Jej perspektywa.

396 23 0
                                    

W piątek o siedemnastej Hermiona nacisnęła klamkę i weszła do gabinetu Snapa. Przeszła dalej i znalazła się w salonie.
- Witaj Severusie - powiedziała zaraz od progu i zamarła. - Przepraszam! - krzyknęła - powinnam była zapukać i zaczekać. Na prawdę bardzo Cię przepraszam. - miotała się cała w nerwach, a Sev w tym czasie podszedł i przytulił ją.
- Za co Ty mnie przepraszasz Słońce. Gdybyś nie była dodana do osłon, nie weszłabyś tu - chwycił jej dłoń i podprowadził do fotela.
- Ale jak? - zapytała z szokiem w oczach - przecież, żeby uaktywnić mnie w osłonach musiałabym razem z Tobą dołożyć rękę do drzwi. Więc jakim cudem? - mężczyzna podszedł, przyklęknął przed fotelem, złapał jej ręce i spojrzał w oczy.
- Maleńka ja nigdy nie zdjąłem Ciebie z moich osłon. Wciąż liczyłem, że się tu pojawisz. Nawet bez uprzedzenia, tak po prostu... To już zawsze będzie Twój dom odkąd dodałem Cię do osłon przed wojną  - zatopił wzrok w cynamonowych oczach - no chyba, że McGonagall mnie zwolni i wyrzuci , ale na Spinner End też jesteś w osłonach, więc na jedno wychodzi - dokończył wywód, a Miona miała oczy niczym spodki.
Zasłoniła twarz dłońmi i zaczęła płakać.
- Whiskey czy wino? Co dziś pijemy?
- Nie wiem. Obojętnie.
- To może wino - przywołał butelkę i dwa kieliszki - Mróżko! - zawołał delikatnie, zaraz pojawiła się skrzatka.
- Tak Mistrzu?  - Mrożka zobaczyła dziewczynę  - Panienka Hermiona! Witamy ponownie! - radośnie krzyknęła skrzatka, jednak zaraz zerknęła na profesora
- No już spokojnie Mróżko, ja też się cieszę. Możesz podać nam jakaś kolację?
Po chwili na stoliku kawowym pojawiły się smakołyki i zastawa.

Hermiona siedziała na puchatym zielonym dywanie tuż przed kominkiem popijając wino. Severus musiał iść na chwilę do Minerwy. Nie wiedziała ile to trwało, nie było to istotne. Czuła się dobrze, bezpiecznie, spokojnie a  co ciekawe jakoś tak na swoim miejscu. Od początku tygodnia myślała jak wyznać mężczyźnie prawdziwy powód jej zniknięcia. To było bardzo trudne i bardzo bolesne. Już sama myśl o tym wywoływała łzy, a gdzie jeszcze to powiedzieć i usłyszeć własne słowa. Wiedziała natomiast, że dopóki nie powie wszystkiego, nie wytłumaczy, nie zazna też spokoju. Już nie było ważne jak Snape zareaguje, miał prawo wiedzieć.
- Wszystko dobrze? - usłyszała w chwili gdy na ramieniu poczuła palce.
- Tak,  jasne - wciąż wpatrywała się w ogień. Trwali tak przez jakiś czas.
- Pod koniec ostatniego mojego roku w szkole - zaczęła powoli - dobiegał koniec wymiany z uczniami z Drumstrangu. Ja wciąż ćwiczyłam nowe eliksiry,  przesiadywałam w laboratorium albo w skrzydle szpitalnym. Choć nic takiego nas nie łączyło, zawsze na pytanie czy kogoś mam odpowiadałam, że tak. Kochałam Cię już wtedy ponad  półtora roku. Nie miałam potrzeby umawiać się z nikim innym, choć rozumiałam, że dopóki nie skończę szkoły nie mogę pozwolić sobie na nic innego. Na nic więcej. Miałam poczucie, że jestem ważna dla Ciebie, rozmawiałeś ze mną normalnie, żartowaliśmy, mogłam tu zawsze wchodzić, kiedy chciałam lub  miałam taką potrzebę. Kiedy zaproponowałeś mi starz, byłam najszczęśliwsza na świecie. Właśnie spełniało się jedno z moich marzeń, a miałam poczucie, że spełnienie kolejnego to kwestia czasu. W ostatni piątek po uczcie na zakończenie, postanowiłam pospacerować po zamku. Ostatni raz jako uczennica. Ciebie nie było, poszłam sama.
- Byłem w Belgii - wtrącił, dziewczyna jakby tego nie słyszała.
- Kiedy dotarłam do wierzy astronomicznej powróciły wszystkie wspomnienia. Ocknęłam się  to było po dwudziestej drugiej. Zaczęłam schodzić, poczułam, że ktoś za mną idzie, ale nikogo nie widziałam. Chciałam jak najszybciej gdzieś się ukryć. Zaczęłam biec w stronę lochów. Tuż przed Twoimi drzwiami poczułam silne szarpniecie i znalazłam się w jakiejś pustej sali lekcyjnej. Byłam przyparta do ściany policzkiem a  przy moim uchu usłyszałam głos. Byłam przerażona. On mówił,  że jestem najważniejsza, że czekał na mnie cztery lata, że jestem jego i nie będę niczyja i... - dziewczyna zaczęła drżeć. 
Severus usiadł obok niej na dywanie i lekko gładził drżące plecy.
- On... On mnie zgwałcił. Tak po prostu, sycząc przy tym, że jestem jego i zawsze będę. Bo jak ktoś się dowie to i tak będę sama. Albo on, albo nikt. Przecież ze  szlamą i szmatą nikt nie będzie chciał być - teraz już słowa przerywał szloch. Sev chciał, żeby przerwała opowieść ale dała mu tylko znać ręką, że nie może. Dziś musi  to z siebie wyrzucić.
- Po wszystkim ryknął tylko " Do następnego razu " i poszedł. Ja przyszłam tutaj, przez dwie godziny szorowałam się pod prysznicem wciąż czując na ciele bród i jego zapach. Potem w nocy poszłam do siebie spakowałem wszystkie rzeczy, napisała list do Ciebie i uciekłam. Nie mogłam na siebie patrzeć. Płakałam tak długo, że zabrakło mi łez. Egzystowałam z dnia na dzień, szukałam różnych zajęć, w końcu otworzyłam księgarnię. Tylko co robić stale samotnie w domu? Zaczęłam imprezować, ostro. Cały czas mając w głowie tamte słowa " nikt nie zwiąże się ze szmatą" preferowałam znajomości na jedną noc. W klubach byłam Jane, w pracy Hermioną. Odwrócili się ode mnie wszyscy. Teraz wiem, że to dlatego, że nie dałam się odnaleźć.  Potem trafiłam do Jimiego.  Zaczął mnie pilnować. Albo on, albo Archi holowali mnie do domu pilnując, żebym tam trafiła. Sama. Nigdy niczego nie chcieli w zamian. Niczego nie próbowali. W tym klubie znalazłam namiastkę przyjaźni. Po paru miesiącach spotkałam Ciebie, to znaczy Sama. Zawsze wyobrażałam sobie, że on jest jak Ty. To była namiastka Ciebie. Resztę znasz.
Severus siedział za dziewczyną, a ona oparta plecami o jego tors.
- Jeśli powiesz, że mam wyjść... zrozumiem. Chciałam żebyś wiedział.
Żebyś zrozumiał co i dlaczego zrobiłam. Nie zasługuje na nic dobrego. Trudno było mi zaufać Kasparowi, ale jakoś wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy. To dobry człowiek. Tak po prostu. Jeśli chodzi o Ciebie, to czasem widywałam Cię  na Pokątnej, kiedy kupowałam składniki do eliksirów. Nie mogłeś mnie rozpoznać. Używałam wielosokowego. Przeciskając się koło  Ciebie,  żeby się otrzeć choćby szatą. Albo wpadałam na Ciebie  i gorąco przepraszałam patrząc w twoje kochane, czarne oczy.
Zapadła cisza. Dziewczyna powoli uspokajała się. Kiedy skończyła było koło pierwszej w nocy. Gospodarz nie miał pojęcia co ma powiedzieć. Cała ta historia przybiła go okrutnie.
Hermiona wylądowała w gościnnej sypialni, Severus u siebie. Nie mógł spać. Długo.
Usłyszał kroki, po chwili uchyliły się drzwi jego sypialni. Hermiona podeszła i usiadła w nogach łóżka. Nie mówiła nic. Patrzyła milcząc.
- Sev? - zaczęła cichutko - czy po tym wszystkim co o mnie wiesz mogłabym mimo wszystko się do Ciebie przytulić? - zapytała tak cichutko, że musiał uruchomić wszystkie  resztki swojej szpiegowskiej natury , żeby zrozumieć jej słowa.
- Chodź  - odparł, wyciągając rękę w jej stronę - Nie ma na tym świecie niczego, co mogłoby spowodować, że nie będziesz mogła się przytulić, jeśli poczujesz taką potrzebę czy ochotę. Ja robiłem straszne  okropności, to aż dziwne, że mi ufasz.
Była Gryfonka leżała przytulona do Nietoperza, który okrył ich ciepłym kocem.
- Śpij Maleńka. Dokończymy rano, te nasze trudne rozmowy.
- Dobrej nocy mój profesorze.

Odnaleźć swoje życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz