Powroty do codzienności...

630 21 0
                                    

Hermiona ciągle z zamkniętymi powiekami przetwarzała wspomnienia ostatniej nocy. Mentalny uśmiech na myśl, że leży wtulona w ramiona... ech, w ciało swojego ukochanego mężczyzny nie schodził z oblicza duszy. Matko jak on cudownie pachnie. Tak samo jak zawsze, tak samo jak pamiętam - pomyślała chłonąc policzkiem ciepło skóry torsu służącego teraz za poduszkę. Poczuła delikatne muskanie na plecach. Objęła czarnowłosego ramieniem na wysokości mostka i uśmiechnęła się leciutko. Poczuła delikatny pocałunek w czubek głowy.
- Dzień dobry maleńka - do uszu dotarł jakże frapujący pomruk.
- Dzień dobry kochany - odpowiedziała, nie zmieniając pozycji.
Mężczyzna lekko przekręcił się w jej stronę i smukłymi palcami uniósł drobny podbródek kobiety zaglądając w jej cynamonowe oczy. Uśmiechnęła się nieśmiało i podciągając delikatnie twarz musnęła wąskie usta ponad sobą.
- Mmmm. Mógłbym tak witać każdy dzień - oddał całusa, dodatkowego składając kolejnego na czole dziewczyny.
- Tak. Ja też. - dodała, obserwując szczęście w obsydianowych oczach.
Przytuleni cieszyli się swoją bliskością jeszcze jakieś 12 minut zanim usłyszeli ciche stukanie do pokoju Snape'a.
- Sev! Śpisz? - padło zza drzwi i zanim zdążył zareagować te zostały otwarte i w całej okazałości pojawił się w nich Lucjusz.
- Na Merlina! No nareszcie! - wrzasnął lord Malfoy na co w drzwiach pojawiła się rozradowana twarz Kaspara.
- Wyjdzie stąd! Już! - syknął Czarnooki. Co spotkało się z gromkim śmiechem obu przyjaciół Severusa. - No wynocha!!! - to był już ryk godny ogniomiota.
- Dobra, dobra... Czekamy w kuchni - rzucił Lu unosząc obie dłonie w geście uspokajającym.
- Pięknie wyglądasz w pąsowym maleńka - dodał Kas i z niehamowanym śmiechem ruszył za gospodarzem po schodach.
- Matko! Jak ja im spojrzę w oczy - Miona schowała twarz w zagłębieniu szyi partnera, on lekko masował jej spięte plecy.
- To nie my powinniśmy się martwić. To te dwa barany wtargnęły do mojej sypialni bez pozwolenia - westchnął - chyba muszę do nich zejść, bo nie dadzą mi żyć.
- Tak, już idę do siebie - Miona wstała kierując się do łazienki, przez którą mogła wrócić do swojego pokoju - do zobaczenia na dole. Z lekkim uśmiechem zniknęła w łazience.

Po szybkim prysznicu Snape ruszył w stronę pomieszczenia pachnącego świeżo zrobioną kawą.
Tylko otworzył drzwi znalazł się w objęciach Kaspara. A Lucjusz poklepał go tylko przyjacielsko po ramieniu.
- No bracie - zaczął belg - warto było tak kombinować z tą imprezą urodzinową. Nie mogłem patrzeć jak się miotacie - A ja biedactwo między wami. Już myślałem, że spasuję.
Snape i zdumienie? Tak... Aż takich kombinacji po Kasie i Draco mógł się spodziewać ale Lucjusz? No wciągnięcie jego w takie plany to było dopiero osiągnięcie.

Po jakimś czasie zaczęło robić się tłoczno. Najpierw dotarła Ginny i Nanett, zaraz potem Draco, z bladym uśmiechem. Na korytarzu Hermiona spotkała Emilli i wkroczyły razem do kuchni.
Severus jako największy łaskawca poranka wręczył wszystkim potrzebującym po fiolce eliksiru na kaca, na co najradośniej zareagował Draco. Wyraz ulgi na twarzy młodzieńca wywołał salwy śmiechu u pozostałych biesiadników. Smok lekko się skrzywił będąc aż takim powodem radości pozostałych biesiadników. No cóż ofiarą musi być, choć zdecydowanie nie musi się jej ta rola podobać.
Urodziny Severusa Snape'a na długo pozostaną w pamięci zarówno zaproszonych jak i samego bohatera imprezy. Po smacznym śniadaniu, jak to w Malfoy Manor wszyscy postanowili oddać się miłemu wypoczynkowi, wszak nigdzie im się nie spieszyło. Przenieśli się do obszernego salonu rozsiadając na wyjątkowo wygodnych kanapach i fotelach i oddając spokojnej konwersacji.

Lucjusz Malfoy nie wierzył, że jeszcze może z nadzieją zerknąć w stronę jutra. Zaciekłość jego żony w wyznawaniu idei Czarnego Pana była niczym obsesja. Gotowa była poświęcić swoje jedyne dziecko dla przypodobania się temu psychopacie. Kiedy zginęła w bitwie z jednej strony cierpiał, była w końcu matką jego jedynaka, z drugiej zaś dziękował Merlinowi, że zdołał uchronić Draco i ona już mu nie zagrozi.

Urodziny Seba zbierały swoje żniwo.
Po kilku tygodniach wymiany uprzejmej korespondencji, Emilli zaprosiła Lucjusza do Arlon na koncert do mugolskiej filharmonii.
Tak oto czystokrwisty Lord Lucjusz Abraxas Malfoy, głowa rodu o wielowiekowej tradycji, wylądował na mugolskim koncercie. To jest godne pierwszej strony w Proroku Codziennym.
Ale tak właśnie było. A co ciekawe, przystojny blondyn był zachwycony koncertem. Potem kolacja i... jakoś tak powolutku wracał do życia.
Najbardziej zadowolony z tego faktu był oczywiście jego syn, który zaczął odzyskiwać ojca, który z jednej strony więcej podróżował ale z drugiej zaczynał powolutku wracać do życia.

Draco dla odmiany ujawnił swoją opiekuńczość wobec kuzynki Hermiony. Tyle tylko, że tutaj to ona zagięła parol na przystojnego dziedzica i angażowała go we wszystkie swoje przedsięwzięcia. Nie żeby miał cokolwiek przeciwko temu.
Draco podpytywał o Nanett Hermionę, kiedy dziewczyna zasugerowała, że jak tak dalej pójdzie to zostaną rodziną, spalił tak popisowego buraka, że dziękował Merlinowi za nieobecność swego ojca chrzesnego. Ten to by miał używanie. No cóż Granger nie ukrywała przed przyjacielem, że oczarował jej kuzynkę. Generalnie wszyscy zrozumieli, że jeśli nie można znaleźć Draco to zaangażowała go w coś Nanett i odwrotnie. No i oczywiście, że namierzając jedno z nich najprawdopodobniej odnajdzie się obydwoje.

Kaspar zaczął podróżować po świecie. Zaliczał konferencje warzycieli na wszystkich kontynentach. Przy okazji nie opuszczał żadnych rozgrywek drużyny narodowej Quiddicha. Cóż Ginewra Wesley jako kapitan i szukająca niezmiennie wywoływała w nim zachwyt. Sama zresztą czarowała przystojnego blondyna przy każdej okazji. Nie omieszkała oczywiście zasięgnąć języka na temat niebywale przystojnego czarodzieja. Mioną zapewniła ja, że Kas to ani nie tym bawidamka, ani " zdobywam trofeum - czytaj Ginny - i zostawiam polujac na nastepne. Bywała z blondynem na oficjalnych kolacjach Mistrzów Eliksirów, jeśli mogła to na jego prelekcjach i wykładach podczas konferencji. Kas natomiast na wywiadach i sesjach zdjęciowych zawodników.

Harry po wolutku, małymi kroczkami próbował usilnie odkupić swoje długoletnie zachowanie. Szło mu przyzwoicie. Hermiona bardzo za nim tęskniła. Severus cieszył się ociepleniem ich stosunków. Strata przyjaciela to ból, a on nie chciał cierpienia Miony. Harry odwiedzał ich z małym Teddim, a czasem nawet z Charlim. Ten ostatni szybko znalazł wspólny język z już mniej ponurym profesorem, którego przecież lubił nawet będąc jeszcze jego uczniem

Hermiona i Severus spędzali ze sobą każda możliwą chwilę. Hermiona otworzyła połączenie fiu między jej salonem a kwaterą Seva w Hogwarcie. Tym sposobem mogli, bez zbędnej fatygi, bywać u siebie wzajemnie, kiedy tylko naszła ich ochota. A ta zagnieździła się w kochających duszach na stałe.

Po troszeczku, po kilku latach od ostatecznej bitwy życie jej bohaterów wracało do.... ? Właśnie... chyba do normalności.
To dobrze, to było ważne, istotne a przede wszystkim potrzebne.

Odnaleźć swoje życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz