę każdego mężczyznę w tym pokoju.
Miona wstała, podeszła kolejno do Kasa, Draco i Lucjusza składając pocałunki na ich policzkach, po czym podeszła do Seva i musnęła delikatnie jego usta.
- Zadanie zaliczone - oświadczyła triumfalnie i zakręciła butelką . Teraz padło na Draco, który wybrał wyzwanie.
- Ok. Wybierz muzykę i przekonaj wszystkich, żeby zatańczyli.
Smok wstał i ruchem ręki podkręcił dźwięk piosenki płynącej wcześniej dość cicho.
- Błagam Was zatańczcie, bo nie wykonam tego zadania - zawył teatralnie niczym zranione zwierzę, tak że wszyscy wstali tworząc pary. Z głośników poleciało
" Swey" w wykonaniu Michaela Buble. Draco wirował z Nanett, Lucjusz z Emilli, Kas naturalnie z Ginny i Sev z Hermioną.
Ci ostatni tak popłynęli w choreografii jakby walczyli o jakieś mistrzostwo. W pewnym momencie pozostali porostu stali i patrzyli nie mogąc oderwać od nich oczu. Byli jednością. Cudownie zespolonym organizmem. Kiedy muzyka ucichła widownia obudziła się ze swoistego letargu i zaczęła bić im brawo.
- No co? - zapytał Sev z uniesioną brwią i lekkim uśmiechem.
- Wow! - wydał z siebie Draco - nauczysz mnie tak? - Snape wybuchnął niepohamowanym śmiechem
- Jeśli chcesz to mogę spróbować. - skłonili się teatralnie i wrócili do zabawy.
Teraz kręcił Smok.
- Tato co wybierasz?
- Pytanie...
- Hm... Mój drogi ojcze - Draco zawiesił głos - czy przestaniesz wreszcie funkcjonować, a zaczniesz dla odmiany żyć? Brakuje mi Ciebie...
- Mój drogi - zaczął po chwili namysłu - jeżeli tylko znajdę jakiś powód, czy pretekst by wreszcie zacząć czerpać z życia radość - tu wymownie zerknął w stronę zarumienionej Belgijki - to z miłą chęcią zacznę żyć. - zadowala taka odpowiedź? Teraz ja kręcę... Panno Ginewro co wybierasz?
- Wyzwanie poproszę.
- Wybierz jedną z obecnych osób i wyznaj jej coś, do czego w innym przypadku nie odważyłabyś się przyznać. - Ginny zbladła, było widać, że bije się z myślami, jednak po dłuższej chwili wstała i podeszła do Kaspara.
Wszyscy czekali, co też młoda kobieta chce powiedzieć, Kas patrzył z niedowierzaniem. Ginny poprosiła mężczyznę aby wstał, stanęła na przeciw niego i opanowując drżenie rąk pochwyciła drobnymi dłońmi prawą rękę blondyna i zaczęła mówić...
- Szanowny przyjacielu profesora Snapa - przerwała przełykając ślinę - muszę przyznać, że ani przed wojną, ani mimo tylu już lat po niej, nigdy nie czułam się tak błogo i bezpiecznie, po prostu tak dobrze, jak dziś, kiedy poprosiłeś mnie do tańca i otoczyłeś ramieniem. - pociągnęła Belga w swoją stronę i złożyła delikatny pocałunek na teraz bladym policzku zaskoczonego mężczyzny - Bardzo dziękuję Ci za tę możliwość choć przez kilka minut - skończyła przemowę.
Kaspar stał jak spetryfikowany. Dziewczyna opuściła wzrok i kiedy już miała odchodzić poczuła zaciśniętą rękę na swoim ramieniu. Belg przysunął się odwrócił dziewczynę przodem do siebie, przyciągnął i oplótł ramionami.
- Polecam się na przyszłość jestem do dyspozycji - po czym pokłonił się w pas i odprowadził kobietę na jej miejsce.
Panna Wesley zakręciła i trafiło na Nanett.
Zgodnie z życzeniem padło pytanie.
- Co lub kto może pomóc Ci w aklimatyzacji po przeprowadzce do Londynu? Oczywiście poza Twoją kuzynką .
- Oczywiście Draco. - odpowiedź padła od razu, a dziewczyna posłała Smokowi nieśmiały uśmiech.
- Kasparze sam chciałeś, Twoje wyzwanie:
Weź proszę na barana jedną z osób w tym pomieszczeniu i obiegnij z tą osobą trzy razy salon dookoła - taki był pomysł Nanett
- Toś mi wymyśliła podstępna żmijo - wstał i podszedł do Ginny.
- Pomożesz mi wypełnić to zadanie moja droga? - dziewczyna zgodziła się z mieszanką śmiechu i zażenowania na twarzy.
Wstała, Kas lekko przykucnął. Dziewczyna musiała lekko podsunąć w górę sukienkę i wylądowała na plecach blondyna. Ten wyprostował się, chcąc posadzić ją wyżej na swoich plecach przerzucił ręce za siebie muskając dłonią prawe udo Wiewiórki. Ona zareagowała ostrym rumieńcem a reszta ryknęła śmiechem. Mężczyzna ułożył ręce pod udami Ginny i pogalopował dookoła salonu. Zestawił kobietę na podłogę, podziękował, całując dłoń i w duchu knuł zemstę.
Zakręcił butelką i na Severusa padł blady strach.
CZYTASZ
Odnaleźć swoje życie.
Fanfiction"...Wydarzenia wojenne nie dawały jej spokoju. Zarówno spotkanie z Czarnym Panem, jak i późniejsza ucieczka przed Wesleyem i Krumem. Urwany kontakt z Harrym i Ginny po ich wyjeździe. Ile może znieść jedna, krucha osóbka. Ile złych rzeczy może spaść...