Przeszliśmy najpierw do Frutti Loop'a(taka gąsienica czy co to jest), nam szczerze to nie przeszkadzało, ale jednak woleliśmy na coś bardziej ostrego, nasze dziecko jak to zobaczyło to od razu tam pobiegło, nie mieliśmy wyjścia, weszliśmy na miejsca, Natalia siedziała z Emilką, a ja z Kamilem, było to dość nisko więc nie miałem się czego bać.
-Wooooow!- Ciągle było słychać krzyki Emilki.
-Trzymasz się tam?- Zapytałem, musiałem jednak jeszcze powtórzyć dwa razy bo nie zrozumiała.
-Jest super!- Wykrzyknęła.
Gdy skończyliśmy jechać tą kolejką, wyruszyliśmy na najszybszą w tym o to parku rozrywki... na Hyperiona. Niestety nasza córka się bała, została z resztą ekipy, a my poszliśmy we trójkę.
-Ja nie wiem czy to był dobry pomysł,- powiedziałem zapinając pas i zakładając tą rurę przed siebie(nie wiem jak to się nazywa).
-Spokojnie, najwyżej się przytulisz do mnie,- powiedział Kamil głaskając mnie po włosach.
-MOŻE przeżyjemy,- dodała Natalia, zaśmialiśmy się z tego.
Gdy wyjechaliśmy, przed chwilę było wolno, jednak jak się rozpędziło to myślałem że wypadnę przez te zabezpieczenia, złapałem mojego partnera za rękę i trzymałem go do końca jazdy. Ludzie podnosili swoje górne kończyny, krzyczeli, ja się modliłem abyśmy dotrwali do końca, przy okazji się nie porzygać. Widziałem z góry jak Jawor trzymał Emilkę na barana, w ten sposób była wyżej i nas lepiej widziała.
-Jap*er*ol* jak to za*ier*a*a,- powiedział jakiś pasażer z przodu, wszyscy się trochę zaśmialiśmy, ale nadal pędziliśmy tak szybko.
Udało wszystkim się przeżyć i dotrwać do końca, ledwo stałem na nogach po tym, było naprawdę szybko, przybiegła do nas nasza córka, chodziliśmy po różnych atrakcjach, było bardzo fajnie, nasze dziecko chyba nigdy tego nie zapomni, chcieliśmy aby była szczęśliwa po utracie rodziców. Byliśmy na większości atrakcji, jednak kilkanaście zostawiliśmy na jutro, aby mieć co robić. Zaczęło się ściemniać, wszyscy wrócili do domku, my jednak trochę zgłodnieliśmy i poszliśmy coś zjeść.
-Co bierzesz młoda?- Zapytał Kamil.
-No ja wezmę... może rosół,- powiedziała i spojrzała na Kamila, czasami czułem kopnięcia w moje nogi bo swoimi machała pod stolikiem.
-A ty co kotek?- Spytał się mnie, odpowiedziałem że może schabowe z frytkami i surówką.
Po 10 minutach czekania, otrzymaliśmy nasze zamówienia, zajadaliśmy się i czasami zerkałem na telefon, jedzenie było wyśmienite, chciałbym też sam tak gotować. Jak opuściliśmy restaurację, zahaczyliśmy o sklep z pamiątkami i zabawkami, była tam budka do robienia zdjęć, w niej znajdowały się różnorodne akcesoria np. królicze uszy, kapelusz z dzwonkami itp. Wszyscy ubraliśmy się w jakieś rzeczy, cykaliśmy sobie zdjęcia w dziwnych pozach i minach, jak dostaliśmy naszą listę zdjęć, zobaczyłem jak komicznie wyglądaliśmy, nawet pani przy ladzie się z nas zaśmiała.
-Ale z was piękna rodzinka,- powiedziała bardzo miła pani.
-Dziękujemy,- odpowiedziałem, jednak nie wiedziałem czy mówi o nas jako rodzeństwie czy rodzinie, ale obstawiałem to pierwsze.
Przy kilku innych stoiskach były pamiątki, każdy wybrał po 3-4, przez tamten czas nie widziałem chwilę naszej córki, zacząłem się rozglądać, nagle moje serce przyśpieszyło, myślałem że ktoś ją porwał lub się gdzieś zgubiła.
-Emilka!?- Zacząłem już panikować że jej z nami nie ma.
-Tu jestem tato,- odpowiedziała łapiąc mnie za rękę, schowała się pod ławką.