Wyprawa do Arlon.

636 30 0
                                    

To może jeszcze jeden dziś...
_________________________________________

/Luno. Czy mogłabyś w środę  zastąpić mnie w księgarni? Zdobyłam kolejne tomy. Muszę je odebrać. Proszę. H. G./

Liścik przytwierdzony do Puchatki wyfrunął  z okna domu Hermiony.
Dziewczyna spędzała dzień w swoim królestwie.
Puchatka zastukała w okno. Jest odpowiedź.

/ Jasne. Jutro. 10:00 jestem. Pa. L. L./

Dobrze.
Jutro Grenger musi odebrać dwa tomy o eliksirach od mistrza z Belgii. Trudno było go przekonać, żeby je odsprzedał, ale ponieważ miał w dwóch egzemplarzach a Hermiona zaoferowała mu jeden z trzech dostępnych tomów zaawansowanych Eliksirów zastępujących klątwy. W końcu się zgodził.
Jutrzejszy dzień spędzi w Arlon. Cudownie.
Dobrze, że zawsze jest czas na zwiedzanie. Przecież tam jest posiadające najbogatsze zbiory muzeum archeologiczne , w którym można obejrzeć liczne rzeźby z czasów rzymskich i przykłady sztuki pogrzebowej 
Merowingów. Do tego fragmenty galo-romańskich murów obronnych z III wieku, czy Muzeum Luksemburskie, albo synagoga i dworzec kolejowy z XIX wieku. Ciekawe czy jest taki ładny jak King Cross. Na coś czas się znajdzie.

Arlon przywitało ją całkiem dobrą pogodą. Słonecznie, nie za gorąco.
Za 10 minut spotkanie z Kasparem Dasselevort w niewielkiej kawiarence w centrum miasta.
- Czy mogę przyjąć zamówienie? - zagadnął kelner
- Tak. Poproszę szklaneczkę wody z cytryną. Czekam na spotkanie - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Już podaję.
Do stolika podszedł wysoki, przystojny blondyn z zawadiackim uśmiechem, na oko czterdziestoletni, no może trochę starszy. U faceta czasem trudno to ocenić.
- Pani Hermiona Grenger? - podszedł wyciągając dłoń na powitanie.
- Tak. Miło mi wreszcie Pana spotkać.
Dziewczyna podała dłoń.
- Jeśli mogę zaproponować to mówmy sobie po imieniu. Jestem Kaspar - posłał uroczy uśmiech, taksując nieskazitelną garsonkę swojej rozmówczyni.
- W takim razie Hermiona - dodała młoda kobieta.
Po złożeniu zamówienia i wymianie woluminów Kaspar zaproponował, że pokaże swojej nowej znajomej miasto.

- Mogę zadać Ci kilka pytań?
- Tak proszę Kasparze, co Cię interesuje?
- Skończyłaś Hogwart?
- Tak.
- A kiedy? Jeśli to nie tajemnica?
- Pięć lat  temu. A dlaczego?
- Zaraz po bitwie? - dodał zadumany.
- Nie tak zaraz, ale owszem - zaśmiała się lekko.
- Hej! Hermiona... Hermiona... No jasne Hermiona, Ron i Harry! - wykrzyknął nagle - Złote trio - Grenger zaśmiała się krótko.
- Ta historia musi dopaść mnie wszędzie? - nagle ogniki iskrzace się dotąd w jej oczach uciekły .
- Hej. Co się stało. Posmutniałaś.
- Przepraszam. To dlatego, że cały czas próbuje zapomnieć i jak widać nie jest mi to dane.
- Dobra. Nie będę pytał. Może kiedyś.

Kaspar złapał Hermionę za rękę i pociągnął za sobą na punkt widokowy.
Rozsiedli się na ławce zatapiając twarze w zachodzącym słońcu.

- Hermiona...
- Tak?
- Znasz Severusa Snapa?
- Tak - zawisła między rozmawiającymi ta odpowiedź - kiedyś go znałam. Uczył mnie Eliksirów. Dlaczego o niego pytasz?
- Bo... kiedyś dawniej też go znałem. Fajny z niego facet, ale strasznie zamknięty i wycofany. Nie wiesz co u niego?
- Nie bardzo. Chyba nadal uczy w Hogwarcie,  zawsze możesz wysłać sowę
- Tak. Tylko nie wiem co on na to... - dało się usłyszeć cień westchnienia.
- Jak nie spróbujesz, to nie będziesz wiedział - odparła dziewczyna.
- Chyba masz rację.  Pomyślę o tym. Teraz dosyć smętów. Zapraszam na kolację.
- Nie jest za późno? - zapytała zaskoczona propozycją dziewczyna.
- Nie! Skąd! Przecież i tak aportujesz się pod dom. Nie daj się prosić - Kaspar wywinął usta w śmieszną podkówkę.
- Zgoda. I tak zgłodniałam - zaśmiała się całkiem beztrosko.
Reszta wieczoru upłynęła im na pogawędkach o księgach, eliksirach i samych przyjemnych rzeczach.

Po dotarciu do domu Hermiona musiała przyznać, że naprawdę miło spędziła ten dzień, a Kaspar okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem i znakomitym towarzystwem.

Odnaleźć swoje życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz