*Godzina 20.03*
Wyjechałem po Qki'ego, do szpitala było 10 minut drogi, więc byłem tam dość szybko, czekał przed wyjazdem, podjechałem tam i kazałem mu aby wsiadał, droga do domu mijała cicho, prawie się nie odzywaliśmy, zapytałem czy cieszył się że mógł być tak długo z nim, powiedział że bardzo jest wdzięczy za to jak mógł zostać przy nim. Zaczęła mnie boleć głowa, do domu zostało jeszcze kilka minut drogi, sprawdziłem czy nie ma żadnych leków przeciwbólowych, niestety nie było, próbowałem się skupić na kierowaniu ale było to bardzo ciężkie, udało nam się ledwo dojechać, automatycznie pobiegłem do mieszkania, wziąć jakieś leki przeciwbólowe.
-Krystian, co się dzieje?- Zapytał zdenerwowany moim stanem Kamil.
-Głowa mnie boli,- odpowiedziałem szukając w szafce jakiś leków.
Znalazłem jakieś, wziąłem dwie tabletki, pomimo tego że na opakowaniu pisał brać jedną dawkę, położyłem się na łóżko i tak na nim leżałem, Kamil przyszedł do mnie i leżał ze mną, zapytał czy chcę coś do jedzenia lub picia, nie byłem jeszcze głodny więc odmawiałem. Inni też się martwili, jednak jak przyszli to Ewron wyrzucił ich z sypialni.
-A pamiętasz, jak razem tu leżeliśmy jakieś 2 tygodnie temu?- Zapytał próbując mnie pocieszyć.
-Tak, tylko ty się schlałeś, a mnie po prostu zabolała głowa,- odpowiedziałem śmiejąc, Kamil się trochę oburzył i położył się na mnie.
-Ćwiczyłeś?- Zapytałem.
-No niedawno, a co?- Odpowiedział.
-Dlatego jesteś mokry i śmierdzisz,- zacząłem się śmiać,- Idź wziąć prysznic i wtedy możesz na mnie leżeć,- dodałem, pobiegł do łazienki i się umył, ja nadal leżałem na łóżku, to dziwne bo jak był przy mnie to mnie głowa przestała boleć. Minęła chwila i wrócił z pytaniem,- Teraz mogę?- Odpowiedziałem że teraz już tak, leżał na mnie bardzo długo, nie wiedziałem jak ale wybiła już północ.
*Godzina 08.24*
Poprosiłem Kamila aby ze mnie wstał, ten się przesunął ze mnie, zerknąłem do salonu, tam jeszcze wszyscy spali, zapytałem Ewrona czy mi pomoże ze śniadaniem dla wszystkich, ten odpowiedział że postara się na tyle ile może. Rozpoczęło się nasze wspólne gotowanie, oczywiście już wszędzie wszystko leżało, udało nam się ugotować dobrą jajecznicę, zrobiliśmy dla każdego porcję, obudzili się w trakcie robienia, więc idealnie zdążyła się ostudzić i była idealna do jedzenia.
-Smacznego wszystkim,- powiedziałem razem z Kamilem, złapałem go pod stołem za rękę, popatrzyliśmy na siebie w tym samym momencie, wszyscy zaczęliśmy jeść, nadal trzymając go, jedną ręką trzymałem widelec, którym zbierałem jedzenie i pakowałem do buzii, a drugą nadal go trzymałem.
-Może wyjdziemy gdzieś do baru,- zapytał Qki,- Oczywiście jak się bardziej ściemni bo w dzień to tak meh,- po chwili dodał, wszyscy kiwnęli znakiem, że się zgadzają.
-A dzwonimy do kogoś jeszcze?- Zapytałem.
-No możemy do kogoś zadzwonić,- odpowiedział na moje pytanie Szymek, Jawor wyciągnął telefon i zaczął dzwonić do między innymi Bladiego, Mandzia, Wpatki.
Jak każdy zjadł swój posiłek, wstałem z krzesła i zacząłem zbierać talerze, Kamil zaproponował mi pomoc w tym, za to podziękowałem mu słodkim buziakiem w policzek, ułożyłem talerze do zmywarki, myślałem że wszystkie rzeczy z porwaniem były załatwione... zapomniałem o tym że wszędzie były porozbijane okna, nie chciałem psuć im tą błahostką dnia, zacząłem o czymś rozmyślać, moje myśli były głośniejsze niż głosy osób siedzących obok mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/255258426-288-k76fa78.jpg)