(Szybkie Info)
Dobra to, jako iż pisaliście, że to moja książka to moje dwie półkule mózgowe zadecydowały, że zrobimy tak, skipniemy od teraz do np czwartku, bo szczerze nie widzę sensu robienia X razy tego samego czyli , wstałem , zjadłem, obudziłem się itp. więc robimy skipa do Czwartku (nie liczyłem dniXD ale obstawiam że jest poniedziałek, wtorek)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Godzina 10.01* Czwartek
Było już bardzo blisko wyjazdu, Kamil skakał z radości, raz nawet prawie uderzył w sufit, starałem się go uspokoić.
-Oddychaj, to już niedługo.- Nic na niego nie działało, bałem się o to czy zaraz zrobi coś głupiego.
-Nie mogę się doczekać! Już widzę te wszystkie piękne widoki, randki z Tobą na molu(ten most na wodzie ), samo myślenie o tym sprawia, że czuję się tak fantastycznie,- chłopak zdecydowanie się rozmarzył, miło było to jednak usłyszeć od niego, że chce spędzić czas ze mną a nie na waleniu wódy w barze.
-No ale pewnie chłopaki nas nie zostawią samych.- W tym momencie zniszczyłem cały jego pomysł.
-To ich wepchniemy do wody, będą musieli pójść się przebrać, wtedy my gdzieś pójdziemy,- plan Ewrona brzmiał dość sensownie, jednak widziałem w nim lukę.
-A co jak jednak będą z nami siedzieć mokrzy, w końcu jedziemy nad jezioro, a nie na grzyby.
-Hmmm, wtedy wepchniemy ich ponownie, najdalej jak można i zaczniemy uciekać.
-Wtedy zaczną nas gonić.- Odpowiedziałem.
-To będziemy szybsi.- Odpowiedział bardzo pewny siebie Kamil.
Zrobiliśmy 2 rundki wokół bloku, nie powiem było ciężko, ale dałem radę, Kamil próbował nadążyć, ale szczerze mówiąc średnio mu to wychodziło.
-No kochany, po tygodniu wpierdzielania pizzy i samego leżenia daleko nie pobiegniemy,- zacząłem mu mówić co powinniśmy zrobić, przez nasze ostatnie 27 godzin przed wyjazdem. Oczywiste było, że nasza kondycja w takim krótkim czasie się nie poprawi dość dobrze, ale warto było próbować, może jakbym długo trenował zrobiłbym sześciopak?
-Dobra to pijemy tylko wodę, będziemy co godzinę biegać rundkę. Nie wpierdzielamy ŻADNYCH tłustych rzeczy.- Gdy powiedziałem ostatnie zdanie, Kamil zaczął prawie że płakać.
-No dobrze...- powiedział ze smutną miną.
-Dobra to o 11.25 zaczynamy okej?
-Git.
Zanim dobiła godzina w której mieliśmy biegać, Kamil już chciał sobie zjeść jakiegoś batonika. Od razu mu go wyrwałem.
-Nie teraz.- Zacząłem mu robić kazanie dlaczego w tej chwili nie może go zjeść.
-Dobrze mamo...
-Już 11.19, ubieramy się i lecimy.
*Po przebiegnięciu rundki*
-U-MIE-RAM!- Zaczął krzyczeć gdy miał powietrze w płucach.
-Spokojnie, wdech i wydech, powoli,- o dziwo myślałem, że będzie gorzej, jednak ja czułem się na siłach, podałem mu wodę i pobiegłem jeszcze raz. Gdy wróciłem, moje nogi załamywały się... wbiegłem do mieszkania i rzuciłem się na kanapę,