*Uwaga info, pomysłodawcą tego, co zaraz przeczytasz był czytelnik (nie wiem jak tu kogoś oznaczyć sorry ) Dziękuję za pomoc <3!*
*Godzina 02.21*
Impreza nadal trwała w najlepsze, nasza trzeźwa trójka siedziała przy stoliku, tamci byli tak nawaleni, że nawet Kamil nie odwalał po pijaku takich rzeczy, rozmawialiśmy o naszych prezentach, zapytałem kto wpadł na taki pomysł.
-No naradziliśmy się wszyscy, ja znalazłem jakąś osobę która się tym zajmuję,- odpowiedział mi Łukasz.
-Dziękujemy bardzo wam za to,- byłem bardzo wdzięczny za taki prezent, Kamil również.
Wyszliśmy na zewnątrz, przy wejściu stała mała ławeczka, usiadłem tam z Kamilem i trzymałem go za rękę, drzewa zasłaniały większość gwiazd, więc widzieliśmy tylko kilka z nich, nagle przysunął się tak blisko mnie, chciał mi dać buziaka, przybliżyłem się do niego blisko, po chwili, nagle Kamil zaczął się ode mnie odsuwać, nie wiedziałem o co chodziło, nagle przebiegło trzech mężczyzn, całych na czarno, wdałem się z jednym w bójkę, ten jednak oddał mi mocniej niż obstawiałem, zabrali Kamila, próbowałem ich dogonić ale się nie mogłem, słyszałem tylko krzyk Kamila, którego już po chwili nie słyszałem, dostałem tak mocno, że ledwo udało mi się położyć na ławce, myślałem kto to mógł być, drugie porwanie w ciągu tygodnie, mój chłopak nie wdawał się z nikim w szemrane interesy, nie wiedziałem kto mógł zrobić coś takiego, dlaczego mi to się przytrafia, nagle usłyszałem tylko dźwięk ładowanego pistoletu, gdy obróciłem głowę, stała tam dziewczyna, cała na czarno, z maską na twarzy, jej włosy były brązowe, zaczął wiać wiatr więc jej włosy również zaczęła się poruszać, wyglądało to jak scena z jakiegoś filmu, zamknąłem oczy i powiedziałem jej w niech we mnie strzela ale zostawi Kamila... miałem zaciśnięte je zaciśnięte maksymalnie, po chwili usłyszałem drugi, bardzo podobny dźwięk, nie wiem jak, ale ta dziewczyna miała przy głowie pistolet, z którego mierzył Łukasz, jedyna trzeźwa osoba, odliczył do trzech, jednak jako iż chodziła na siłownię, jej zręczność też była dobra, prawie przeskoczyła nam Łukaszem i zaczęła uciekać, jednak nie zauważyła tam pijanego Paczola który szlajał się po lesie, wpadła na niego i się wywalili, złapał ją, tak aby się nie mogła wyrwać.
-Spier*alaj cwelu,- próbowała się wydostać, jednak Paczol był zbyt ciężki.
-Dzięki Paczol,- podziękował mu Łukasz, wziął coś co mógł związać jej nogi i ręce.
*Godzina 07.31*
Obudziłem się, to bolało tak mocno, że chyba na chwilę mogłem zasnąć, leżałem na jakiś krzesłach, nie wiem co się dokładnie działo potem, jedyne co pamiętam to że Kamila przy mnie nadal nie było, podniosłem się, widziałem jak wszyscy, wyglądali na trzeźwych i próbowali coś wycisnąć z tej typiary, ta nic nie mówiła, Natalia i Patrycja prawie ją rozszarpały, milczała aż do momentu w którym Łukasz znowu jej nie przystawił pistoletu do twarzy, wtedy spanikowała i powiedziała że to wszystko odwoła, jednak nadal kazał jej mówić gdzie jest Ewron, powiedziała że będzie w takim pustostanie, przy Wiśle, większość wiedziała gdzie to jest więc tam pojechali, ja też chciałem, jednak po chwili spadłem z krzeseł, przybiegli do mnie Qki, Navcia i Jawor.
*Godzina 11.28*
Znowu się wyrwałem ze snu, tym razem, czekał przy mnie Kamil, trochę poobijany ale żywy, ściskał mnie bardzo mocno za rękę, słyszałem że nawet płacze, zostały nawet wypowiedziane słowa "A co jeśli się nie obudzi?", otworzyłem oczy i powiedziałem ostatnim tchem...- Kamil. Znowu wróciłem do snu, próbowałem się z niego wydostać, jednak teraz nie mogłem, czułem jakbym umierał, jednak żadna część mojego ciała nie została aż tak mocno uszkodzona, może po prostu byłem zbyt zdenerwowany, czułem jak Kamil mną lekko szturchał abym znowu się przebudził, ruszyłem głową, ten mną przestał ruszać.
-Kamil? Jesteś tam...?- wypowiedziałem to bardzo wolno i cicho, jednak na tyle głośno że dostałem odpowiedź,- Krystian, halo?! Żyjesz?!,- podniosłem się, po prosiłem aby podano mi wody, ledwo widziałem, miałem wszystko rozmazane, widziałem tylko kilka postaci, które chyba się na mnie patrzyły, poczułem przy ustach wodę, a potem w gardle, była dość chłodna, rozbudziło mnie to trochę, jednak znowu zamknąłem oczy i się położyłem, odpowiedziałem tylko że żyję, po chwili poczułem czyjąś głowę płaczącą o moją bluzę, słyszałem też czyjś płacz, wyciągnąłem chusteczki z kieszeni i zacząłem komuś machać tym przed twarzą, nagle poczułem że ktoś ją zabrał, powiedział "dziękuje kochanie", po chwili też doświadczyłem jakiegoś ucisku przy biodrach, ta osoba przestała płakać, nie wiedziałem co się dzieje.
*Godzina 13.32*
Przebudziłem się po raz kolejny, tym razem widziałem wszystko i wszystkich, najbliżej mnie stał Kamil i Qki.
-Kamil? Co się działo...- próbowałem się podnieść aby usiąść, jednak nadal kręciło mi się w głowie.
-Krystian, ty żyjesz, nie rób mi tak więcej,- wtulił się we mnie bardzo mocno, też go objąłem, ale mój organizm nadal był słaby, nie mogłem go długo trzymać, moje ręce same z siebie się z niego ześlizgiwały, zaniósł mnie do jakiegoś samochodu, z przodu siedział Łukasz, który jako jedyny mógł kierować, ja leżałem na kolanach Kamila, byliśmy z tyłu, nagle jeszcze dotykał moich włosów.
-Co bąblu,- leciutko się uśmiechnąłem do mojego bąbelka.
-Nie umieraj mi kochanie, nie rób mi takich rzeczy,- Kamil bardzo się przejął tym co się stało tej nocy, nigdy nie chciałem go zostawiać.
-Ekhem, nie że wam przerywam ale jesteśmy pod blokiem Kamila,- powiedział Mandzio, po tym jak Kamil mnie trzymał, żebym nie upadł, odjechał i odwodził resztę do domów, był takim szoferem ale w wersji jednorazowej, najgorsze były schodny, przy nich prawie 3 razy upadłem, jak weszliśmy do mieszkania Kamila, jedyne co udało mi się przejść to kilka kroków w stronę łóżka, które znajdowało się w sypialni, nadal mnie wszystko bolało, bąbel podał mi jakieś tabletki przeciwbólowe, zapytał się czy chce jeszcze wody, odpowiedziałem że chce aby już przy mnie został, trzymałem go za rękę, bardzo mocno, czasami wręcz trochę to bolało, ale bardzo nie chciałem aby ode mnie odszedł, chociaż na sekundę, po kilku minutach znowu zasnąłem, jednak tym razem spałem już normalnie, bez żadnej walki z żadnymi snami.
*Godzina 16.10*
Nagle wstałem, Kamil siedział przy mnie trzymając mnie za rękę, zapytał czy coś mi się śniło, odpowiedziałem mu że nic, dostałem też pytania czy chce coś do jedzenia, odpowiedziałem że po prosiłbym o cokolwiek, niestety musiał ode mnie odejść na kilka chwil, czułem się już znacznie lepiej, prawie wstałem nawet z łóżka, zanim to zrobiłem, dostałem kilka kanapek, zrobił to szybko, abym mógł od razu coś opędzlować, podziękowałem mu buziakiem w policzek, jak zjadłem, zapytałem czy on nie jest głodny, odpowiedział, że nie jest, położył się bardzo blisko mnie, znowu robił mi się śpiący nastrój, zauważyłem że on też postanowił się zdrzemnąć, zasnąłem razem z nim.